Czym naprawdę jest gold silver ratio?

W chwili pisania tego tekstu złoto kosztuje 1247$ a srebro 18,28$. Ich iloraz wynosi 1:68, co oznacza, że jedna uncja złota stanowi równowartość nieco ponad 68 uncji srebra. Czy tak oszacowana relacja jest wyznacznikiem realnej wartości tych dwóch metali? Czy 68-krotnie wyższa wartość złota jest obiektywna?

Czytaj także: O dwóch takich, co chcieli zawładnąć rynkiem srebra. Historia braci Hunt

Dawne ratio

Pieniądz papierowy choć sięga korzeniami VI w. n.e. we współczesnych systemach monetarnych zakorzenił się całkiem niedawno (pierwszy papierowy banknot europejski został wydrukowany w Szwecji w XVII w., zaś standard metalu szlachetnego porzucono nieco ponad 100 lat temu). Jak więc wyceniano wartość złota lub srebra, kiedy nie było banknotów? W jaki sposób nadawano szlachetnym metalom cenę skoro pieniądzem były… metale szlachetne?

Czytaj także: Światowa Rada Złota: Globalne trendy gospodarcze na następne 30 lat

Zasada jest doprawdy prosta. Za każdym razem – tak dawniej jak i dzisiaj – cena jest odbiciem wzajemnego stosunku dwóch produktów. Współcześnie, cena czegokolwiek – np. tony węgla – odzwierciedla swoją relację wobec papierowego pieniądza. Im więcej węgla tym niższa jego cena. Im więcej banknotów, tym niższa jego wartość lub jak kto woli, wyższa cena węgla. To samo odnosi się do żywności, samochodów, domów, a w końcu także złota i srebra. Współczesny banknot jest wspólnym mianownikiem, który ułatwia porównywanie cen. Dawniej nie był on jednak stosowany. Jak więc wyceniano np. złoto lub srebro, które były pieniędzmi?

Czyniono to za pomocą „przeciwnego” metalu. Weźmy dla przykładu brytyjską złotą gwineę. W 1663 roku, kiedy zaczęto ją bić, jej nominalna wartość wynosiła 20 srebrnych szylingów. To, jak przyjmowano dawniej wycenę żółtej monety w przeliczeniu na białą, bazowało na ich stosunku ilościowym. Kiedy złota było dziesięć razy więcej, mniej więcej o tyle samo było ono droższe od srebra. Proste, o ile nie banalne. Zrozumiałe, o ile nie wręcz oczywiste.

Jak jednak ugryźć tę sprawę dzisiaj, skoro wiemy, że srebra jest więcej o jakieś 10–15 razy, tymczasem cena złota jest o prawie 70 razy wyższa? Czy nie trąci to jakimś brakiem logiki?

A co zrobić z takimi Amerykańskimi Orłami dla przykładu? Ich nominalne ratio to 1:20, albowiem na srebrnej uncji widnieje nominał 1$, a na złotej uncji 20$. Ale niespójności jest tu więcej. Złotej uncji z nominałem 20$ nie da się bowiem kupić ani za 20 papierowych dolarów, ani nawet za 20 srebrnych. To o co tu w końcu chodzi?

Ewolucja anomalii

W 1789 roku, w Stanach Zjednoczonych, Aleksander Hamilton został mianowany sekretarzem skarbu, co wiązało się z obowiązkiem nakreślania nowych ram monetarnych w kraju, który dopiero co spisał i uchwalił konstytucję. Dyskutowano kwestię, czy pieniądzem należy uczynić złoto, srebro, czy też może oba z nich. Ostatecznie przyjęto system bimetaliczny, na mocy którego dolarem mogło być tak złoto, jak i srebro. Dodatkową trudnością było ustalenie wagi złotego dolara oraz równowartego mu srebrnego. Ponieważ Hamilton przyjął za rynkiem relację 1:15, złoty dolar zawierał 1,6038 g czystego złota, zaś równowarty mu srebrny, logicznie 15 razy więcej, tj. 24,06 g srebra.

To, co niejako inspirowało Hamiltona, było niczym innym, jak tzw. market ratio, a więc wskaźnikiem, który obrazował, ile uncji srebra kupowała uncja złota na wolnym rynku. Relację żółtego metalu do białego, w monetach bitych przez mennicę w Filadelfii (pierwsza mennica USA), choć wzorowaną na wskaźniku rynkowym, można było nazywać mint ratio. Przez pewien czas były one tożsame, albowiem wolnorynkowa proporcja metali była zbieżna z proporcją w amerykańskich monetach.

