Kryzys w 2020 roku może być gorszy niż ten w 2008. Ekonomiści podają 10 przyczyn

W 2020 roku może dojść do kolejnego załamania gospodarczego. I inaczej niż w 2008 roku, rządom będzie brakować narządzi do skutecznego zarządzania kryzysem – prognozują prof. Nouriel Roubini i Brunello Rosa.

Czytaj także: 9 rzeczy, o których musisz pamiętać przed kryzysem

Nouriel Roubini to jeden z pierwszych ekspertów, którzy przewidzieli kryzys finansowy w 2008 roku. Teraz, wspólnie z włoskim ekonomistą Brunello Rosą, ostrzegają w artykule na stronie organizacji Project Syndicate, że wkrótce może dojść do następnego załamania.

Chociaż globalna gospodarka przeżywa obecnie okres zsynchronizowanego wzrostu, to nieuchronnie straci parę ze względu na niezrównoważoną politykę fiskalną w USA. W 2020 roku może nastąpić kolejna dekoniunktura. I inaczej niż w 2008 roku, rządom będzie brakować narzędzi politycznych do zarządzania kryzysem – prognozują ekonomiści.

Jak tłumaczą eksperci, obecna globalna ekspansja prawdopodobnie będzie kontynuowana w przyszłym roku, ale w już w 2020 roku mogą pojawić się warunki sprzyjające kolejnemu kryzysowi i kolejnej globalnej recesji.

Czytaj także: Kuczyński: Skoro wszyscy wieszczą spowolnienie w 2020, to przyjdzie ono rok wcześniej

10 przyczyn kryzysu w 2020 roku

Eksperci przekonują, że istnieje 10 powodów takiego stanu rzeczy. Po pierwsze, jak tłumaczą, polityka fiskalna, która obecnie stymuluje roczną stopę wzrostu w Stanach Zjednoczonych powyżej 2%, jest niezrównoważona.

Do 2020 roku bodźce zostaną wyczerpane, a wzrost gospodarczy obniży się z 3% do nieco poniżej 2% – prognozują ekonomiści.

Po drugie, jak czytamy w artykule, gospodarka amerykańska przegrzewa się, a inflacja rośnie powyżej celu. Rezerwa Federalna będzie zatem podnosić stopy procentowe, a co za tym idzie – umacniać dolara.

Tymczasem inflacja rośnie również w innych kluczowych gospodarkach, a rosnące ceny ropy przyczyniają się do dodatkowej presji inflacyjnej. Oznacza to, że inne główne banki centralne będą podążały za Fed w kierunku normalizacji polityki pieniężnej, co ograniczy globalną płynność i wywrze presję na wzrost stóp procentowych – tłumaczą Roubini i Rosa.

Jak wyliczają ekonomiści, po trzecie, wojny handlowe Donalda Trumpa z Chinami, Europą, Meksykiem, Kanadą i innymi państwami z pewnością nasilą się, prowadząc do spowolnienia wzrostu i wyższej inflacji. A po czwarte, inne amerykańskie polityki będą nadal zwiększać presję stagflacyjną, co skłoni Fed do dalszego podwyższenia stóp procentowych.

Administracja ograniczy inwestycje wewnętrzne i zewnętrzne oraz transfery technologii, co zakłóci łańcuch dostaw. Ograniczony zostanie napływ imigrantów, którzy są potrzebni do utrzymania wzrostu wraz ze starzeniem się amerykańskiego społeczeństwa. To zniechęci do inwestowania w ekologiczną gospodarkę. Nie ma też polityki infrastrukturalnej, która rozwiązałaby wąskie gardła po stronie podaży – wyliczają eksperci.

Gospodarka na całym świecie zwolni

Po piąte – tłumaczą Nouriel Roubini i Brunello Rosa – wzrost w pozostałej części świata prawdopodobnie zwolni.

Tym bardziej, ze inne kraje uznają za stosowne odwet wobec amerykańskiego protekcjonizmu. Chiny muszą spowolnić wzrost, aby poradzić sobie z nadmierną wydajnością i nadmierną dźwignią. W przeciwnym razie czeka ich twarde lądowanie. A już wrażliwe rynki wschodzące będą nadal odczuwały szczyptę protekcjonizmu i zacieśnienia warunków monetarnych w USA – podkreślają.

Po szóste, Europa również będzie odczuwać wolniejszy wzrost z powodu zacieśnienia polityki pieniężnej i tarć w handlu.

Ponadto nastroje populistyczne w krajach takich jak Włochy mogą prowadzić do niezrównoważonej dynamiki zadłużenia w strefie euro, a w konsekwencji także do opuszczenia eurozony przez niektóre państwa  – zapowiadają ekonomiści.

Kolejne powody potencjalnego kryzysu, jakie podają Roubini i Rosa, to „spienienie” na amerykańskich i światowych rynkach akcji, a co za tym idzie – nieuchronna korekta, a także kolejne ataki na Fed ze strony Donalda Trumpa.

Rynki wschodzące i sektory finansowe o zaawansowanej gospodarce, posiadające znaczne zobowiązania denominowane w dolarach, nie będą już miały dostępu do Fed jako pożyczkodawcy ostatniej szansy. Przy wzroście inflacji i trwającej normalizacji polityki, nie będzie można już liczyć na ochronę, którą banki centralne zapewniły w latach po poprzednim kryzysie – zapowiadają eksperci.

Niewykluczone też, że amerykański prezydent zdecyduje się na wywołanie kryzysu w polityce zagranicznej, choćby poprzez zaatakowanie Iranu.

Prowokując militarną konfrontację z tym krajem, wywołałby stagflacyjny wstrząs geopolityczny, podobny do skoków cen ropy w latach 1973, 1979 i 1990. Nie trzeba chyba dodawać, że zbliżająca się globalna recesja stałaby się jeszcze dotkliwsza – zaznaczają Roubini i Rosa.

„Następny kryzys będzie bardziej dotkliwy od poprzedniego”

Jak tłumaczą eksperci, gdy pojawi się burza, zabraknie narzędzi polityki do jej rozwiązania.

Przestrzeń dla bodźców fiskalnych jest już ograniczona ogromnym długiem publicznym. Możliwość niekonwencjonalnych polityk monetarnych zostanie ograniczona przez rozdęte bilanse i brak rezerwy na obniżenie stóp procentowych. A ratowanie sektora finansowego będzie nie do zaakceptowania w krajach o odradzających się ruchach populistycznych i prawie niewypłacalnych rządach – podkreślają ekonomiści.

Wyjaśniają, że szczególnie w Stanach Zjednoczonych prawodawcy ograniczyli zdolność Fedu do zapewnienia płynności pozabankowym i zagranicznym instytucjom finansowym, o zobowiązaniach denominowanych w dolarach. A w Europie wzrost liczby partii populistycznych sprawia, że trudniej jest przeprowadzić reformy na szczeblu UE i stworzyć instytucje niezbędne do walki z kolejnym kryzysem finansowym i spowolnieniem gospodarczym.

Zdaniem ekspertów, to oznacza, że inaczej niż w 2008 roku, kiedy rządy dysponowały narzędziami politycznymi niezbędnymi, aby zapobiec spadkowi, decydenci, którzy stawią czoła następnemu spowolnieniu, będą mieli związane ręce. A ogólny poziom zadłużenia będzie wyższy niż podczas poprzedniego kryzysu.

Kiedy nadejdą, kolejny kryzys i recesja mogą być jeszcze bardziej dotkliwe i długotrwałe niż ostatnie – podsumowują Roubini i Rosa.

fot. Robert Metz on Unsplash