Jak zarabiać na blogu?

Jak zarabiać na blogu

Stworzenie poczytnego bloga lub vloga to niełatwa sprawa. Jednak nawet gdy przebijesz się z tworzoną przez siebie treścią przez potok informacji zalewających nieustanie internet, pozostaje pytanie: jak to wszystko zmonetyzować.

Ile można zarobić na blogu?

Zaufanie, czyli waluta przyszłości – Michał Szafrański

W latach 2013-2018 Michał Szafrański, autor bloga „Jak oszczędzać pieniądze” osiągnął z bloga i działalności okołoblogowej niemal 10 mln zł przychodu, co przełożyło się na 7 mln zł zysku przed opodatkowaniem.

Szafrański to ikona polskiej blogosfery i najlepiej zarabiający bloger w Polsce. Jednak mamy wielu blogerów, którzy zarabiają na swojej działalności dziesiątki, a nawet setki tysięcy złotych rocznie. Blogi już dawno przestały być internetowymi dziennikami nastolatek, a stały się cennym źródłem informacji, często kreującym mody i poglądy. To coraz silniejsza gałąź mediów, rywalizująca z tradycyjnymi mediami. A ich siłą jest głównie osobista wiarygodność i/lub charyzma twórcy.

Szafrański w 2018 i 2019 r. wyraźnie zwolnił obroty, więc kwestia czasu jest, by wyprzedził go jakiś inny bloger. A raczej vloger, bo to w formacie wideo notujemy największe przyrosty fanów i coraz większe pieniądze.

Z blogami i vlogami jest jak z każdym innym biznesem. Wpatrujemy się w wąską bogatą elitę nieświadomi tego, jak wielu innych blogerów zarabia tylko kilkaset złotych miesięcznie i nigdy nie dociera do upragnionego momentu, gdy dochody z blogowania i vlogowania pozwalają porzucić pracę etatową. Jednak dla blogera – pasjonata nawet kilkaset złotych to kwota pozwalająca pokryć utrzymanie serwera, domeny i innych kosztów związanych z blogowaniem. Dla wielu blogerów to w zupełności wystarczy, co więcej takie stosunkowo skromne przychody są w zasięgu ręki każdego twórcy z kilkoma tysiącami czytelników lub oglądających.

Czytaj także: Dojazdy do pracy. Dla wielu 15 km to maksimum

Reklamy na blogu i vlogu

To najbardziej tradycyjna forma zarabiania na treściach w internecie, niewiele młodsza od samej światowej sieci. Wywodzi się oczywiście z prasy, gdzie obok artykułów można znaleźć reklamy różnych produktów. W internecie daje więcej możliwości niż w druku: może być animowana, zawierać link do odpowiedniej strony, a w drugiej dekadzie XXI wieku jest targetowana, czyli dopasowana do indywidualnych preferencji użytkownika.
Tyle że jest… nieskuteczna. Większość użytkowników sieci, zwłaszcza tych bardziej świadomych, korzysta z rozmaitych adblokerów, czyli oprogramowania blokującego reklamy w internecie. Wpłynęła na to niewątpliwie coraz agresywniejsza forma tych reklam – wyskakujące okienka, głośny odtwarzany dźwięki i tym podobne niedogodności.

Większość stron internetowych, nawet jeśli wyświetlają takie reklamy, nie pozyskuje reklamodawców samodzielnie. Najczęściej należą do jakiejś sieci reklamowej, która pozyskuje reklamodawców i zgarnia lwią część zysków. Największą taką siecią, na YouTubie wręcz monopolistą, jest Google.
Plusem takich reklam jest ich bezobsługowość – implementuje się kod w określone miejsce na witrynie lub zaznacza się odpowiednią opcję w ustawieniach YouTube i już można liczyć zyski. Tyle że są to zyski raczej niewielkie, bo sprowadzające się do groszowych kwot za tysiąc wyświetleń. Co więcej Google wypłaca pieniądze dopiero po uzbieraniu powyżej 300 zł, co małym blogerom może zając lata. Realnie mogą na tym zarabiać tylko najwięksi, a oni mają lepsze sposoby.

Należy przy tym bardzo uważać na wszelkiego typu firmy, które chcą umieszczać na blogach linki do różnego rodzaju kontrowersyjnych witryn, np. związanych z hazardem, pornografią czy spamerskich. Algorytm Google krzywo patrzy na podobne akcje i mogą one kosztować początkującego blogera ogromną część jego zasięgu.

Czytaj także: Youtuberzy bez tajemnicy. Ile zarabiają i jak silne mają marki?

