Polski złoty wrażliwy na wstrząsy finansowe. Jak szybko dotrze do nas kryzys?

Kryzys walutowy byłby w Polsce odczuwalny już po jednym dniu, a turbulencje na rynkach akcji i obligacji maksymalnie po pięciu – wynika z raportu przygotowanego przez DNB Bank Polska i Deloitte. Najgroźniejsze byłyby wstrząsy w strefie euro, a także na rynku brytyjskim, amerykańskim i chińskim.

Autorzy raportu „Kierunki 2017. Negatywne szoki gospodarcze. Stress–testy polskiej gospodarki w 2017 roku” wskazują, że zawirowania na światowych rynkach finansowych błyskawicznie przenoszą się do Polski. Dotyczy to zwłaszcza strefy euro, USA czy Wielkiej Brytanii, ale też Chin, Rosji czy Turcji.

W przypadku tąpnięcia kursów walut, wystarczy jeden dzień, by było ono odczuwalne w naszym kraju, z kolei krach na rynku akcji i obligacji dociera do Polski maksymalnie po 5 dniach.

Transakcje walutowe opierają się o przewidywaną reakcję rynków, więc inwestorzy błyskawicznie przenoszą swoje aktywa. Z kolei akcje i obligacje mają silniejsze powiązania z realną gospodarką, więc tempo rozprzestrzeniania się kryzysu zależy od mikro– i makroekonomicznych fundamentów gospodarki danego kraju – tłumaczą twórcy dokumentu.

Czytaj także: Kryzys Subprime, czyli jak zadłużenie ubogich Amerykanów wstrząsnęło światem

Kurs złotego silnie powiązany z euro i funtem

Autorzy raportu – w trakcie analizy rynków walutowych – śledzili wahania kursu złotego do dolara. A następnie badali, jak na ten kurs wpływają notowania par walutowych, w których powiązano dolara z euro, brytyjskim funtem, chińskim juanem, rosyjskim rublem, turecką lirą i ukraińską hrywną.

Z analizy wynika silne powiązanie kursu złotego z kursem euro i brytyjskim funtem. Spadkowi wartości tych walut w stosunku do dolara będzie towarzyszyć osłabienie złotego względem amerykańskiej waluty. W przypadku pozostałych walut, ich wahania wobec kursu dolara skutkują analogicznym zachowaniem złotego wobec dolara (jedynie w przypadku tureckiej liry zależność jest odwrotna), choć siła ich wpływu jest mniejsza – wyjaśnia Katarzyna Piętka-Kosińska, ekonomistka Deloitte.

Eksperci tłumaczą, że Rada Polityki Pieniężnej nie sygnalizuje zamiaru rychłego podniesienia stóp procentowych, więc impulsy walutowe będą miały swoje źródło przede wszystkim w polityce Europejskiego Banku Centralnego i amerykańskiego Fed.

Sytuacja gospodarcza w strefie euro poprawia się, a szacunki ECB wskazują na wzrost PKB w strefie euro sięgający 1,9 proc. w tym roku i 1,8 proc. w 2018 roku. Stopy depozytowe wciąż są ujemne, co może wpływać na ożywienie akcji kredytowej wśród przedsiębiorstw, a przewidywane wzmocnienie w gospodarce światowej będzie sprzyjać eksportowi ze strefy euro – prognozują autorzy raportu.

Z kolei w przypadku USA, amerykańska Rezerwa Federalna podniosła w czerwcu stopy procentowe o 0,25 pkt proc. do poziomu 1 – 1,25 proc. Fed podtrzymał również zapowiedź kolejnej podwyżki, co – jak zaznaczają eksperci – może zwiastować większą zmienność na rynkach walutowych w dalszej części tego roku.

Czytaj także: „Zielona wyspa” – Kryzys Subprime w Polsce

Rentowność polskich obligacji a cena długu w innych krajach

Jeśli chodzi o obligacje, autorzy raportu „Kierunki 2017” posłużyli się rentownościami na rynku wtórnym 10-letnich obligacji skarbowych analizowanych krajów, oprócz Ukrainy (z powodu braku danych).

