Inwestycja w sztukę komiksu w Polsce

Historia komiksu sięga XIX wieku, kiedy to rozpowszechniła się prasa drukowana. Przez wiele lat traktowany był jako rozrywka dla dzieci i młodzieży. Czym innym jest jednak komiks jako egzemplarz do czytania, a czym innym oryginalne plansze komiksowe tworzone przez artystów komiksowych na potrzeby druku warstwy ilustracyjnej. Nic dziwnego, że z czasem przyznano im prawo do bycia uznawanymi za sztukę, co z kolei doprowadziło do kolejnego wniosku: że da się w nie też inwestować.

Inwestycje w oryginalne plansze komiksowe czy ilustracje nie różni się zbytnio od inwestowania w sztukę. A wśród młodszych inwestorów może wręcz budzić znacznie większe emocje. Na ten temat najwięcej dowiedzieć się możemy od Marka Kasperskiego, właściciela galerii komiksu ArtKomiks.pl.

Czytaj także: Faksymile, starodruki i księgi jubilerskie

Bartosz Adamiak: Inwestycja w plansze komiksowe to inwestycja w sztukę, z tą różnicą, że kupuje się dosłownie oryginalne strony z komiksów narysowane przez autora, czyż nie?

Marek Kasperski: Tak, właśnie tak to wygląda. W klasycznej nomenklaturze jest to oferta sztuki – prace na papierze. Różnica jest taka, że prace te zamiast przedstawiać – przykładowo – ułanów na koniach, prezentują Batmana w Batmobilu. Ale pozostałe sprawy są podobne: pracę się oprawia, wiesza na ścianie, czasem zawozi do konserwatora, w ramach ekspozycji działa na emocje właściciela. Jest to po prostu światowe dziedzictwo popkultury.

B.A.: Czy sztuka w postaci plansz komiksowych, ilustracji, okładek jest w Polsce wyłącznie hobby dla kolekcjonerów i zapaleńców, czy rzeczywiście można myśleć o tym jak o lokacie kapitału/zabezpieczeniu majątku?

M.K.: Zacznijmy od tego, że sztuka komiksu oraz ilustracja książkowa są od ponad dekady z sukcesami sprzedawane przez podmioty – głównie domy aukcyjnej i galerie – na całym świecie. Aktualnie funkcjonuje ponad pół tysiąca galerii specjalizujących się w obrocie rysunkami i malarstwem artystów komiksowych. Co roku organizowane są duże stacjonarne aukcje, w ramach których z sukcesami sprzedają ten rodzaj asortymentu czołowe domy aukcyjne na świecie, takie jak: Christie’s, Sotheby’s czy Artcurial. A także spora liczba mniej znanych podmiotów z rynku aukcyjnego.

Mało tego, w ciągu ostatniego roku także najbardziej rozpoznawalne wydawnictwo specjalizujące się w albumach związanych ze sztuką – czyli Taschen – weszło w ten sektor sprzedaży. I dziś na ich stronie internetowej można zakupić w cenie kilkunastu tysięcy dolarów oryginalne prace chociażby Erica Stantona.

Piszę o tym, by pokazać, że sprzedaż sztuki komiksu nie jest jakimś lokalnym kolorytem, ale solidnym międzynarodowym rynkiem, z funkcjonującymi na nim z powodzeniem setkami podmiotów. Zaś transakcje na nim przeprowadzane ewidentnie pokazują, że nabywając odpowiednie prace, z czasem możemy na nich wyraźnie zyskać.

B.A.: W jaki sposób wyceniane są plansze komiksowe i jakie czynniki decydują o ich cenie? Czy istnieją jakieś ogólnoświatowe notowania lub indeksy, w których można sprawdzić w jakich przedziałach cenowych mieszczą się dani twórcy?

M.K.: Tak jak na rynkach kolekcjonerskich oraz samym rynku sztuki, tak i tutaj istnieją benchmarki. Dlatego bardzo ważne jest, by śledzić wszelkie możliwe aukcje oraz zawierane transakcje – zarówno w Polsce, jak i za granicą.

Prace wyceniane są także wg kilku ustandaryzowanych kryteriów, takich jak: rola i znaczenie dla kultury, istotność danej pracy w kontekście (np.: rozwoju serii komiksowej, rozwoju postaci etc.), sposób prezentacji i temat, autor, tytuł komiksowy, z jakiego pochodzi, czy jest to okładka, czy strona wewnętrzna, w końcu stan zachowania pracy, który z perspektywy najdroższych dzieł pokazuje, że jednak jest najmniej istotnym czynnikiem – chociaż wciąż ważnym.

Czytaj także: 10 różnic między inwestowaniem w kolekcje, a inwestowaniem tradycyjnym

B.A.: Czy jest tak, że pewne prace można traktować z góry jako dobra inwestycja albo lokata pieniędzy? Na przykład plansze czy okładki Marvela lub też te nasze rodzime – rysunki Papcia Chmiela? Ile trzeba mieć pieniędzy, żeby kupić takiego prawdziwego białego kruka?

M.K.: Jest gama artystów, których prace faktycznie cieszą się bardzo dużym wzięciem i całkiem niemałymi wycenami, jak chociażby Frank Frazetta, którego malowane okładki do serii „Conan” osiągają dzisiaj ceny wywoławcze na aukcjach oscylujące wokół pół miliona dolarów. A i tak zawsze znajdują się na nie chętni. Takich artystów oczywiście jest więcej: Kirby, John Romita, Moebius, Bilal etc. Czyli jest to dokładnie tak, jak na klasycznym rynku sztuki, gdzie „kupuje się” nazwiska.

