Jak nie stracić na wymianie walut?

Masz już tani nocleg? Bilety lotnicze kupione z półrocznym wyprzedzeniem? Wstęp do atrakcji turystycznych nabyty z rabatem przez Internet? Znakomicie, ale jeśli nie przypilnujesz wymiany walut, zagraniczne wakacje mogą cię wciąż kosztować zdecydowanie za dużo.

Załóżmy, że czteroosobowa rodzina na dwutygodniowe wakacje potrzebuje wymienić €500. Można wymienić je bezpiecznie z minimalnym spreadem. Można też tracić nawet kilkadziesiąt groszy na każdym euro oraz nadziać się na kilka uroczych prowizji i opłat.

Poniżej przedstawiam podstawowe sposoby na pozyskanie obcej waluty na zagraniczny wyjazd. Zakładamy, że interesuje nas gotówka i/lub możliwość płacenia kartą, a nie przelewy, więc PayPal odpada.

Ani autor artykułu, ani wydawca kwartalnika „Mysaver” nie otrzymują żadnych korzyści z tytułu polecenia w tym opracowaniu konkretnych rozwiązań. Pamiętaj, by samodzielnie sprawdzić, które z nich będzie najlepsze w twojej sytuacji.

Czytaj także: Srebro – cichy „czarny koń”

A po co mam wymieniać walutę?

Innymi słowy „król się bawi, złotem płaci”. Wakacje to czas, kiedy łatwiej przychodzi poluzować gorset ograniczeń finansowych. Tyle że po wspaniałym urlopie nader często okazuje się, że król jest nagi.

Możesz wyjść z założenia, że przecież masz w portfelu jedną lub nawet kilka kart, które są powszechnie akceptowane na całym świecie. Aczkolwiek wówczas okaże się, że z twojego konta zniknie znacznie więcej pieniędzy, niż się spodziewasz. Weźmy dla przykładu funty brytyjskie. Łatwo policzyć, że każdy wydany funt to 5 zł, prawda?

Nie, jeśli płacisz swoją kartą do konta. Przy transakcji w funtach, jest ona przeliczana najpierw na walutę rozliczeniową twojej karty (euro lub dolary), najczęściej po kursie organizacji płatniczej. Następnie przeliczana jest na złotówki, raczej po skrajnie niekorzystnym kursie banku. Tak więc płacisz za przewalutowanie dwa razy. Bankowy spread (różnica między ceną zakupu a sprzedaży waluty) to najczęściej 6–7% liczone od kursu średniego. Do tego niektóre banki pobierają prowizję za przewalutowanie (nawet do 6%).

Chcemy wejść do londyńskiej Tower. Za rodzinny bilet (dwoje dorosłych i do trójki dzieci) płacimy £70. To równowartość ok. 350 zł. Płatność złotówkową kartą banku należącego do czołowej piątki w Polsce, to wydatek ponad 390 zł, czyli różnica prawie 11,5%. Przykład z górnej półki, ale „z życia wzięty”.

Jeszcze ciekawiej jest, gdy postanowimy wypłacić pieniądze z bankomatu. W większości banków dojdzie do tego dodatkowa prowizja za wypłatę z „obcej” maszyny, np. 3%, nie mniej niż 9 zł, co w naszym przykładzie podnosi koszt wizyty w Tower do ok. 402 zł, czyli straty sięgają prawie 15%!

Częściowym ratunkiem może być system DCC dostępny w wielu miejscach turystycznych, oznaczonych charakterystycznym logo z tymi trzema literami, często z napisem „Pay in your currency”. Umożliwia on zapłatę we własnej walucie. Transakcja jest przeliczana po kursie organizacji płatniczej (z reguły lepszym, niż bankowy). Nie nadziewamy się na podwójne przewalutowanie ani na prowizję, bo dla naszego banku to normalna transakcja w złotówkach. Jeśli w punkcie dostępny jest system DCC, na terminalu pojawi się opcja zapłaty w złotówkach z podanym kursem, po którym zostanie przeliczona waluta. Nie jest to jednak system powszechny i nie występuje w większości bankomatów.

Sprawdź dokładnie tabelę opłat i prowizji swojego banku, jeśli zamierzasz korzystać ze swojej złotówkowej karty. A najlepiej korzystaj z niej tylko w Polsce.

Czytaj także: Nadchodzi czas złota?

Wymiana gotówki za granicą

W teorii świetna sprawa. Bierzemy za granicę gotówkę w złotówkach, wymieniamy na bieżąco w kantorach tyle, ile potrzebujemy, a resztę przywozimy do Polski. Jak zwykle problemy zaczynają się w praktyce.

Po pierwsze, złotówki są w pełni wymienialne i w Europie nie będzie problemu z ich przyjęciem. Gorzej w bardziej egzotycznych krajach. Tam musisz liczyć się z długim poszukiwaniem kantoru, który przyjmie naszą walutę lub kiepskim kursem. Rozwiązaniem jest branie na wakacje dolarów lub euro, ale tu znowu nadziewamy się na podwójne przewalutowanie.

