Kolekcjonerstwo

10 różnic między inwestowaniem w kolekcje, a inwestowaniem tradycyjnym

Nawet jeśli jesteś doświadczonym inwestorem finansowym, wejście na rynek kolekcjonerski nie będzie łatwe. Pewne zasady się nie zmieniają. Wciąż musisz kupić tanio i sprzedać drogo. Jednak inwestowanie w kolekcje różni się znacząco od rynku finansowego.

1. Handel na rozproszonym rynku

Nie znajdziesz tu jednej, centralnej giełdy. Niemal każde aktywo finansowe jest notowane na jakimś regulowanym rynku. Oczywiście, giełd na świecie mamy setki, ale zasadniczo wiadomo na którą się udać po zakup konkretnego towaru. Są aktywa notowane na wielu rynkach, zwłaszcza surowce czy instrumenty pochodne, ale wiadomo, że na danym rynku możesz kupić konkretny towar, akcje, obligacje itd.

Zupełnie inaczej jest z kolekcjami. Jeśli interesuje cię obraz konkretnego artysty, określony model starego samochodu czy ściśle zdefiniowany rocznik wina, możesz przeczesać setki serwisów internetowych, domów aukcyjnych i wyprzedaży prywatnych kolekcji, a i tak nie znajdziesz tego, czego szukasz. Z drugiej strony oznacza to większą szansę na znalezienie okazji, którą przegapią inni inwestorzy.

Czytaj także: Kondycja polskiego rynku dzień sztuki

2. Brak jasno zdefiniowanych reguł gry

Rynek finansowy jest wysoce sformalizowany. Handlujemy w określonych godzinach za pośrednictwem licencjonowanych pośredników, a funkcjonowanie rynku określają drobiazgowe przepisy prawa, których przestrzegania pilnują wyspecjalizowane instytucje. Uczestnicy rynku mają obowiązek podawać inwestorom bardzo konkretne informacje w ustandaryzowanej formie.

W porównaniu z tym rynek kolekcjonerski to dżungla, gdzie silni pożerają słabszych. Handlujemy na setki różnych sposobów. Nie ma mowy o „insider tradingu”, bo dostęp do informacji często decyduje o zysku lub stracie na kolejnej inwestycji. To może być twoja przewaga inwestycyjna.

Czytaj także: Najdrożsi polscy artyści

3. Brak standardowych jednostek

Kiedy kupujesz jedną akcję czy obligację, nie ma znaczenia którą akcję czy obligację kupisz. Ba, w większości wypadków nie masz pojęcia którą konkretną akcję posiadasz, bo na większości rynków są one w postaci zdematerializowanej, bez numerów seryjnych, które znajdowały się na papierach wartościowych w XIX i XX wieku. Liczy się sztuka.

Tymczasem w kolekcjonerstwie nie ma takich standardów. Każdy obiekt ma inną wartość. Obraz obrazowi nie równy, ale nawet przedmioty z jednej serii, jak znaczki czy monety, mogą mieć kompletnie różną wartość w zależności od ich stanu zachowania.

Czytaj także: Oryginalna kopia – inwestycja w kopie autorskie

4. Trudniejsza odsprzedaż

Na rynku finansowym łatwo kupić i łatwo sprzedać. Wystarczy kilka kliknięć myszki. Ekstremalni daytraderzy zawierają transakcje co kilka minut lub nawet sekund, wykorzystując najdrobniejsze wahania rynku.

Na rynku kolekcjonerskim odsprzedaż to długi i trudny proces, zwłaszcza w przypadku najciekawszych i najcenniejszych okazów. Można naturalnie oddać monety czy znaczki do skupu, ale prowizja pośrednika bywa zabójcza. Podobnie jak w domu aukcyjnym. Z drugiej strony samodzielna sprzedaż oznacza problemy z dotarciem do zainteresowanych kupców. Zwłaszcza w przypadku rzadkich, oryginalnych okazów trzeba odpowiednio wcześniej powiadomić środowisko kolekcjonerskie, by zainteresowani zdołali się zastanowić nad zakupem i zebrać środki.

Czytaj także: Firmowe galerie sztuki

5. Bardzo duża specjalizacja

Akcje, obligacje, instrumenty pochodne. Choć się od siebie różnią, zasadniczo rządzą się podobnymi prawami. Większość inwestorów finansowych ma całkiem niezłe pojęcie jak działają inne rynki, nawet jeśli na nich nie inwestują.

Tymczasem stopień skomplikowania rynków kolekcjonerskich jest tak wielki, że inwestorzy muszą się specjalizować. Ekspert w dziedzinie malarstwa rzadko będzie mógł skutecznie inwestować na rynku numizmatycznym. A nawet w jednej, wydawałoby się, dziedzinie znajdziemy specjalistów od wąskiego tematu. Jedni zbierają tylko krajowe znaczki, innych interesuje wyłącznie rzeźba postmodernistyczna. Im węższa nisza tym lepsze rozeznanie na rynku i szansa na udaną inwestycję.

Czytaj także: Najdroższe i najcenniejsze obrazy w Polsce

6. Trudność wyceny fundamentalnej

Analiza fundamentalna, w pewnym uproszczeniu, ma nam odpowiedzieć na pytanie ile warte jest dane aktywo, jeśli wyeliminować czynniki spekulacyjne. Najczęściej patrzymy po prostu na to, jakie zyski może nam zapewnić, zwłaszcza w relacji do innych sposobów inwestycji. Na przykład znając ceny wynajmu mieszkań oraz oprocentowanie kredytów i lokat bankowych możemy w przybliżeniu ocenić wartość mieszkania. Z kolei znając zyski przedsiębiorstwa możemy z grubsza określić wartość jego akcji.

