Rapaport

Złoto i diamenty – duet dobrej dywersyfikacji

Nieodzownym elementem inwestowania jest ryzyko. Inwestując możemy zarobić krocie, ale możemy także stracić. Nawet z pozoru bezpieczne inwestycje, jak np. nieruchomości, niosą ze sobą pewną dozę ryzyka. Dlatego budując portfel inwestycyjny, należy zadbać o jego należytą dywersyfikację.

Mysaver poleca:

Czym jest dywersyfikacja?

Dywersyfikacja to nic innego, jak różnicowanie posiadanych aktywów. Jeżeli inwestujemy w akcje spółek giełdowych i mamy świadomość ryzyka, jakie niesie ze sobą taka inwestycja, powinniśmy wyposażyć się również w coś, co będzie równowagą dla tego aktywa. Pomiędzy obydwoma klasami aktyw powinna występować korelacja negatywna – jeżeli cena jednego spada, cena drugiego rośnie. Dzięki takiemu podejściu, część naszych pieniędzy zawsze będzie zabezpieczona przed stratą, wywołaną dekoniunkturą czy innymi zawirowaniami.

Rynki finansowe to żywy organizm, który nieustannie pulsuje i tętni własnym życiem. Wiele analiz wskazuje na to, że fundusze inwestycyjne aktywnie zarządzane przez wykwalifikowanych maklerów, często osiągają wyniki gorsze niż indeksy giełdowe, lub fundusze ETF obsługiwane przez algorytmy. Często zatem najprostsze rozwiązania okazują się najbardziej skuteczne.

Niska korelacja

Trzy największe indeksy na Wall Street to S&P 500, Dow Jones Industrial Average i Nasdaq Composite. Choć obejmują zupełnie różne sektory, bardzo często zachowują się podobnie – albo wszystkie idą w górę, albo wszystkie idą w dół. Oznacza to, że pomiędzy nimi występuje wysoka korelacja, i można powiedzieć, że portfel zawierający 50 proc. Nasdaq i 50 proc. S&P 500, jest nie jest zbyt dobrze zdywersyfikowany. Ewentualne straty dotkną całego portfela.

Słabo skorelowane z rynkami finansowymi są z kolei złoto, diamenty oraz inne tzw. inwestycje alternatywne (sztuka, wino, whisky). Zazwyczaj nie jesteśmy w stanie zaobserwować żadnego związku pomiędzy ich wycenami, a wycenami indeksów giełdowych lub związek ten jest odwrotny. Bardzo często inwestycje alternatywne są niewrażliwe na wahania rynków finansowych, ponieważ ich specyfika sprawia, że są częściowo instrumentami finansowymi, a częściowo dobrami luksusowymi (np. dzieła sztuki). Zaś rynki dóbr luksusowych są nieco mniej wrażliwe na globalne wahania koniunktury z jednej, prostej przyczyny – dla kolekcjonera sztuki nie ma aż tak dużego znaczenia to, co dzieje się na rynkach finansowych. Jeżeli chce kupić obraz, kupuje go.

Ta specyficzna sytuacja czyni z inwestycji alternatywnych – w tym złota i diamentów – doskonałe instrumenty do zabezpieczenia portfela inwestycyjnego przed różnego rodzaju zawirowaniami.

Złoto – bezpieczna przystań i ochrona przed inflacją

Złoto od lat posiada status tzw. „bezpiecznej przystani”, a więc aktywa, do którego uciekają inwestorzy, gdy na rynkach zaczyna się robić „gorąco”. W przeciwieństwie do notowanych na giełdach spółek, złoto nie może zbankrutować. Co więcej, złoto długoterminowo chroni nasze pieniądze przed inflacją, ponieważ w cenie złota uwzględniona jest inflacja – jeżeli wzrastają koszty energii, paliwa, części do maszyn czy płace, znajduje to odzwierciedlenie również na koszcie wydobycia złota i jego rynkowej wycenie. Poprzez inflację pieniądz traci siłę nabywczą, podczas gdy podaż złota staje się zagrożona rosnącymi kosztami wydobycia.

Jeżeli przyjrzymy się historii cen złota zestawionej z wycenami głównych indeksów na Wall Street, zauważymy, że złoto drożeje, gdy na parkiecie jest źle, tanieje zaś, gdy akcje przeżywają hossę. Odzwierciedla to ruchy kapitału – gdy jest hossa, inwestorzy kupują akcje. Gdy na rynkach finansowych zaczyna dziać się źle, inwestorzy sięgają po złoto, by zdywersyfikować swoje portfele.

