Kryzys w Chinach

PKO BP: Kryzys na skalę 2008 zacznie się w Chinach?

Zadłużenie sektora prywatnego i publicznego oraz niski stopień przejrzystości chińskich finansów i sektora bankowego – te czynniki wymienia zespół analiz makroekonomicznych PKO BP jako kluczowe, w opublikowanym niedawno raporcie „Czy chiński smok wywoła globalny pożar?”.

Powodem do obaw o Chiny jest przede wszystkim rosnący poziom zadłużenia sektora prywatnego, które w relacji do PKB wynosi już 250 proc. (wg. oficjalnych danych) i w ciągu ostatnich dziesięciu lat zwiększyło się dwukrotnie. Przyczyn takiego stanu rzeczy analitycy PKO BP doszukują się m.in. w walce o globalną hegemonię, która w ostatnich latach przybrała formę otwartej wojny handlowej. Jednak jej źródeł należy doszukiwać się dużo wcześniej. Proces umacniania się chińskiej gospodarki trwa już od przeszło dwudziestu lat, a wraz z jej wzrostem, rośnie apetyt Chin na odgrywanie większej roli w regionalnej oraz światowej gospodarce.

Czytaj także: Kryzys subprime na świecie

Chiński cud gospodarczy

Jednak jak możemy przeczytać w raporcie, jest to wzrost na kruchych podstawach. Szczególnie od ostatniego kryzysu, kiedy to wyczerpał się eksportowy model wzrostu gospodarczego, a gospodarka Chin urosła do zbyt dużych rozmiarów, by utrzymać wzrost eksportu na poziomie ponad 20 proc. – podobnie, jak to miało miejsce w Japonii w latach 80-tych.

– Podobnie jak władze japońskie w latach 80-tych, Komunistyczna Partia Chin musiała szukać nowego motoru napędowego dla gospodarki – czytamy w raporcie. – Strukturalna słabość konsumpcji wynikająca z bardzo wysokiej stopy oszczędności chińskich gospodarstw domowych (wywołanej m.in. konserwatywną polityką natalistyczną chińskich władz oraz słabym dostępem do systemu zabezpieczenia społecznego po reformie systemu opartego na przedsiębiorstwach państwowych) oznaczała, że rolę motoru wzrostu musiały przejąć inwestycje.

Czytaj także: Chińczycy są w stanie zatopić Stany Zjednoczone

Kwartalny przyrost kredytu vs przyrost
(nominalnego) PKB, źródło: http://media.pkobp.pl/media_files/e32c6de5-eac6-4139-a5d1-4e6c346a178b.pdf

Wzrost inwestycji prywatnych finansowany był tanim kredytem, co z jednej strony pobudziło chińską gospodarkę, z drugiej jednak doprowadziło do powstania baniek spekulacyjnych m.in. na rynku nieruchomości. Łatwy dostęp do kredytu doprowadził do przeinwestowania w tej branży i obecnie obok siebie funkcjonują rzesze chińczyków, których nie stać na mieszkanie, oraz setki tysięcy niezamieszkanych mieszkań (tzw. miasta duchów), zakupionych w celach inwestycyjnych.

Czytaj także: Krótka historia kryzysów finansowych cz. 2

Nietransparentny rynek

– Ważne dla zrozumienia skali ewentualnego kryzysu, który mógłby wybuchnąć w chińskim sektorze finansowym, jest to, że tak naprawdę nie wiadomo, ile kredytu zostało udzielone – czytamy na stronach raportu. – W Chinach problem z dostępem do wiarygodnych danych nie jest niczym nowym.

Nieznana jest rzeczywista skala zadłużenia (prawdopodobnie rozmija się ono z oficjalnymi danymi), a jednocześnie istnieją przesłanki sugerujące, że zadłużenie to może być znacząco niedoszacowane m.in. poprzez niewłaściwą klasyfikację części kredytów, pożyczki udzielane bezpośrednio między przedsiębiorstwami lub zadłużanie się firm w Hongkongu, ale także omijanie regulacji poprzez finansowanie sektora bankowości równoległej (instytucje parabankowe). Na to wszystko nakłada się jeszcze zbyt optymistyczna ocena jakości portfela kredytowego. Według oficjalnych danych, wolumen kredytów nieobsługiwanych stanowi blisko 2 proc. ogółu udzielonych kredytów. Zdaniem agencji ratingowej Fitch szacunki te są nawet 10-krotnie zaniżone.