W przypadku kolekcji trudno mówić o wartości fundamentalnej. Monety kolekcjonerskie zawierają nieco cennych kruszców, ale ich wartość jest znacząco mniejsza niż cena monety wynikająca z wartości kolekcjonerskiej. Butelka cennego rocznika będzie znacznie droższa niż butelka wina w sklepie. Tak naprawdę w przypadku kolekcji trudno mówić o wycenie fundamentalnej.

Czytaj także: Faksymilia, starodruki i księgi jubilerskie

7. Nie ma dywidendy ani odsetek

Wielu inwestorów długoterminowych ceni sobie możliwość uzupełnienia budżetu domowego stałymi przychodami z inwestycji. Wynajmowanie nieruchomości, odsetki od obligacji, dywidenda z akcji. To wszystko przychody wpływające regularnie i niewymagające odsprzedaży aktywa. Dla zamożnych osób tzw. dochody rentierskie są często jedynym lub najważniejszym źródłem utrzymania. Przy odpowiednio długim terminie koszt zakupu ma małe znaczenie, bo dywidenda generuje zysk. Jeśli ktoś kupił akcje KGHM 10 lat temu (wrzesień 2008), zapłacił ok. 80 zł za jedną akcję. W międzyczasie z samych dywidend otrzymał z powrotem niemal 62 zł brutto, więc każda sprzedaż powyżej 30 zł za akcję da już zysk (inna sprawa, czy będzie to zysk zadowalający).

Tymczasem w przypadku kolekcji nie sposób sobie wyobrazić dochodu rentierskiego. Wszelkie „używanie” przedmiotów kolekcjonerskich zmniejsza ich wartość. Przy odpowiednio bogatej kolekcji można otworzyć muzeum i czerpać z niego dochód, ale ilu kolekcjonerów faktycznie ma zbiory, czas i pieniądze, by coś takiego zorganizować?

Czytaj także: Kaplica Sykstyńska – największy projekt wydawniczy XXI wieku

8. Brak możliwości spekulacji

Inwestowanie w kolekcje to zawsze inwestowanie długoterminowe. Zdarzają się bański spekulacyjne, gdy można spektakularnie zarobić w kilka miesięcy, ale podłączanie się pod jakikolwiek rozgrzany rynek, tak w finansach jak w kolekcjach, to ogromne ryzyko. Najczęściej nabieranie wartości przez kolekcję to długi i powolny proces. Nie spodziewaj się, że wyjdziesz z zyskiem po kilku miesiącach czy nawet latach. Pewni artyści doceniani są dopiero po śmierci. Być może to dopiero twoje dzieci lub wnuki trafią na żyłę złota, gdy odnajdą na strychu zapomnianą rzeźbę cenionego artysty?
Naturalnie to przypadek ekstremalny. Ale jeśli chcesz solidnie zarobić na kolekcjonowaniu, przygotuj się na minimum kilka, a nawet kilkanaście lat, w czasie których twoje środki pozostaną zamrożone.

Czytaj także: Exlibris – między kolekcją a inwestycją

9. Orientacyjne wyceny

Jaka jest wartość twoich aktywów finansowych? Możesz udzielić odpowiedzi na to pytanie od ręki i to co do grosza. Wszystkie papiery wartościowe są nieustannie wyceniane przez rynek z dużą dokładnością. Co więcej to wartość po której faktycznie zawierane są transakcje, a więc dostępna od ręki dla każdego inwestora. Można ją co najwyżej pomniejszyć o prowizję brokera, która z reguły liczona jest w ułamkach procenta wartości transakcji.
Zupełnie inaczej jest na rynku kolekcjonerskim. Tam wycenę można podać jedynie orientacyjnie. To że fachowiec ocenił wartość twojego obrazu na milion złotych, nie znaczy że uda się go sprzedać za takie pieniądze. Musi się jeszcze znaleźć kupiec dysponujący takimi funduszami, a prowizje pośredników sięgają kilkudziesięciu procent. Z drugiej strony jeśli o przedmiot będzie rywalizowało kilku pasjonatów, uzyskana cena może wielokrotnie przekroczyć „wycenę rynkową”.

Czytaj także: Najdroższe książki świata

10. Moda i pasje

Mody inwestycyjne to na każdym rynku istotny element. Ostatnia hossa na rynku producentów gier na warszawskiej giełdzie to nie tylko kwestia dobrych perspektyw branży, ale i mody wśród inwestorów. Ekstremalnym przykładem była bańka dot-comów na przełomie stuleci w USA.
Jednak na rynku kolekcjonerskim moda jest wszystkim. Co decyduje o fakcie, że niektóre obrazy osiągają cenę dziesiątków milionów dolarów? Czy faktycznie są aż tak wybitne technicznie? Czy mają aż tak unikatową wartość artystyczną? Najczęściej decyduje moda. Mona Lisa przez wieki była jednym z mniej znanych dzieł Leonarda Da Vinci. Jednak spektakularna kradzież z Luwru w 1911 r. sprawiła, ze obraz trafił na czołówki wszystkich gazet świata, a jego wartość poszybowała pod niebiosa.

Czytaj także: Nie musisz jechać do Rzymu, żeby zobaczyć freski z Kaplicy Sykstyńskiej

Każdy kolekcjoner, nawet skupiający się na inwestycjach, to pasjonat. W przypadku pasji kwestie emocjonalne czy indywidualne gusta są z reguły ważniejsze niż twarde argumenty. A przecież o gustach i z gustami się nie dyskutuje.

Photo by Josep Pines on Unsplash