Ślub i wesele – co zrobić, żeby nie porwały was koszty

Ona w białej sukni, on w wytwornym garniturze, pełny kościół i zabawa do białego rana wśród rodziny i przyjaciół. A potem pobudka z kilkudziesięciotysięcznym zadłużeniem z odsetkami na lichwiarski procent. Przy odrobinie rozsądku można mieć pierwsze i uniknąć drugiego.

Czytaj także: Pierścionek zaręczynowy na walentynki? Stwórz swój własny!

Polski ślub to wielkie wydarzenie, obwarowany cała masą konwenansów, niezrozumiałych dla osób z zachodniej Europy. Wiele rzeczy „wypada” lub „nie wypada”. Efektem jest gigantyczny rachunek za jedno przyjęcie. Czy naprawdę to najlepszy sposób na start we wspólne życie?

Kilka lat temu sam szykowałem się do tego ważnego dnia. Do dziś jesteśmy szczęśliwym małżeństwem, ale wiem, że pewne rzeczy można było zrobić mądrzej. Poniższe rady to efekt moich własnych doświadczeń oraz rozmów z innymi parami, które w ostatnich latach brały ślub.

Czytaj także: Prezent ślubny i komunijny, który zaprocentuje w przyszłości

1. Kto decyduje, kto płaci?

Moi rodzice i teściowie okazali sporo zrozumienia dla naszych pomysłów i właściwie dali nam wolną rękę przy organizacji, ale nie zawsze tak jest. Zdarza się, że rodzice już na samym początku mają swoją wizję wesela ukochanych dzieci. Nie ma w tym nic złego, dla niektórych może to być wręcz zdjęcie z głowy ciężkiego problemu. Znacznie gorzej, kiedy starsze pokolenie ma w głowie wizję wesela, która kompletnie nie pokrywa się z pomysłami państwa młodych.

Dlatego na samym początku ustalcie jasno z rodzicami podział kompetencji. Najlepiej byłoby, gdybyście mieli we wszystkim prawo weta, ale czasami trzeba coś odpuścić.

Od samego początku jasno powiedzcie kto za co płaci. Pamiętajcie, że to daje sporą moc. Osoba płacąca najczęściej będzie osobą decyzyjną. Z drugiej strony daje to świetny argument w rozmowach z rodzicami. Jeśli ich pomysły będą za bardzo ekstrawaganckie zawsze możecie spytać się, czy są gotowi za to zapłacić. Podobnie z nielubianymi członkami rodziny – jeśli rodzice koniecznie chcą ich zaprosić, niech poniosą koszty takiego gościa.

2. Przemyślcie ilość zaproszonych gości

Naprawdę potrzebujecie wesela na dwieście osób, na który zjadą się kuzyni siódmego stopnia i dziesiąta woda po kisielu? Jeśli obrazi się jakaś ciotka, którą widujecie raz na pięć lat na pogrzebach, czy zmieni to cokolwiek w waszym życiu?

Wiadomo, że chcielibyście mieć w tym dniu przy sobie wszystkich przyjaciół. Ale być może tych dalszych znajomych można zaprosić tylko do kościoła, a tydzień-dwa potem zorganizować dla nich imprezę przy grillu w luźniejszej atmosferze i z mniejszymi kosztami.

3. Nie bierzcie pożyczek ani kredytów

„Zastaw się, a postaw się”, co? Człowieka, który wymyślił to powiedzenie miałbym ochotę udusić. Nie ma nic gorszego niż początek wspólnego życia z pożyczką konsumencką na karku. Zamiast wić wspólne rodzinne gniazdko będziecie harować w pocie czoła, bo jak miecz Damoklesa wisieć będzie nad Wami Jej Wielmożność Rata.

Zrezygnujcie z płonącego prosiaka, pokazu sztucznych ogni i żonglera zabawiającego dzieci. A jeśli nie chcecie i to wszystko MUSI się znaleźć na Waszym wymarzonym weselu, to przełóżcie uroczystość o rok i sfinansujcie wszystko z odłożonych w tym czasie oszczędności.