Uzupełniając swój portfel regularnie o niewielkie ilości złota, jesteśmy w stanie zabezpieczyć się przed wieloma czynnikami ryzyka, takimi jak inflacja, recesja czy kryzys.

Diamenty – rynek niewrażliwy

Co czyni diamenty unikalnymi? Oczywiście cały szereg cech, na czele z niezwykłą rzadkością występowania, szczególnie diamentów dużych, czystych lub kolorowych (tzw. fantazyjnych). Jednak tym, co najbardziej powinno nas interesować w kontekście dywersyfikacji portfela, jest fakt, że diamenty są po części formą inwestycji, a po części dobrem luksusowym. Zaś dobra luksusowe mają to do siebie, że na kryzysy są mało wrażliwe.

Kryzys finansowy może bardzo łatwo odbić się na rynku nieruchomości, ponieważ nieruchomości są niezwykle powszechne, a bardzo duża część inwestorów na rynku nieruchomości, to zwyczajni ludzie, którzy zainwestowali w nieruchomość na kredyt. Popyt na nieruchomości jest uzależniony od kondycji gospodarki i rynku pracy. Zawirowania gospodarcze bardzo łatwo mogą zatem odcisnąć swoje piętno na nieruchomościach. Jeżeli posiadamy mieszkanie, które wynajmujemy, recesja i wzrost bezrobocia mogą sprawić, że nie będziemy mogli znaleźć najemcy, lub znajdziemy go, ale za dużo niższą stawkę, która nie pokryje kosztu kredytu. Jeżeli spojrzymy na cały rynek jako na zbiór m.in. takich właśnie inwestorów, którzy – jeden po drugim – zaczynają przestać spłacać kredyty, dostrzeżemy, że jest to rynek bardzo podatny na zawirowania gospodarcze.

Ludzie, którzy posiadają tyle pieniędzy, żeby kupować diamenty, w dużo mniejszym stopniu odczuwają kryzys. Milioner może stracić w wyniku krachu pół miliona dolarów, ale w dalszym ciągu będzie go stać na to, żeby kupić żonie pierścionek z diamentem w prezencie. I pewnie go kupi.

Ta cecha diamentów sprawia, że doskonale trzymają one swoją cenę. Dane historyczne pokazują zaś, że kryzysy w bardzo niewielkim stopniu wpływają na ceny diamentów. I choć okresowo ceny diamentów mogą ulegać pewnym wahaniom, w długiej perspektywie na tym rynku praktycznie nie występują silne załamania.

Bonus: fizyczność

Zarówno złoto, jak i diamenty, są inwestycją, która ma charakter fizyczny. To duża przewaga nad wieloma instrumentami finansowymi, które funkcjonują dziś wyłącznie pod postacią zapisu cyfrowego wrażliwego chociażby na ataki hakerskie. Duża awaria sieci telekomunikacyjnych czy energetycznych praktycznie odcina nas od dostępu do naszego majątku.

Złoto i diamenty możemy w razie potrzeby włożyć w kieszeń i opuścić swój dom. Są także respektowane na całym świecie, co gwarantuje płynność takiej inwestycji. Złotą monetę sprzedamy na drugim końcu świata, na bazarze w Tajlandii – spróbujcie coś takiego zrobić z akcjami polskich spółek czy obligacjami. Złoto i diamenty niemal pod każdym względem stanowią bardzo dobry „plan B” dla każdego rodzaju konwencjonalnej inwestycji.

Duet dobrej dywersyfikacji

Od indywidualnej decyzji inwestora zależy, czy w jego portfelu złoto i diamenty stanowić będą 5, 10 czy 25 procent. Nie ulega jednak wątpliwości, że kwestią zdrowego rozsądku jest posiadanie choćby i jednego procenta kapitału w formie odpornej na inflację, kryzys, krach giełdowy czy jakiekolwiek zawirowanie natury ekonomicznej czy politycznej. Brak dywersyfikacji portfela jest jak jazda samochodem bez koła zapasowego – możemy jeździć przez rok i nic złego się nie wydarzy. Ale potem nagle złapiemy „gumę” i będziemy musieli płacić za lawetę, żeby ściągnąć auto z trasy. Dotkliwe straty to podatek od braku dywersyfikacji.

Duet dobrej dywersyfikacji