O ile wzorowanie się na wolnym rynku nie jest błędem, o tyle sztywne nadawanie wartości czemukolwiek – np. pieniądzom – jest błędem karygodnym. Kilka lat później podaż metali uległa zmianie. W konsekwencji wolny rynek zaczął wyceniać uncję złota na 15,5 uncji srebra, co oznacza, że logicznie myślący posiadacz złotej uncji nie oddawał jej do mennicy, aby uzyskać 15 uncji srebra w monetach, zgodnie z oficjalnym ratio, lecz sprzedawał ją na wolnym rynku za 15,5 uncji srebra w surowej formie. Zgodnie z prawem Kopernika-Greshama, ludzie mając do wyboru uiszczanie płatności w srebrze lub złocie, wybierali to pierwsze. Dlaczego? Dlatego, że w monetach, którymi się posługiwali było ono po prostu mniej warte. I tym sposobem złoto zniknęło z obiegu.

Współczesne ratio to wskaźnik relacji oparty na wolnorynkowej wycenie. Lecz ta ulega ciągłym zmianom, posiada pewną dynamikę. Wszelkie próby „przebicia” jej na monety są naiwne. Niestety, politycy ciężko wyciągają wnioski z historii i w latach 30. XIX wieku powielili ten sam błąd, tyle, że ofiarą „wyparcia’ było teraz srebro. Na mocy tzw. The Coinage Act, z 1834 roku, wagę złotego dolara zmniejszono do 1,50 g, przy niezmienionym srebrnym dolarze o wadze 24,06 g, co oznaczało, że mint ratio wynosił teraz 1:16. Wolny rynek dla odmiany wyceniał metale jak 1:15,6. Zatem ten, kto posiadał złotą uncję, wolał ją zamienić na srebrną uncjową monetę, ponieważ – choć była w praktyce warta jedynie 15,6-krotność – można nią było płacić, jakby była warta 16 razy więcej. Czyniono też coś innego, a mianowicie, przetapiano monety. Gdy Smith dysponował srebrną dolarówką, według mint ratio była ona warta 1,50 g w przeliczeniu na złoto. Na wolnym rynku jednakże, przy proporcji 1:15,6, za każde 24,06 g srebra – tj. 1$ – można było nabyć 1,54 g złota, a więc 2,5% więcej. Amerykanie zaczęli zatem topić monety i obracać uzyskanym surowcem na rynku towarowym.

Siłą rzeczy srebrna moneta zginęła z obiegu. Obywatele utracili pieniądz, za pomocą którego mogli przeprowadzać drobne, codzienne transakcje. A wszystko przez polityków, którzy stwierdzili, że nadadzą sztywną wartość czemuś, czemu takiej wartości na stałe nadać się nie da. O ile ich intencje do jakiegoś stopnia mogły być dobre, o tyle w ostateczności żadne kolejne prawa i ustawy nie mogły podtrzymać zdrowo funkcjonującego bimetalizmu. Chęć zachowania stałej proporcji ceny złota do ceny srebra, można porównać do chęci utrzymania stałej relacji ceny benzyny do ceny gazu. To po prostu niemożliwe.

Półtorej dekady później nastąpił czas gorączek złota, a tym samym napływu złota do mennic. W praktyce nastąpiła dominacja żółtego metalu, który stał się nieoficjalną jeszcze absolutną podstawą monetarnego systemu. Ponieważ pewnej grupie polityków zależało na przywróceniu znaczącej funkcji srebrnym monetom, postanowiono wprowadzić kolejne przepisy, bliżej znane jako The Act of 1853. Tym razem obniżono zawartość srebra w dolarze do 22,39 g, co oznaczało, że ratio dwóch metali zaczęło wynosić teraz 1:14,89. Prawdziwie to skomplikowało sprawy, albowiem oficjalny przelicznik – tj. mint ratio – wciąż wynosił 1:16, wolny rynek zaś – market ratio – nadawał metalom proporcję 1:15,4. W praktyce istniały więc aż trzy przeliczniki. Dlaczego to uczyniono?

Celem było zachowanie srebrnej monety w obiegu. Przy jej dotychczasowej wartości znikała ona szybko. Pozbawiony wyższej wartości srebrny dolar nie byłby narzędziem spekulacji. Obniżając jego realną wartość, atrakcyjność operacji przetopienia na tzw. bulion straciła rację bytu.

W wydarzeniach z 1853 roku kryje się „tajemnica” sprzeczności pomiędzy nominałem monety a jej realną wartością. Srebrny dolar, który pierwotnie posiadał 24,06 g srebra został jak wspomnieliśmy „skrojony” do 22,39 g. Nominał pozostał jednak dokładnie ten sam. 1$ nie był już wart 1$. Taki był pierwotny zamysł. Ów monetarny bałagan, który się pojawił, polegał na tym, że zmiana wartości 1$ dotyczyła tylko części monet. Mianowicie, monety z nominałem 1$ pozostały niezmienione, a więc posiadały 24,06g srebra. Dewaluacji poddane zostały 50 centówki, 20 centówki oraz tzw. dimes, czyli 10 centówki. Celem tego zabiegu było zachowanie srebrnego pieniądza w obiegu na potrzeby codziennych, detalicznych transakcji. W praktyce 1$ był wart więcej, niż dwie 50 centówki lub dziesięć 10 centówek. Czy to jest logiczne?