Afiliacja

Najogólniej mówiąc afiliacja to płatne polecanie konkretnego produktu. Bloger lub vloger piszący lub mówiący o produkcie może wstawić specjalny link, który prowadzi do strony, na której internauta może dany produkt zakupić. Niektóre duże sklepy posiadają specjalne programy partnerskie, które umożliwiają działanie w modelu afiliacyjnym, ale większość twórców korzysta z sieci afiliacyjnych, które automatyzują proces i pozwalają współpracować z wieloma sklepami jednocześnie.

Najczęściej przybiera to formę recenzji. Twórca recenzuje jakiś produkt (książkę, kosmetyki, grę komputerową, produkty finansowe), a następnie wstawia link afiliacyjny. Jeśli jego fani kupią dany produkt, bloger dostaje prowizję. Z kolei na blogach finansowych popularne są różnego rodzaju rankingi, np. kredytów lub lokat oszczędnościowych.

Powodzenie afiliacji zależy od wiarygodności twórcy. Jeśli czytelnicy lub oglądający uznają, że recenzja lub ranking to tylko zakamuflowana reklama, może to odbić się negatywnie na odwiedzalności. Jednak uczciwi blogerzy piszący rzetelne recenzje mogą z polecania produktów otrzymać niemałe pieniądze. Mało kto publikuje dokładne kwoty, ale przywoływany już wcześniej Michał Szafrański kiedyś zarobił w ten sposób 69 tys. zł w 8 dni.

Trzeba jednak pamiętać, że nie każda tematyka nadaje się do afiliacji, a najlepsze są do tego blogi i kanały o finansach osobistych, książkach i tzw. lifestyle’owe.

Czytaj także: Jak przygotować się na kryzys? Czy to koniec prosperity?

Współpraca z markami

To bardzo pojemny termin, oznaczający różnego rodzaju płatne akcje promocyjne. Jej najprostszą formą są różnego rodzaju artykułu sponsorowane, wpisy w social media, recenzje i testy. Ale polscy twórcy są w tym względzie bardzo kreatywni. Dla przykładu Michał Kędziora, znany bardziej jako Mr Vintage, swego czasu podróżował po małych polskich fabrykach wysokojakościowej odzieży, przy okazji promując nowy model samochodu.

Często twórcy informują, że dany materiał został nakręcony takim to a takim sprzętem, zdjęcia zrobiony najnowszym modelem takiego smartfona, a za użyczenie wnętrz do zdjęć dziękuje takiemu magicznemu miejscu. Najczęściej to wszystko są efekty komercyjnej współpracy. Mniejszym blogerom często wystarczy, że otrzymają testowany sprzęt na własność, ale więksi biorą za podobne przedsięwzięcia kilkadziesiąt tysięcy złotych. Jeśli akcja jest dłuższa lub składa się z większej liczby działań, kwoty mogą być nawet sześciocyfrowe.

Oczywiście początkujący bloger nie ma co marzyć o podobnych efektach. Jeśli otrzyma za darmo książkę czy płytę do recenzji to już spory sukces, ale od czegoś trzeba zacząć.

Własne produkty

To bardzo prosta strategia – klient przychodzi po darmowe, zostaje po płatne. Najpowszechniejszym przykładem w polskim internecie są różnego rodzaju kursy i książki publikowane przez blogerów i vlogerów. Przywoływany już kilkukrotnie Michał Szafrański zarobił na wydanej własnym sumptem książce „Finansowy Ninja” ponad 3 mln złotych po odliczeniu kosztów i opłaceniu podatków.

Możliwości są niezliczone – jeśli prowadzisz bloga o fitnessie możesz opublikować kurs pokazujący, jak w ciągu miesiąca przestawić się na bardziej zbilansowaną dietę dopasowaną do indywidualnych potrzeb. Vloger kulinarny może wydać książkę kucharską.

Zasada jest prosta – darmowa treść musi być na tyle dobra, by czytelnik lub widz uwierzył, że warto wydać pieniądze na tą część dodatkowo płatną.

Czytaj także: Pieniądze i literatura – czy pisanie się opłaca?

Patronite

To pomysł dla osób, które nie chcą tworzyć stricte komercyjnych produktów. Na świecie działa serwis Patreon, który polecam osobom tworzącym z myślą o międzynarodowej publiczności. W Polsce jego odpowiednikiem jest Patronite. Oba serwisy działają bardzo podobnie: umożliwiają fanom wsparcie ulubionych twórców drobną, comiesięczną kwotą w ramach mecenatu. W zamian otrzymują jakieś drobne bonusy: podziękowania na stronie/w filmach, priorytetowy dostęp do autora, możliwość wpływania na tematykę bloga/vloga.