Drugim problemem jest miejsce wymiany. Najczęściej w egzotycznych krajach. Nie warto ufać punktom wymiany w obskurnej budce albo cinkciarzom oferującym walutę na ulicy. Niemal na pewno dostaniesz kiepski kurs, a co gorsza możesz się nadziać na fałszywki. Jeśli nie jesteś dobrze zaznajomiony z wyglądem miejscowej waluty, przygotowanie fałszywek jest dość proste. Można nawet użyć starych, wycofanych z obiegu banknotów. Jeśli masz wątpliwości co do punktu wymiany walut, poszukaj lepiej banku. Kurs będzie gorszy, ale dostaniesz prawdziwe pieniądze.

Po trzecie, kantor stacjonarny na tobie zarabia. I to niemało. Na początek znany nam już spread. Warto zaznajomić się z kursem średnim, publikowanym przez NBP, by nie przepłacić. Do tego prowizja. Pół biedy, jeśli prowizja ma wartość procentową. Wówczas wystarczy odpowiednio zmodyfikować kurs podawany na tablicy. Gorzej jeśli ma wartość kwotową (np. €10 od każdej transakcji). To czyni transakcje w drobnych kwotach kompletnie nieopłacalnymi.

I wreszcie kwestia bezpieczeństwa. Jeśli ktoś cię okradnie, to pożegnaj się z pieniędzmi. O ile wartościowe przedmioty być może odzyskają miejscowi stróże prawa, o tyle gotówka zniknie bezpowrotnie. Złodzieje często obserwują kantory i banki. Nigdy nie trzymaj całej gotówki w jednym miejscu i zawsze miej jakieś rezerwowe źródło pieniędzy (np. polską kartę), które trzymasz poza portfelem.

Czytaj także: Inflacja i niskie stopy procentowe – jak chronić oszczędności?

Wymiana gotówki w kraju

W Polsce kantory stacjonarne znajdziemy niemal na każdym kroku, zwłaszcza w dużych miastach. To opcja dla konserwatystów, którzy chcą lepszego kursu niż w banku, ale nie ufają internetowym „wynalazkom”.
Większość wad kantorów, które już wymieniłem, odnosi się do kantorów krajowych. Zwłaszcza w kwestii bezpieczeństwa i spreadu. Jeśli jedziesz do egzotycznego kraju, kantor może nie mieć potrzebnej ci waluty lub odpowiedniej jej ilości.

Krajowe kantory mają jednak kilka przewag nad zagranicznymi. Po pierwsze, niektóre kantory, w najbardziej turystycznych miejscach nie biorą prowizji, więc twoim jedynym kosztem jest spread. Po drugie zmniejsza się ryzyko oszustwa, bo we własnym kraju łatwiej odróżnić uczciwe przedsiębiorstwo od podejrzanego. I wreszcie, skoro już mamy komuś płacić za przewalutowanie, lepiej zapłacić rodakowi i wesprzeć krajową gospodarkę.

Minusem jest konieczność zakupu całej gotówki w jednej transakcji. Choć można dzięki temu wynegocjować lepszy kurs, to łatwo pomylić się przy szacowaniu potrzeb. Wówczas trzeba dokupować obcą walutę za granicą lub szukać sposobu na pozbycie się pozostałości po powrocie do kraju.

Czytaj także: Fotowoltaika napędzi ceny srebra

Konto walutowe w polskim banku

Każdy polski bank ma w ofercie konto walutowe, na którym możesz gromadzić środki. Różnią się oferowanymi walutami oraz kosztami obsługi.

W większości banków konta ograniczone są do „wielkiej trójki”, czyli EUR, USD, GBP oraz ewentualnie CHF. Są też jednak banki (np. PKO BP, Idea Bank, Deutsche Bank), które oferują więcej, nawet kilkanaście różnych walut. Jeśli jednak szukasz czegoś bardzo egzotycznego, zwłaszcza poza Europą, szanse powodzenia są dość małe.
Konta walutowe mają dwa podstawowe plusy: banki wydają do nich karty płatnicze, a przechowywane na nich środki są objęte gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.

Wady? Po pierwsze, przelewając na takie konto złotówki, trzeba liczyć się ze spreadem i to w wysokim, bankowym wydaniu. Przeliczenie nie nastąpi po kursie NBP. Po drugie, większość kont i wydawanych do nich kart jest dodatkowo płatna. Szczegóły znajdziecie w bankowych Tabelach prowizji i opłat. Dość łatwo znaleźć bezpłatne konto walutowe, ale karty z reguły kosztują kilka euro rocznie. Sprawdź też koszty wypłaty gotówki z bankomatu, jeśli planujesz z niego korzystać.

Osoby zamożne powinny rozważyć ofertę Citi Priority. Bank oferuje bezpłatne konta walutowe w USD, GBP, CHF i EUR. Nie płaci się za przewalutowanie, a jedną kartę można „podpinać” pod wszystkie posiadane konta, tak złotówkowe, jak i walutowe. Niestety, wymagane jest min. 5 tys. zł miesięcznych wpływów na konto oraz posiadanie jednego z produktów kredytowych banku (np. karty kredytowej). W przeciwnym wypadku za tę przyjemność zapłacimy 30 zł miesięcznie.