Możecie wyjść z założenia, że to co dostaniecie „w kopercie” pokryje koszty ślubu i pozwoli spłacić kredyt. Wątpię. Ewentualnie pokryje koszty wynajęcia sali i cateringu, a i to niekoniecznie.

4. Rozłóżcie przygotowania w czasie i porównujcie oferty

Wiele rzeczy można załatwić wcześniej, zwłaszcza salę. Pozwoli Wam to zaoszczędzić masy nerwów. Skumulowanie obowiązków na kilka miesięcy przed weselem to najlepszy sposób na wyczerpanie fizyczne i psychiczne.

Ponadto jeśli macie problemy z odkładaniem pieniędzy, rozłożenie przygotowań na dłuższy czas pozwoli Wam na finansowanie wszystkiego z bieżących przychodów, bez konieczności sięgania po dług.

Na rynku ślubnym już panuje ogromna konkurencja, a będzie jeszcze lepiej (dla klientów). Wyż demograficzny lat 80-tych już właściwie skończył się żenić i wychodzić za mąż, więc liczba wesel będzie spadać. Malejący popyt naturalnie wywoła konieczność obniżenia cen. Jeśli dacie sobie minimum rok na przygotowania, nie macie presji czasowej i możecie do woli przebierać w ofertach i grymasić, czy chodzi o salę, fotografa, oprawę muzyczną czy cokolwiek innego.

Pamiętajcie, jesteście klientem, nie petentem. Możecie i powinniście negocjować. Z każdym usługodawcą określcie dokładnie warunki kontraktu. Do której będzie grał DJ i ile będzie kosztowało ewentualne przedłużenie? Ile zdjęć powinien Wam przekazać fotograf?

Szczególnie starannie przyjrzyjcie się warunkom na sali, bo to tam można stracić i zyskać największe pieniądze. Czy dania z obiadu mają wrócić na salę w podgrzewaczach jako zakąski czy może zostaną Wam zapakowane i wydane po weselu? Jaki będzie skład menu weselnego? Czy możecie przywieźć na salę własny alkohol, owoce i ciasta? Do której macie zapewnioną obsługę kelnerską?

5. Kupcie złoto na obrączki

Obrączka w salonie jubilerskim to niebagatelny wydatek. Zakup złota na własną rękę pozwala obniżyć koszt przygotowania obrączek nawet o kilkadziesiąt procent. Wszystko dlatego, że sztabki to złoto czyste (próba .9999 lub wyższa), podczas gdy obrączki wykonuje się najczęściej ze stopu o czystości .585.

Wielu jubilerów chętnie wykona dla Was obrączki przetapiając sztabkę złota lub ze złomu złota. A dodatkowo możecie wówczas zamówić oryginalny i niepowtarzalny wzór, niedostępny w masowej sprzedaży.

6. Pomyślcie o logistyce

Z moich obserwacji wynika, że to kwestia, która najczęściej kuleje na naszych weselach. Ślub w kościele parafialnym na jednym końcu miasta, a wesele na drugim lub w miejscowości kilkanaście kilometrów dalej. A goście?

Wynajęcie sali weselnej na odludziu może być minimalnie tańsze, to prawda. Ale jeśli doliczycie do tego koszty wynajęcie autobusu dla gości weselnych, noclegów lub zorganizowania kierowcy/kierowców do rozwożenia gości po imprezie, może przestać być tak różowo. Oczywiście możecie też zlekceważyć ten problem i pozwolić, żeby goście sami się martwili tą kwestią. Bez wątpienia większość wujków prowadzących „na ochotnika” samochody z członkami rodziny będzie zachwycona.

W naszym przypadku udało się zorganizować wesele w centrum miasta z kościołem w zasięgu krótkiego spaceru. W efekcie wszystkie problemy logistyczne odpadały, bo każdy mógł spokojnie dojechać i wrócić transportem publicznym, ewentualnie taksówką bez rujnowania budżetu.

