Kryzys finansowy 2008

Na rynkach finansowych działają dwie równoważące się siły. Są nimi „chciwość” i „strach”. Strach zapobiega nadmiernej chciwości, a chciwość pokonuje nadmierny strach. To powiedziawszy możemy przejść do omówienia, często oskarżanej o spowodowanie kryzysu, deregulacji rynku finansowego w Stanach. 

Powstał zarzut jakoby to deregulacja przeprowadzona przez administracje prezydenta Busha, odpowiedzialna była za finansową katastrofę, której doświadczyli amerykanie w 2008 roku. Nie jest to w całości bezczelne kłamstwo, jednak owa deregulacja nie miała nic wspólnego z postulatami wolnorynkowych ekonomistów. Oto powód: Przez to, że deregulacja była wybiórcza, zdjęto z instytucji finansowych „strach”, który powstrzymywał ich „chciwość”. Dzięki takiej pseudo-deregulacji, stworzono ogromną pokusę nadużycia.

Czytaj także: Kryzys Subprime, czyli jak zadłużenie ubogich Amerykanów wstrząsnęło światem

Wolnorynkowi ekonomiści postulują pełną deregulację systemu finansowego, która pozwoli działać „strachowi i chciwości”, czyli mechanizmom, które regulują rynek bez zewnętrznej ingerencji. Na wolnym rynku, bez siatki bezpieczeństwa w postaci rządowej gwarancji depozytów, oraz bez „pożyczkodawcy ostatniej instancji” czyli Fedu, dzieją się dwie rzeczy:

  • strach przed bankructwem powstrzymuje chciwość banków i chroni przez nierozsądnym pożyczaniem pieniędzy swoich klientów,
  • klienci dwa razy zastanowią się, czy powierzają swoje pieniądze odpowiedniej i rozważnej instytucji. Z rządowym ubezpieczeniem depozytów nie ma dla klientów znaczenia, do jak szalonego banku wpłacą oni oszczędności swojego życia.

Czytaj także: Kuczyński: Skoro wszyscy wieszczą spowolnienie w 2020, to przyjdzie ono rok wcześniej

Zatem jakakolwiek deregulacja, zmniejszająca ten zdrowy strach zarówno banku jak i klienta, i zaburza wolnorynkowy stan równowagi. Bank powinien mieć świadomość, że będzie traktowany jak każda inna instytucja, czyli że musi być w wypłacalny, bądź ogłosić bankructwo. W obecnym systemie banki mają mentalność „zbyt dużych by upaść” co powoduje, że mogą oddawać się swojej chciwości nie zważając na strach, gdyż odpowiedzialności za ich złe decyzje nie poniosą one, lecz podatnicy, który zostali rękami rządu do tego zobowiązani.

Czytaj także: Czy Polska zbankrutuje podczas kolejnego kryzysu?

W istocie deregulacje nie miały na celu powrotu do leseferyzmu, lecz osiągnięcie celu politycznego, jakim było spowodowanie większego poziomu własności domów w USA dla osób, które do tej pory nie miały szans na otrzymanie kredytu. W 2003 roku przeszła ustawa American Dream Downpayment Assistance Act, która umożliwiała najbiedniejszym obywatelom Ameryki otrzymanie grantów pokrywających wpłatę własną przy ubieganiu się o kredyt. Pamiętając dodatkowo o wszystkich innych kwestiach omówionych w filmie warto przypomnieć, że banki robiły dokładnie to, czego chciał rząd.

Kolejnym pytaniem, którym warto sobie zadać, jest to: Dlaczego ktokolwiek mógłby podejrzewać, że więcej regulacji miałoby być odpowiedzią na problemy, jeśli byłyby one tworzone przez biurokratów i „ekonomistów”, którzy nie rozpoznaliby bańki spekulacyjnej nawet, gdyby spoglądała im prosto w twarz? Jak regulować coś, czego się nie umie dostrzec? Przypominam, że rząd i Fed już podczas trwania recesji odmawiali uznania, że coś jest nie tak z gospodarką.

Czytaj także: Związek Banków Polskich: Kryzys w ciągu najbliższych 5 lat

Co w takim razie można było zrobić?

Przeprowadzić prawdziwą deregulację. Zdjąć siatkę bezpieczeństwa z banków i innych instytucji finansowych. Banki muszą wiedzieć, że to one poniosą odpowiedzialność za swoje decyzje, i że nikt (poza ewentualną dobrowolną inwestycją prywatnych inwestorów) nie przyjdzie im z pomocą. Głęboko niesprawiedliwe jest obciążanie kosztami złych decyzji tych instytucji, niewinną trzecią stronę (podatnika). Bank jest firmą jak każda inna i należy ją jako taką postrzegać. Tego wymaga równość wobec prawa.

Czytaj także: Jak przygotować się na kryzys?