Na zakupy z listą

Podobno chodzenie na zakupy z listą to obciach. W sumie nie do końca wiem dlaczego. Lista zakupów ma świadczyć o nieporadności, o zawodnej pamięci czy też może demencji starczej? Chodzę z kartką, z telefonem, jak się da. Bez listy zakupów nawet nie ruszam do sklepu!

Listę zakupów warto zrobić przynajmniej z dwóch, ważnych powodów:

  1. by nie zapomnieć kupić czegoś ważnego, o czym zwykle się nie pamięta (np. ketchup).
  2. by nie błądzić i nie zastanawiać się, czy coś jest w domu, czy tego nie ba, bo w efekcie wyjdziemy ze znacznie większą ilością produktów, niż potrzebowaliśmy.

Sprowadza się to ostatecznie do tego, by nasza lodówka była zaopatrzona w sposób racjonalny i optymalny, również z finansowego punktu widzenia. Posiadanie dużych zapasów ogórków kiszonych to rzecz, którą da się wytłumaczyć. Ale nie wtedy, gdy w kolejnym tygodniu ma być na nie promocja.

Spójrzmy na to tak: zamiast błąkać się po sklepie bez celu, wykonujemy precyzyjnie zaplanowany obchód, obskakując przy tym kolejne stanowiska: chleb, warzywa, mięso, wędliny, nabiał etc. Przy okazji rzecz sakramencko ważna: znajomość terenu wroga. Bez niech, nawet z listą będziemy błądzić (sieci o tym wiedzą, więc czasem podstępnie zmieniają układ stoisk, by zatrzymać nas jak najdłużej). Dlatego zakupy warto robić w jednym, swoim sklepie (takim, do którego mamy najbliżej, lub należącym do tej samej sieci – zwykle mają standaryzowany układ). Takie podejście pozwala nam zaoszczędzić zarówno pieniądze, jak i czas.

Listę zakupów można napisać na kartce, wysłać sms`em (jeżeli na zakupy planujemy wstąpić w drodze z pracy) lub skorzystać z jednej z tych fikuśnych aplikacji na smartfona. Jest ich na rynku kilka. Warto wybrać taką, która umożliwia współdzielenie list czy automatycznie generuje listę najczęściej kupowanych produktów. Przydadzą się także informacje o promocjach.

Robienie zakupów z listą nie jest objawem demencji, a raczej sprytu. Dlatego warto jednak spróbować. To nic nie kosztuje!

fot. Bruce Turner, flickr.comCC BY 2.0