Zgromadzenie tak imponującej kolekcji znaczków / monet / dzieł sztuki / białych kruków zajęło ci wiele lat. Gartulacje! Teraz masz kolekcję wartą… No właśnie, ile? Zobacz proste, dostępne dla każdego sposoby na wycenę swojej kolekcji.

Łatwo wycenić wartość posiadanych aktywów finansowych. Codziennie na świcie zawieranych są miliardy transakcji, które wpływają na nieustannie aktualizowane ceny aktywów. Pod koniec lipca wartość firmy Facebook spadła o niemal 120 mld dolarów w ciągu kilku godzin. Nieruchomości? Do wyboru do koloru indeksów cenowych plus regularne publikowane średnie ceny ofertowe i transakcyjne.

Znacznie trudniej wycenić kolekcje. Przedmioty kolekcjonerskie nie są przedmiotem obrotu na rynku regulowanym (giełdzie). O wartości wielu z nich stanowi ich niepowtarzalność lub relatywna rzadkość, co oznacza że trudno będzie znaleźć transakcje podobne (na nieruchomościach podobnych bazują przy wycenie rzeczoznawcy nieruchomości). W związku z tym trzeba będzie podejść do tematu niestandardowo.

Czytaj także: Inwestowanie w kolekcje, a inwestowanie tradycyjne

Katalogi

Co roku na rynku pojawiają się zaktualizowane katalogi z wycenami aktywów kolekcjonerskich. Dotyczy to kolekcji, które były wypuszczane w seriach: numizmatów, znaczków, kart pocztowych, birofilistyki etc. Katalogi najczęściej zawierają dane dla przedmiotów z określonego miejsca i czasu.

Na rynku polskim najlepszą renomą cieszą się wydawane co roku katalogi Fischera, osobne dla każdej specjalizacji (numizmatyka, filatelistyka, etc). Znajdziesz w nich praktycznie wszystkie emitowane w Polsce przedmioty kolekcjonerskie. Ceny te są powszechnie znane i używane na naszym rynku, więc zawsze stanowią dobry punkt wyjścia do wszelkich negocjacji przy kupnie/sprzedaży oraz niezłe przybliżone określenie wartości.

Dużym plusem katalogów jest podanie jasno określonej, konkretnej ceny oraz relatywnie łatwy dostęp: „Katalog Monet Polskich” Fischera na 2018 r. to koszt 25 zł. Minusem ich powszechność – jeśli twoja kolekcja straciła na wartości, dowie się o tym cały rynek.

Czytaj także: Monety – hobby czy inwestycja?

Wycena rzeczoznawcy

Profesjonalny rzeczoznawca przeprowadzi rzetelny research rynku, postara się ocenić popyt i podaż, a następnie wyda werdykt co do wartości. Co ważne – wyda go na piśmie, na papierze firmowym, popierając go całym swoim autorytetem.

Wydawałoby się, że to opcja idealna, ale ma trochę wad. Po pierwsze profesjonalny rzeczoznawca to spory koszt, tym większy, im większy autorytet fachowca i wartość wycenianego przedmiotu. Opinia taniego rzeczoznawcy nie będzie ani rzetelna ani uznawana przez rynek. Po drugie rzeczoznawcy potrafią wydawać skrajnie różne opinie nawet na tak zdawałby się sformalizowanym rynku jak nieruchomości mieszkaniowe, a co dopiero przy przedmiotach kolekcjonerskich. Po trzecie, zwłaszcza na małych rynkach, istnieje ryzyko konfliktu interesów. Sprawdź, czy rzeczoznawca nie jest zainteresowany zakupem.

Mimo tych wad rzeczoznawca to dobra opcja w przypadku perełek w koronie kolekcji z krótkimi seriami lub unikatowych, jak sztuka, antyki, stare samochody itp. Warto postarać się o taką wyceną przed planowaną sprzedażą. Może stanowić ceny argument w negocjacjach. Przynajmniej dopóki partner nie przedstawi własnej…

Czytaj także: Exlibris – między kolekcją a inwestycją

Serwisy aukcyjne

To znów raczej pomysł dla kolekcjonerów przedmiotów seryjnych, jak monety i znaczki. Przejrzyj polskie i zagraniczne serwisy aukcyjne. Zobacz po ile sprzedawane są przedmioty należące do twojej kolekcji.

Łatwo tu wpaść w pułapkę. Pamiętaj, że cena ofertowa i transakcyjna to nie to samo. Trzeba obserwować aukcje przez kilka dni, a nawet tygodni. Sprawdź przy jakich cenach faktycznie dochodzi do transakcji, a przy jakich aukcja dobiega końca bez wiążących ofert zakupu.

Jest to sposób najbardziej przypominający tradycyjną, rynkową wycenę. Jednak ma pewną wadę: sprzedawcy często wystawiają raz po raz towar w znacznie zawyżonej cenie licząc, że jeden nieświadomy lub rozentuzjazmowany kolekcjoner łyknie haczyk i pokryje z nawiązką koszty prowizji za wielokrotne wystawianie. Dlatego podchodź ostrożnie do jednostkowych transakcji i szukaj potwierdzenia w innych.

