Księgi kolekcjonerskie to biżuteria w bibliotece [WYWIAD]

O inwestowaniu w księgi kolekcjonerskie, czynnikach wpływających na ceny wyjątkowych wydawnictw i programie mecenatu sztuki rozmawiamy z Arturem Sobolewskim, członkiem zarządu Domu Emisyjnego „Manuscriptum”.

Czytaj także: Kronika Galla Anonima. Kolekcjonerskie wydanie i oryginalna inwestycja

Czy inwestowanie w książki faksymilowe, księgi jubilerskie czy art-booki to dobry pomysł? Czy tego typu księgi zwiększają, wraz z upływem czasu, swoją wartość?

Artur Sobolewski: Dziś tego typu kolekcje to w Polsce najdynamiczniej rosnący trend kolekcjonerski. Polacy docenili nie tylko wartość historyczną faksymiliów, które przecież na świecie od lat cieszą się dużym uznaniem, docenili wartość estetyczną ksiąg jubilerskich i art-booków, ale przede wszystkim potencjał zwrotu z takiej inwestycji.

Co najczęściej motywuje ludzi do zakupu tego typu ksiąg? Czy traktują to jako inwestycję alternatywną, czy może chcą w ten sposób wzbogacić swój dom o nietypowe, oryginalne dzieło? A może są jeszcze jakieś inne powody?

Wiele czynników składa się na to, że ludzie decydują się nabyć tego typu księgi. Ich ceny, choć wysokie, nie są dla nikogo zaskoczeniem, nie bez kozery mówi się, że te księgi to biżuteria w bibliotece, a biżuteria jak wiadomo jest cenna. Każda księga jest rękodziełem, wykonanym z niezwykłym pietyzmem przez ekspertów różnych dziedzin. Każda powstaje kilka tygodni, ale jej trwałość to kilka wieków, jeśli nie wieczność. Budzą podziw każdego, bez względu na to, jaki kto ma gust.

Limitacje nakładów i ścisła ich kontrola (dzieła są certyfikowane notarialnie) dodatkowo gwarantują, że nabywca jest jednym z niewielu, a jak wiadomo im mniejsza podaż, tym większy popyt. Kiedy krótki nakład skończy się na rynku pierwotnym, nabyć każdą z nich można tylko z rynku wtórnego, a ten jak wiadomo w takich sytuacjach jest bezlitosny. Doświadczenia naszych sąsiadów z Niemiec czy kolegów ze Szwajcarii pokazały, że tego typu księgi na rynku wtórnym stają się dostępne za wielokrotność ceny pierwotnej. Zdarzało się, że ceny wykupu były nawet o 300% wyższe.

Czytaj także: Gall – anonimowy świadek źródeł naszej historii

Co w głównej mierze stanowi o wartości takich wydawnictw jak „Kaplica Sykstyńska”, „Złota Biblia Papieska” czy manuskrypt Rzewuskiego? To niski, limitowany nakład, wyjątkowa oprawa jubilerska, a może jeszcze coś innego?

Myślę, że każdy kupuje takie księgi z innych powodów. Jedni kupują przez sentyment do historii lub sztuki, inni przez wzgląd na ich absolutną wyjątkowość lub względy estetyczne, a jeszcze inni z nadzieją, że wkrótce limitowany nakład wyczerpie się i będą mogli być posiadaczami ksiąg, które są niedostępne.

O wartości decyduje wiele czynników, jak choćby połączenie najnowocześniejszej technologii poligraficznej z tradycją sztuki introligatorskiej, czy uszlachetnione kruszcem oprawy i oczywiście krótkie serie nigdy nie wznawianych nakładów. Każdy kolekcjoner znajduje inną wartość, która jest dla niego nie do przecenienia. Często słyszymy, że nasze księgi to prawdziwe dzieła sztuki, a sztuka jak wiadomo zawsze będzie zachwycać… zawsze będzie w cenie.

Przy „Kaplicy Sykstyńskiej” pojawia się też wątek programu mecenatu. W jaki sposób nabywcy tego dzieła jednocześnie stają się mecenasami sztuki?

Kaplica Sykstyńska, ze względu na usytuowanie geograficzne, od zawsze jest narażona na destrukcję spowodowaną potencjalnym trzęsieniem ziemi. To spędzało sen z oczu każdemu jej kustoszowi czy dyrektorowi Muzeów Watykańskich. Mówi się, że dzieła Kaplicy Sykstyńskiej to najcenniejszy skarb Watykanu i wystarczy przyjrzeć się im na miejscu, by zdać sobie sprawę skąd takie obawy o ich przetrwanie.

Kiedy okazało się, że nie ma nigdzie udokumentowanej cyfrowo całej powierzchni Kaplicy na wypadek właśnie takiego kataklizmu, natychmiast zapadła decyzja, by nie zwlekać z takim projektem. Włoski wydawca Scripta Maneant zorganizował fotograficzną kampanię, jakiej nie było nigdzie wcześniej na świecie, w żadnej przestrzeni historycznej. Zostali zaangażowani najlepsi eksperci, najbardziej zaawansowany sprzęt fotograficzny i software komputerowy, wszystko to, by udokumentować i uwiecznić sztukę dekorującą Kaplicę Sykstyńską, jak nigdy wcześniej nie zostało to zrobione. Potrzeba było wielu miesięcy ciężkiej pracy i pokonania wielu wyzwań przez bardzo wielu ludzi, by taka dokumentacja powstała.

Każda osoba, która decyduje się nabyć efekt tej pracy w postaci albumu jest świadoma tego wszystkiego, gdyż otrzymuje tę wiedzę w komplecie z albumem. Otrzymuje również imienny list z podziękowaniami z Muzeów Watykańskich za pośrednie współfinansowanie tego projektu, który był wielokrotnie droższy, niż składowa ceny wszystkich 1999 albumów.

Czytaj także: Festiwal Galla Anonima w oddziałach Goldenmark

Jak wygląda rynek ksiąg kolekcjonerskich w Polsce? Czy jest duży popyt i zainteresowanie tego typu wydawnictwami? Jak nasz kraj wypada na tle innych państw?

Na świecie trend ten jest znany od lat siedemdziesiątych. Do Polski dotarł ostatnimi laty, więc trudno porównywać się z krajami, gdzie trend jest już raczej kolekcjonerską tradycją.

A jak wygląda rynek wtórny, jeśli chodzi o księgi kolekcjonerskie? Czy zdarzają się sytuacje, że ktoś odsprzedaje kupioną wcześniej książkę i na tym zarabia?

Rynek kształtowany jest w głównej mierze przez emitentów dzieł, którzy już przy sprzedaży ustalają z klientem, czy zakupiona księga ma być traktowana jako inwestycyjna, czy wyłącznie bibliofilska (na użytek własny wyłącznie). Na świecie nie jest to tak kontrolowane jak u nas, bo księgi tego typu trafiają raczej na aukcje lub do antykwariatów, gdzie osiągają ogromne wartości. Wynika to z tej tradycji, o której mówiłem powyżej.

W Polsce antykwariaty nie maja takiego doświadczenie. Dlatego Manuscriptum z góry ustala z każdym swoim klientem, czy w sytuacji zamknięcia nakładu może kierować zainteresowanych pod adres pierwotnego nabywcy.