Oszczędzanie w kuchni

Wydawać by się mogło, że kuchnia nie jest miejscem, w którym marnuje się pieniądze, i że nadmierne wydatki powstają raczej na poziomie zakupów. Ale nie jest to prawdą. Nadmierne wydatki powstają w sklepie, ale później dochodzi również do marnowania surowców na etapie produkcji oraz logistyki. Jednym słowem – jeśli chcemy zoptymalizować koszty wyżywienia, musimy myśleć o tym procesie jako o całości.

Praca u podstaw

To ile i jak konsumujemy, jest uzależnione od naszych przyzwyczajeń, upodobań kulinarnych, liczebności rodziny, ilości wolnego czasu oraz umiejętności. Jeżeli ktoś żywi się wyłącznie mrożoną pizzą, prawdopodobnie wydaje na jedzenie dużo i żywi się kiepsko. Niewiele tu zdziałamy, poza solidną pracą u podstaw.

Najlepszą i najbardziej oszczędną kuchnią była zapewne ta, którą uprawiali nasi rodzice i dziadkowie w chudych latach PRLu. Była to kuchnia ekonomiczna, prosta, tradycyjna, czasem może nieco eksperymentalna (np. sok pomarańczowy z marchwi albo keczup z marchwi). Jeśli ktoś nie przepada za tradycyjnym schabowym z kapustą, zawsze może urozmaicić swój jadłospis przepisami z innych kuchni tradycyjnych, które ukształtowane zostały przez kiepską sytuację ekonomiczną (np. włoska czy meksykańska). Zresztą nie chodzi bynajmniej o jedzenie smażonego mięsa. Ogólnie rzecz biorąc jest ono droższe niż warzywa, więc na zdrowie wyjdzie nam, jeśli ograniczymy się do 2-4 dni mięsnych w tygodniu.

Czytaj także: Wyrzucamy nawet 9 mln ton jedzenia rocznie. Polska w niechlubnej czołówce UE

Pułapka fitnessu

Jedzenie fit jest bardzo modne, a wiadomo, że jak coś jest modne, to znaczy, że istnieje rynek. We wszelkich mediach promuje się dziś zdrowy i aktywny tryb życia. Reklamy przesycone są smukłymi dziewczętami wcinającymi jogurt z muesli i hummus. Sklepy ze zdrową żywnością to prawdziwy hit. A często także i szok dla portfela, bo maleńki słoiczek eko-bio-fit hummusu bez GMO kosztuje tyle, co dobrej klasy auto… No, może bez przesady. Ale do tanich nie należy. Oferowanie całościowego lifestyle`u z siłownią, ubiorem sportowym i drogą żywnością fit, to idealna maszynka do drenowania portfeli.

Dawniej jadło się mniej i nie jeździło się wszędzie samochodem. Zapewne nie każdemu posłuży dieta oparta o schab i kapustę, nawet jeśli porcje będą zmniejszone, ale z pewnością można znaleźć jakiś sensowny, złoty środek.

 

Ile kupować i ile gotować?

Z własnego doświadczenia wiem, że największe marnowanie żywności występuje w parze z dwoma czynnikami: dzieci oraz bałagan w lodówce.

W pewnym wieku dzieci robią się koszmarnie wybredne. Bardzo często wyrzuca się połowę lub nawet większość nałożonej porcji. I co gorsza, trzeba wydać w zamian paluszki rybne. Rozwiązaniem tego problemu może być ograniczenie jadłospisu do kilku dań, akceptowalnych dla wszystkich członków rodziny. Opracowanie właściwej gramatury statystycznej porcji to podstawa i najlepiej zrobić to poprzez każdorazowe jej zmniejszanie. Aczkolwiek gotowanie na styk też nie jest idealnym rozwiązaniem, ponieważ faktor „głodności” bywa zmienny. Można popróbować dań typu „eintopf” (jednogarnkowe – fasolka po bretońsku czy gulasz), które można jeść przez dwa-trzy dni oraz brać do pracy (domowe jedzenie do pracy to również istotny element ekonomicznego żywienia).

Bałagan w lodówce bywa przyczyną nadmiernych zakupów. Wystarczy, że nie doszukamy się musztardy, aby trafiła ona na listę zakupów. A gdy tylko kupimy dżem, okazuje się, że jednak były trzy słoiki, z czego dwa się przeterminowały (były tuż za zgniłym bakłażanem i spleśniałym gzikiem). Sam od lat staram się wprowadzić żelazną dyscyplinę, że górna półka jest przeznaczona na produkty do natychmiastowego spożycia (gotowe dania, otwarte opakowania etc.), średnią na zamknięte opakowania, ale z krótkim terminem ważności oraz dolna, na rzeczy o długim terminem ważności. Niestety nie jest to łatwe, kiedy musimy zmieścić w lodówce wielki gar zupy z soczewicy oraz patelnię ragoût z renifera.

Zamrażarka, kuchenka, czajnik

Kolejną kwestią są sprzęty wykorzystywane w kuchni, a mogące stanowić źródło oszczędności lub wręcz przeciwnie. Lodówka i czajnik elektryczny plasują się w czołówce urządzeń, które w największym stopniu zużywają energię elektryczną. Jeżeli kupujemy nową lodówkę, warto rozważyć wyższą klasę energetyczną. Nie bez znaczenia jest także sposób użytkowania oraz stan techniczny. Na większe zużycie prądu przez lodówkę wpływ mogą mieć takie rzeczy jak uszkodzona uszczelka, pozostawienie otwartych drzwi lub wkładanie do lodówki ciepłych dań. Szerzej o lodówce i czajniku pisaliśmy w tekście Oszczędności pod napięciem.

Oszczędzić można także na kuchence elektrycznej, ale wymaga to nieco wprawy. Należy opanować do perfekcji umiejętność wyłączania kuchenki w odpowiednim momencie. Płyta stygnie stosunkowo powoli (o czym boleśnie przekonał się każdy, kto próbował za wcześnie przetrzeć ją ręcznikiem kuchennym), więc ziemniaki, ryż czy inne dania, mogą spokojnie dochodzić przy wyłączonej płycie.

Mrożenie

Aż trudno wyobrazić sobie, ile rzeczy można mrozić. Oprócz tradycyjnego koperku i nadmiaru mięsa, można zamrozić pieczywo (powtórnie upieczone jest przez pewien czas świeżutkie jak wprost z piekarni), mleko, wino, sosy, starty ser żółty, a także gotowe dania (popakowane w praktycznych pojemniczkach).

Podobnie jak w przypadku lodówki, warto zadbać o porządek w zamrażarce, inaczej możemy pewnego dnia znaleźć pęto pięcioletniej kiełbasy.

fot 1. Unsplash, pixabay.com, CC0

fot. 2 kaboompics, pixabay.com, CC0