Jest to świetny sposób dla osób tworzących w niszach, które trudno skomercjalizować na wielką skalę, ale mających grupę oddanych fanów. Taka forma monetyzowania bloga może się dobrze sprawdzić np. w przypadku artystów.

Największe wsparcie na Patronite zbiera „Langusta na palmie”, medium kaznodziei z zakonu dominikanów, z miesięcznymi przychodami na poziomie przeszło 67 tys. zł. Ale jest też sporo uznanych twórców, których wpływy od patronów to kilka tysięcy złotych miesięcznie. Najważniejsze, by mieć silną społeczność i umieć zmobilizować ją do działania, więc jest to sposób niedostępny dla zupełnych nowicjuszy.

Budowa własnej marki

Nawet jeśli nie zarobisz bezpośrednio na blogu, możesz zarobić dzięki blogowi. Jeśli prowadzisz poczytny blog lub kanał, automatycznie pozycjonujesz się jako ekspert w danej dziedzinie. A to może przełożyć się na zlecenia w biznesie, który prowadzisz w danej branży. Taki sposób może być bezcenny dla branż, w których nie można się reklamować, np. zawodach prawniczych. Jeśli regularnie piszesz o różnych kazusach prawnych, to jak myślisz, do kogo zwróci się twój czytelnik poszukujący prawnika?

Blog może być też sposobem na nieszablonową promocję twojej firmy. Jeśli prowadzisz agroturystykę, seria vlogów z atrakcjami regionu i dyskretną obecnością twojego pensjonatu może zdziałać cuda dla frekwencji. Z kolei sklepik internetowy z autorską biżuterią może radzić jak wykonać proste rzeczy samodzielnie.

Pamiętaj tylko, że każdy projekt blogowy wymaga dwóch rzeczy: czasu i systematyczności.

Czytaj także: Czas to pieniądz. Im dłużej pracujesz, tym więcej zarabiasz.

Jak to opodatkować?

Najprościej prowadzić bloga lub vloga w ramach działalności gospodarczej, co pozwoli księgować przychody i odliczać koszty prowadzenia działalności. Jednak dla małych twórców nie zawsze jest to opłacalne.

Od 2018 r. można prowadzić działalność nierejestrowaną. W jej ramach możesz osiągnąć comiesięczne przychody nieprzekraczające połowy minimalnego wynagrodzenia za pracę (w 2019 r. ten próg to 1125 zł). Jeśli twoje przychody są niższe, nie musisz rejestrować działalności, płacić składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne (tzw. „ZUS-u”) ani płacić VAT-u. Trzeba jedynie wykazać przychód na zasadach ogólnych, czyli w normalnym, składanym co roku formularzu PIT i zapłacić od niego podatek wg skali podatkowej, czyli w większości wypadków 18%. Pamiętaj, że nikt nie odciąga zaliczek na podatek, więc taka forma rozliczania będzie skutkowała niedopłatą podatku, nawet ok. 2 000 zł, które trzeba będzie w kolejnym roku przelać na konto urzędu skarbowego.

Wadą działalności nierejestrowanej jest fakt, że nie wiadomo czy można uwzględniać koszty uzyskania przychodu. Ponadto jeśli przekroczysz limit zwolnienia (czyli wspomniane 1125 zł miesięcznie) masz 7 dni na zarejestrowanie działalności gospodarczej na zasadach ogólnych.

Jeszcze inną formą jest korzystanie z serwisów typu Patronite. Takie wpłaty, o ile nie wiążą się z konkretnym produktem lub usługą, można traktować jako darowiznę, a te, od osób niespokrewnionych, są nieopodatkowane, o ile nie przekroczą kwoty 4902 zł w ciągu pięciu lat. Biorąc pod uwagę, że z reguły patroni przekazują kilkadziesiąt złotych miesięcznie, nie tu wielkiego ryzyka.

Blogowanie może dawać dużo satysfakcji, może być też bardzo zyskowne. Jednak nie ma najmniejszych szans na zarobek na blogu bez podstawowej rzeczy – regularnego dostarczania widzom i czytelnikom wysokiej jakości treści.

Autor dołożył wszelkich starań, by informacje zawarte w niniejszym tekście były kompletne i rzetelne. Nie są one jednak opinią prawną ani interpretacją podatkową. W razie wątpliwości najlepiej wystąpić o interpretacje podatkową do właściwego urzędu skarbowego albo skontaktować się z licencjonowanym doradcą podatkowym lub prawnikiem.

Czytaj także: Hazard – czy da się na nim zarobić?

Photo by NeONBRAND on Unsplash