Z uwagi na brak przejrzystości, szczególnie w kwestii powiązań pomiędzy Chinami, Hongkongiem i resztą świata, skutki ewentualnego kryzysu dla stabilności globalnego systemu finansowego mogłyby być równie druzgocące, jak te, które wywołał upadek banku inwestycyjnego Lehman Brothers.

Czytaj także: Kryzys subprime w Europie

Czy dało się tego uniknąć?

Relacja kredytu do PKB, źródło: http://media.pkobp.pl/media_files/e32c6de5-eac6-4139-a5d1-4e6c346a178b.pdf

Choć w obawie o stan gospodarki kurek kredytowy został nieco przykręcony na przełomie lat 2017/2018, rzeka taniego kredytu popłynęła znów po tym, jak w 2018 roku zaostrzyła się wojna handlowa z USA. Duży zestaw barier celny został wprowadzony przez USA w czerwcu a później we wrześniu, co oczywiście nie pozostało bez odpowiedzi.

Dodatkowo, w obliczu osłabienia Chiny poluzowały politykę pieniężną i osłabiły juana, by wspomóc sektor eksportowy.

– Poluzowanie dostępu do kredytu przywróciło obawy o stabilność chińskiego sektora finansowego, ponieważ to właśnie tam kryją się główne źródła ryzyka dla przyszłego wzrostu gospodarczego – czytamy w raporcie.

Czytaj także: Jak przygotować się na kryzys?

Komu zaszkodzi kryzys w Chinach?

Zdaniem analityków PKO BP ewentualne załamanie w pierwszej kolejności odbije się na gospodarkach Azji Południowo-Wschodniej. Wśród państw europejskich największą ekspozycję na Chiny wykazują Niemcy, Słowacja, Luksemburg, Rosja i Szwajcaria. Jednak jej skala nie jest duża – maksymalnie 2-3 proc. PKB. Polska jest mniej eksponowana na popyt z Chin, niż przeciętna europejska gospodarka. W przypadku całkowitego zamknięcia chińskiej gospodarki, polskie PKB skurczyłoby się o ok. 1 proc. i w największym stopniu dotknęłoby to surowców, w tym miedzi.

Z uwagi na dużą zależność surowcową i energetyczną Chin, oraz wielkość jej gospodarki, ewentualne załamanie mogłoby rzutować na światowy rynek surowców, wywołując gwałtowny spadek cen. Jednak spadek cen ropy naftowej czy innych surowców, mógłby być pozytywnym szokiem podażowym, którego skala mogłaby w niektórych przypadkach zrównoważyć, albo nawet przewyższyć skutki negatywnego szoku wywołanego spadkiem popytu z Chin.

Czytaj także: Kryzys subprime w Polsce

Sprawa nie jest jeszcze przesądzona

Analitycy PKO BP nie spodziewają się materializacji scenariusza kryzysowego w krótkim okresie, ale raczej kontynuacji scenariusza „miękkiego lądowania”. Chiny posiadają jeszcze kilka atutów w rękawie.

Przede wszystkim relacja długu publicznego do PKB (wg. MFW 68 proc.) jest w dalszym ciągu niższa, niż w największych gospodarkach świata (np. Japonia – 253 proc., USA – 105,4 proc.). Udział zagranicznego długu w całkowitym zadłużeniu rządu jest niewielki i wynosi zaledwie ok. 1 proc., co przy wysokim poziomie oszczędności daje dużą przestrzeń do ewentualnej ekspansji polityki fiskalnej. Wysoki jest także poziom rezerw walutowych (ponad 3 bln USD).

Istnieje także spory potencjał do obniżenia stopy oszczędności, który tworzy przestrzeń do wzrostu konsumpcji, który pozwoliłby na utrzymanie wysokiego tempa wzrostu PKB.

Czytaj także: Czy Polska zbankrutuje podczas kolejnego kryzysu?

Opracowane na podstawie: http://media.pkobp.pl/media_files/e32c6de5-eac6-4139-a5d1-4e6c346a178b.pdf

Photo by chuttersnap on Unsplash