Najlepszą obecnie ofertą w tym segmencie jest konto walutowe Nest Banku (dawny Smart Bank). Konto jest bezpłatne, podobnie jak karta, jeśli to twoja jedyna karta w tym banku (nie daj sobie wcisnąć złotówkowej). Minusem są płatne przelewy z konta i wypłaty z zagranicznych bankomatów oraz ograniczenie oferty do EUR, USD i GBP.
Nawet w Nest Banku napotkamy na znaczący spread. Jak go ominąć? Najlepiej korzystając z internetowych kantorów.

Czytaj także: Srebro – cichy „czarny koń”

Kantory internetowe

W Polsce mamy sporo podobnych przedsiębiorstw. Oferują one błyskawiczną wymianę waluty, po bardzo korzystnym kursie, ze spreadem w wysokości ułamków procenta. W większości e-kantorów potrzebujesz dwóch kont w banku: złotówkowego i walutowego. W celu dokonania transakcji przelewasz kantorowi złotówki, kantor przelicza je po ustalonym kursie, a walutę wpłaca na wskazane przez ciebie konto walutowe. Oczywiście działa to też w drugą stronę.

W niektórych kantorach możesz przechowywać środki przez pewien czas w ich „wirtualnym portfelu”. Powinny one wówczas posiadać status krajowej instytucji płatniczej, nadany przez Komisję Nadzoru Finansowego. Dla ogólnego bezpieczeństwa warto też sprawdzić, jak długo kantor działa na rynku i jakie opinie na jego temat krążą w internecie.
Istnieją również giełdy walutowe (największą jest Walutomat) działające na zasadzie społecznościowej. To znaczy, że transakcje zawierasz z innymi użytkownikami niczym na giełdzie papierów wartościowych. Zyskiem platformy wymiany jest prowizja (we wspomnianym Walutomacie 0,2% przy kwotach poniżej 200 tys. zł).

Czy można korzystać z kantoru internetowego nie posiadając konta walutowego w banku? Rkantor.com należący do Raiffeisen Polbanku umożliwia podjęcie wymienionej gotówki w dowolnym oddziale ich banku. Dotyczy to następujących walut: PLN, EUR, USD, CHF, GBP, CAD, CZK, DKK, HUF, JPY, NOK, SEK, a kwota musi być wielokrotnością 50 w danej walucie. Rkantor.com umożliwia również wypłatę w bankomatach Euronetu na SMS, ale dotyczy to wyłącznie euro i krajowych maszyn posiadających tę opcję.

Ciekawym rozwiązaniem może pochwalić się Kantor Alior Banku. Jako jedyny wydaje karty płatnicze (Master Card). Co więcej, karty są bezpłatne, jeśli wykonasz jedną bezgotówkową transakcję w ciągu pół roku po otrzymaniu. Można też nimi dokonać jednej bezpłatnej wypłaty w miesiącu, w zagranicznym bankomacie. Karta daje dostęp do kantorowej „portmonetki”, można więc na bieżąco dokupować walutę i korzystać z niej dzięki karcie płatniczej.
Wady Aliora? Kantor należy do Alior Banku, ale nie obejmuje go Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Z tego względu nie jest to dobre miejsce do trzymania oszczędności walutowych. Ponadto oferuje karty tylko dla kont w „wielkiej trójce”, czyli USD, GBP i EUR.

Czytaj także: Nadchodzi czas złota?

Podpowiedzi i porady

  • Karta do konta dolarowego Alior Banku to świetne narzędzie do płatności w egzotycznych walutach poza Wielką Brytanią i strefą euro, a to dlatego, że transakcje przeliczane są na dolary po kursie Master Carda, zbliżonym do kursu NBP. Nie warto jednak nią płacić przy transakcjach w euro i funtach, bo wówczas natkniemy się na podwójne przeliczenie.
  • W Niemczech występują spore problemy z płatnościami kartowymi. Nasi zachodni sąsiedzi stworzyli własny system płatności nazywany eCash. W wielu miejscach sprzedawca nie przyjmie Visy ani Master Carda. Te karty akceptują jedynie miejsca, w których przewija się wielu obcokrajowców (np. stacje benzynowe przy autostradach). Nieco powszechniej przyjmowane są Maestro i Visa Electron, ale najbezpieczniej mieć pewną kwotę w gotówce. Bankomaty akceptują wszystkie wydawane w Polsce karty.
  • W kantorach walutowych najlepsze kursy będą w dni powszednie, w godzinach działania rynku Forex, co umożliwia kantorom natychmiastowe upłynnienie waluty z zyskiem na rynku. W weekendy spread jest znacznie wyższy, by zabezpieczyć kantor przed stratą przy wahnięciach kursu.
  • Nawet jeśli twój bank lub kantor walutowy nie pobiera prowizji przy wypłacie z bankomatu, może wystąpić prowizja miejscowego operatora, rzędu nawet kilkudziesięciu złotych. Sprawdź, jak wygląda to w kraju, do którego jedziesz.

Czytaj także: 9 rzeczy, o których musisz pamiętać przed kryzysem

Photo by Patrick T’Kindt on Unsplash