Rentowność polskich papierów skarbowych najsilniej powiązana jest z rynkami obligacji dużych gospodarek strefy euro. W mniejszym stopniu z brytyjskim i rosyjskim oraz w niewielkim z chińskim, amerykańskim i tureckim. Rentowność polskich papierów skarbowych podąża za notowaniami obligacji we wszystkich analizowanych krajach, za wyjątkiem Rosji. Jeśli w Niemczech rośnie rentowność rządowego długu, to rośnie także w Polsce. Jednak gdy jego rentowność rośnie w Rosji, to w Polsce koszt pożyczania przez rząd maleje – tłumaczą eksperci.

Co to oznacza? Kiedy inwestorzy sprzedają niemieckie obligacje, doprowadzając do wzrostu ich rentowności, to sprzedają również polskie, wywołując podobny efekt. Jednak gdy wyprzedają oni obligacje rosyjskie, to za część uzyskanej w ten sposób gotówki kupują polskie papiery dłużne, co wobec wzrostu na nie popytu wpływa na obniżenie rentowności.

Polska gospodarka jest postrzegana przez pryzmat innych gospodarek UE. Dlatego w przypadku zawirowań na rynku rosyjskim, nasze obligacje traktowane są jako pewniejsza inwestycja – podkreślają autorzy raportu.

Czytaj także: Czy Polska zbankrutuje podczas kolejnego kryzysu?

Giełda reaguje na spadki akcji w innych krajach

Dodają, że równie mocne są wzajemne powiązania międzynarodowych rynków akcji, bowiem spadki na zagranicznych giełdach wpływają negatywnie na indeks WIG.

Najsilniejsze wahania kursów są przede wszystkim rezultatem zmian w największych gospodarkach strefy euro (w kolejności: Francji, Niemiec, Włoch i Hiszpanii), następnie w Wielkiej Brytanii, USA, Rosji, Chinach, Turcji i w minimalnym stopniu na Ukrainie – wyliczają przedstawiciele Deloitte.

Jak podkreślają autorzy raportu, indeks warszawskiej giełdy odzwierciedla ścisłe relacje handlowe Polski z krajami UE. Z drugiej strony – tłumaczą – niezwykle istotny jest globalny wpływ gospodarek USA i Chin oraz bliskość geograficzna Rosji, Turcji i Ukrainy. Dlatego właśnie spadek indeksu WIG następuje w ślad za przecenami akcji w tych krajach.

Polska po rozlaniu się po świecie kryzysu finansowego 2007/08 doświadczyła negatywnego wpływu rynków finansowych na sektor realny w krótkim okresie, ale decydujące okazały się fundamenty makro- i mikroekonomiczne. Czy tak również byłoby podczas kolejnego kryzysu? – zastanawiają się eksperci.

Czytaj także: Kuczyński: Skoro wszyscy wieszczą spowolnienie w 2020, to przyjdzie ono rok wcześniej

Ile lat polska gospodarka będzie odczuwać kryzys?

Zdaniem autorów raportu, w przypadku kryzysu w gospodarkach UE, Polska będzie najdłużej – bo aż 7 lat – odczuwać szok pochodzący z Włoch, Hiszpanii oraz Wielkiej Brytanii. Najsłabiej odczuwalny będzie z kolei skumulowany w ciągu 7 lat impuls kryzysowy z Niemiec i Francji, bo osłabienie dynamiki polskiego PKB w stosunku do ścieżki bazowej będzie obserwowane tylko w pierwszym roku kryzysu.

W kolejnych latach polska gospodarka zacznie już kryzys „odreagowywać” i powróci na pierwotną ścieżkę wzrostu gospodarczego, choć PKB będzie na niższym poziomie niż przed kryzysem. Efekt ten należy tłumaczyć możliwościami, jakie te duże gospodarki oferują polskim przedsiębiorcom, w tym ich silnym powiązaniem z gospodarką światową – tłumaczą twórcy dokumentu.

Jeżeli kryzys nadejdzie ze strony krajów spoza UE, Polska zdecydowanie mocniej odczuje kryzys w Chinach i USA, niż w Rosji i na Ukrainie. Eksperci tłumaczą, że wynika to przede wszystkim z faktu, że amerykańska i chińska gospodarka mają kluczowy wpływ na globalny wzrost gospodarczy. Z kolei w przypadku Rosji i Ukrainy podstawowym czynnikiem jest geograficzna bliskość, a nie kondycja gospodarcza tych krajów.

Czytaj także: PKO BP: Kryzys na skalę 2008 zacznie się w Chinach?

fot. stevepb, pixabay.com, CC0