Czytaj także: Polska broń biała – niezwykłe okazy

Skupy

W większych miastach znajdziemy antykwariaty lub punkty, w których skupuje się przedmioty kolekcjonerskie. Jeśli udamy się z naszą kolekcją do takiego punktu, właściciel zapewne złoży nam ofertę zakupu. Jako że żadna taka firma nie działa charytatywnie, oferta będzie poniżej rzeczywistej wartości, by skup mógł odsprzedać towar z zyskiem.

Ile poniżej wartości? I tu zaczynają się schody. Pierwsza oferta będzie zapewne porażająco niska, zwłaszcza jeśli nie wyglądasz na fachowca w temacie. Możesz próbować negocjować lub odwiedzić inne podobne punkty i próbować sprowadzić oferty do wspólnego mianownika. Jednak ta metoda nie da ci jasnej odpowiedzi na pytanie o wartość kolekcji. To raczej opcja dla kogoś kto odziedziczył klaser po dziadku i próbuje ustalić rząd wartości.

Czytaj także: Czy NBP Przesadził? Monety „100 lat złotego”

Targi i spotkania branżowe

Kolekcjonerstwo to nie tylko biznes, ale przede wszystkim pasja. A pasjonaci jednego tematu uwielbiają się spotykać i godzinami dyskutować o każdym szczególe. Nie inaczej jest z kolekcjonerami, którzy mają swoje spotkania i targi.

Na taką imprezę możesz przynieść swoją kolekcję. Inni pasjonaci zapewne chętnie pomogą ci ją wycenić. Oczywiście część wycen będzie zaniżona („Może mi frajer za tyle sprzeda”), inne będą przestrzelone („Nie mam pojęcia, ale przecież nie mogę wyjść na amatora przed kumplami z branży”). Jeśli jednak porozmawiasz z kilkunastoma osobami powinno udać ci się wyciągnąć z tego jakąś użyteczną średnią ważoną. Pamiętaj, że czym innym jest wycena, którą należy traktować ostrożnie, a czym innym konkretna oferta zakupu, która jest realną ceną, jaką możesz uzyskać (choć zapewne zaniżoną).

Podobną rolę jak targi mogą pełnić fora i grupy pasjonatów w serwisach społecznościowych. Choć tam zapewne natkniesz się na trolli i przemądrzalców, którzy, korzystając z pozornej anonimowości, będą starali się udawać fachowców („Jak można nie wiedzieć po ile chodzi podnóżek z małej manufaktury na Uralu z XVIII wieku?!”).

Czytaj także: Nakłady monet kolekcjonerskich – mniej znaczy więcej

Indeksy cenowe

Wiele firm z branży sporządza indeksy cenowe, które mają obrazować zmiany cen dla całego rynku. Indeksy takie mogą dać bardzo ogólny obraz, jednak dla konkretnych przedmiotów nie sprawdzają się najlepiej.

Po pierwsze wiele z nich jest skrzywionych metodologicznie. Na przykład indeks 100 najczęściej kupowanych rodzajów whiskey. Jeśli coś jest chętnie kupowane to jest na to popyt. A jeśli jest popyt, to ceny idą w górę. Indeks 100 najchętniej kupowanych w danym roku akcji na polskiej giełdzie zawsze przebije indeks 100 firm o niezmiennym składzie co roku.

Po drugie indeks rynku to nie to samo co cena posiadanego towaru. Świetnie wiedzą o tym inwestorzy giełdowi. Polską giełdę oceniamy głównie przez pryzmat indeksu WIG-20, grupującego największe spółki. Tymczasem inwestorzy indywidualni siedzą głównie w segmentach średnich i małych spółek. W związku z tym WIG-20, gdzie dominują inwestorzy instytucjonalni i zagranica, często zachowuje się inaczej niż mWIG-40 i sWIG-80, gdzie dominują instytucje krajowe i inwestorzy indywidualni. Jeśli w skład indeksu nie wchodzi twoja kolekcja, to indeks cenowy może mieć jedynie znaczenie pomocnicze.

Czytaj także: Plan emisyjny NBP na 2019

Kolekcja warta jest tyle, ile ktoś jest gotów zapłacić

To prawda znana na każdym rynku. Jednak na rynku kolekcjonerskim ma jeszcze większe znaczenie. Ważny jest moment sprzedaży i znalezienie odpowiedniego kupca. Niektórzy pasjonaci są w stanie wydać ogromne pieniądze na uzupełnienie kolekcji. Z kolei na inne, potencjalnie cenne przedmioty, może nie być chętnych. Tak przy kupnie jak i sprzedaży kluczową rolę odgrywa wiedza i zdolności negocjacyjne.

Ale zawsze trzeba zacząć od jakiejś wartości startowej. Powodzenia przy wycenach!

Photo by Clarisse Meyer on Unsplash