7. Zespół czy DJ?

Wiadomo, wesele to tańce. Tradycyjnie do tych tańców przygrywa jakaś kapela zarzynająca „złote przeboje” w discopolowej konwencji. Niektórzy to lubią i nie w tym nic złego. Zastanówcie się jednak, czy DJ-wodzirej nie będzie lepszym pomysłem. Utwory taneczne będą w oryginalnym wykonaniu, a płacenie jednemu człowiekowi jest znacznie tańsze niż cztero-pięcioosobowej kapeli, nie mówiąc o kosztach obiadu dla nich, który przecież również należy wykupić.

Oczywiście są kapele weselne, które ciekawie zinterpretują popularne utwory, zagrają kilka swoich i dadzą niezapomniany show. Ale nie oczekujcie, że będą równie tani co zbieranina kolegów z podwórka z keyboardem, akordeonem i gitarą z platynowoblond pięknością na wokalu.

8. Unikajcie jednorazówek

Wiadomo, suknia ślubna jest jednorazowa i więcej nie pójdziesz w niej na żadną uroczystość. Ale jeśli masz dość typową figurę, warto przejrzeć komisy i serwisy aukcyjne. Wiele sukien używanych jest w zaskakująco dobrym stanie. Pewna znajoma kupiła używaną suknię, wzięła ślub, po czym odsprzedała ją za taką samą cenę co kupiła!

W przeciwieństwie do sukni, buty można użyć więcej razy, pod warunkiem, że nie będą śnieżnobiałe. Beżowy/cielisty kolor też powinien nieźle wyglądać do sukni ślubnej, a potem można je ubrać na inne okazje.

Niektórzy lubią poszaleć z ubiorem pana młodego, ale lepiej pójść w klasykę, którą będzie można wykorzystać na inne uroczystości lub w pracy. Mój garnitur ślubny do dziś świetnie mi służy na spotkaniach biznesowych. Przy doborze polecam ślubny poradnik Mr Vintage.

9. Nie kupujcie nic „ślubnego”

Wiele osób, zwłaszcza pań, dostaje amoku na myśl o ślubie i łatwo wtedy im wcisnąć tandetę za duże pieniądze. A sprzedawcy świetnie o tym wiedzą, dlatego wszystko z przymiotnikiem „ślubny” w nazwie od razu będzie znacznie droższe.

Jeśli tylko macie możliwość, to nie zdradzajcie, że coś ma być ślubne. Począwszy od garnituru, przez kwiaty po podróż poślubną.

10. Potrzebujecie poprawin?

Ach, poprawiny. Moja ulubiona część ceremoniału ślubnego. [Dla jasności: to był sarkazm]

Na pewno kojarzycie ten obrazek. Z trudem wyrwani ze snu po sobotniej popijawie goście z monstrualnym kacem usiłują wlać barszczyk w wywracające się na lewą stronę żołądki, potraktowane poprzedniego dnia wybuchową mieszanką tłustego jedzenia i alkoholu. Wszyscy z podkrążonymi oczami, zmęczeni, niecierpliwie wyglądają momentu, kiedy będzie już wypadało wyjść i leczyć tupot białych mew w zaciszu własnej sypialni.

Oczywiście przerysowuję, ale z moich doświadczeń wynika, że większość poprawin wygląda podobnie. Rezygnacja z niedzielnej imprezy pozwala zaoszczędzić spore pieniądze, a większość gości będzie wręcz wdzięczna. Jeśli macie taką możliwość, można zastąpić poprawiny imprezą na działce dla grona najbliższych osób w luźnej atmosferze.

W dzisiejszych czasach nic nie jest pewne, ale biorąc ślub najczęściej oczekujemy, że będzie to ostatnie wesele w życiu. Więc jeśli macie sprecyzowaną wizję tej uroczystości to oczywiście szalejcie do woli, ale na miarę swoich możliwości. I wszystkie najlepszego na nowej drodze życia!

fot. Unsplash, pixabay.com, CC0

 

English (angielski)