Czasem taki biały kruk to kwestia powiązania danej pracy nie tylko z danym autorem, ale także głośną serią komiksową, z którą jest najbardziej dany autor kojarzony i za którą jest najbardziej doceniany. Na przykład praca Johna Romity’ego będąca okładką do serii „Amazing Spider-Man” cieszy się dużo większym uznaniem, a co za tym idzie – wycenami, niż prace tego artysty stworzone dla innych tytułów komiksowych. Jeśli chodzi o analogię do rynku sztuki klasycznej, to przypomina to kupowanie prac wg okresów tworzenia danego artysty.

Czasem też prace, które na rynku w danym momencie nie cieszą się zbytnim popytem, zyskują na wartości w ramach faktu rozwoju postaci bądź danego uniwersum. Najczęściej związane jest to z faktem dotarcia nimi do nowej grupy fanów – jak to miało ostatnio miejsce w przypadku wcześniej mało znanej serii „Guardians of the Galaxy”, która w wyniku ekranizacji z 2014 roku stała się z miejsca hitem.

Ten ostatni przykład dobitnie pokazuje, że białe kruki zdarzają się także wśród tańszych prac. Wystarczy czasem tylko poczekać… i mieć nosa.

B.A.: Czy da się inwestować w sztukę komiksu w Polsce, czy jednak należy myśleć o tym bardziej globalnie?

M.K.: Galeria ArtKomiks.pl, którą zarządzam, powstała blisko cztery lata temu i już teraz coraz częściej widzimy na rynku wtórnym pojawiające się prace zakupione wcześniej u nas. Ceny i transakcje pokazują, że nawet lokalnie da się to robić. Aczkolwiek faktycznie prawdziwe emocje – i pieniądze – zaczynają się na rynku globalnym.

Dwa lata temu, gdy przygotowywałem dla jednego z funduszy ofertę na inwestycje w sztukę komiksu, ułożyłem tam „portfel”, na który składały się oryginalne prace mistrzów zagranicznych, oryginalne prace polskich klasyków oraz prace przedstawicieli aktualnie tworzącego pokolenia. Cały czas uważam, że z perspektywy czysto inwestycyjnej jest to najbardziej optymalna strategia.

Aczkolwiek proszę pamiętać, że jednak spora część naszych klientów kupuje tego rodzaju sztukę ze względu na walory artystyczne i emocjonalne, a to jest podstawowa wartość.

B.A.: Załóżmy, że ktoś ma kilka prac i chciałby je sprzedać. Czy trudno sprzedać takie dzieła zbyć?

M.K.: Pytania podstawowe: jakiej rangi to prace, jak osoba je sprzedająca estymuje ceny w stosunku do rynkowych benchmarków oraz czy są to prace artystów polskich, czy zagranicznych?

Jeśli są to prace poszukiwanych autorów bądź do znaczących serii, a sprzedający rozumie, że jego cena musi być rynkowo atrakcyjna, to raczej nie powinno być problemu ze sprzedażą. Jeśli dodatkowo prace są autorstwa osób, które są znane i cenione na rynku międzynarodowym, to już tym bardziej nie widzę problemu z ich odsprzedażą.

B.A.: Skąd Państwo biorą wystawiane na sprzedaż prace?

M.K.: Po wielu latach prowadzenia tego biznesu zdajemy sobie sprawę, że jednym z ważniejszych czynników jest źródło pochodzenia prac. Dlatego budowanie sieci kontaktów w biznesie związanym ze sprzedażą sztuki jest tak istotne. Aktualnie dysponujemy siecią zaufanych sprzedawców w Polsce i za granicą. Współpracujemy też bezpośrednio z artystami oraz domami aukcyjnymi.

B.A.: Jakie są trudności? Domyślam się, że problematyczne może być potwierdzenie autentyczności? Czy są jakieś certyfikaty/rzeczoznawcy, którzy są w stanie potwierdzić autentyczność prac? Czy zdarzają się przypadki fałszerstw?

M.K.: Na tym rynku nie ma podmiotu certyfikującego autentyczność prac. Dlatego – jak wspomniałem – bardzo liczy się doświadczenie oraz wypracowana latami sieć kontaktów.

Fałszerstwa oczywiście się zdarzają. Ale na dzień dzisiejszy nie stanowią jakiegoś specjalnego problemu. Proszę też zauważyć, że sztuka komiksu ma to do siebie, że funkcjonuje w obrębie bardzo solidnej dokumentacji – wydanych tysięcy egzemplarzy z nakładu danego komiksu.

B.A.: Jaka jest bariera wejścia w świat inwestycji w sztukę komiksu i ilustracji? Czy konieczna jest jakaś wiedza na temat tego rynku? Skąd ją czerpać?

M.K.: Rozpiętość cenowa dostępnych prac na rynku jest bardzo duża i nawet w okolicach 100 zł można już coś kupić. Jak jednak wspominałem wcześniej, prace prawdziwych mistrzów to aktualnie ceny w okolicach nawet 0,5 mln dolarów i więcej. Wszystko zależy od strategii i możliwości nabywczych klienta. Przy kwocie kilkudziesięciu tysięcy złotych naprawdę można już nabyć kilka perspektywicznych prac; 20 tysięcy złotych to bardzo dobry próg wejścia.

Co do wiedzy: na tę chwilę nie ma zbyt obszernej literatury poświęconej temu rynkowi, aczkolwiek można zajrzeć do takich książek, jak: „The Overstreet Guide To Collecting Comic & Animation Art” czy „Grailpages. Original Comic Book Art and The Collectors” Stevena A. Payne’a. Polecam także lekturę katalogów aukcyjnych i klasyczne książki o klasycznym rynku sztuki oraz kolekcjonowaniu sztuki jako takiej.

Oczywiście w ramach naszej działalności także zawsze służymy wiedzą.

fot. The Conmunity – Pop Culture Geek, Flickr.comCC BY 2.0