Nie jest. Takie kombinowanie, jak koń pod górkę, w wykonaniu ówczesnych polityków, oczywiście nie mogło mieć trwałych i dobroczynnych efektów. Z czasem to „oszukiwanie” przyjmowało różne formy i trwa do dzisiaj. Przejawem tego jest Srebrny Orzeł z amerykańskiej mennicy, który choć wciąż waży jedną uncję trojańską oraz posiada nominał 1$, kosztuje ponad 18$! Jak więc widać, wolny rynek nigdy nie daje się oszukać. Zawsze znajdzie sposób, aby oszacować szlachetny metal w bardziej obiektywny sposób.

Ta, w skrócie opowiedziana historia, pokazuje nam, że gold silver ratio miewało różne formy w przeszłości. Wszelkie próby „majstrowania” przy nim muszą przynieść określone rezultaty. Ponieważ systemy gospodarcze posiadają dynamikę, próby ustabilizowania wielu jej aspektów nigdy nie mogą zakończyć się powodzeniem. W przypadku złota i srebra małymi krokami doprowadzano do tego, iż srebro przestało być pieniądzem.

W latach 60. XIX wieku wybuchła wojna secesyjna, której możemy zawdzięczyć tzw. greenbacki. Papierowe banknoty choć o niespotykanej stabilności zważywszy na czas wojny – wyparły całkowicie z obiegu metale. Te miały wrócić dopiero w latach 70. Tak się jednak składa, że nowo odkrywane złoża złota sprawiły, iż stało się ono bardziej dostępne. Szereg krajów skłaniał się ku temu metalowi i w ostateczności przyjęto standard złota w wielu miejscach na świecie.

Ten właśnie moment był krytyczny, albowiem srebro, które w odniesieniu do złota stało się droższe, dużo droższe!, zostało zepchnięte na bok. Wpierw Cesarstwo Niemieckie przestało skupować srebro i wybijać z niego monety. Następnie podobnie uczyniły Stany Zjednoczone. Z przedstawionymi już problemami borykały się także inne państwa w Europie. Świat skłaniał się ku złotu, co było zrozumiałe. Politycy nadali mu więc znaczącą rangę. Tym sposobem zmniejszył się popyt na srebro, a jego cena spadła.

goldsilver-ratio
http://seekingalpha.com/article/422081-324-years-of-the-gold-to-silver-ratio-and-195-silver

Historyczne dane sugerują nam pewną ciekawą rzecz. Do momentu, w którym oba metale były pieniędzmi, ich wzajemna wartość cenowa była z grubsza tożsama z ich proporcją ilościową. W chwili, w której srebro skazano na monetarną banicję, jej wartość w odniesieniu do złota stała się niemalże nieprzewidywalna.

Skłaniać to może do wniosku, że póki srebro nie będzie mieć na powrót jakiejś funkcji monetarnej, póty jego wartość nie będzie stała.
A co z naszym współczesnym wolnorynkowym ratio? Od czego ono zależy?

Współczesne gold silver ratio

Oczywiście, od podaży pieniądza papierowego. Nie od wojny, nie od trzęsień ziemi i na pewno nie od bankructw, krachów i wypowiedzi polityków. Ceny metali reagują na napływ kapitału na rynek złota i srebra, i dopiero ten może być motywowany wydarzeniami politycznymi, gospodarczymi, etc. Dlaczego niby jakiś zamach miałby wpłynąć na kurs złota, jak to się często zdarza tłumaczyć niektórym analitykom? Weźmy taki Paryż sprzed kilkunastu miesięcy. Dlaczego śmierć kilkudziesięciu osób, choć wywołała panikę, miała podbić cenę złota? Codziennie umiera kilkanaście tysięcy osób z powodu głodu i epidemii w krajach afrykańskich i złoto w żaden sposób na to nie reaguje. Dlaczego miałoby reagować na śmierć Europejczyków? Dlaczego w ogóle złoto miałoby reagować na coś, co nie wpływa bezpośrednio na podaż pieniądza i metali?

Zamachy i zwroty akcji w geopolityce lub gospodarce wywołują krótkotrwałą panikę, która powoduje wzmożony napływ kapitału, na rynek tych naszych dwóch kruszców. Ponieważ emocje szybko opadają, kapitał relatywnie prędko odpływa. Wówczas cena spada. Jej wzrost jest krótkotrwały. To nic innego, jak przejaw prawa popytu i podaży.

Dodać jednak należy, że wolumen kapitału, z uwagi na system inflacyjny, w jakim żyjemy, nie tylko nie spada poniżej pewnego minimum, lecz co więcej, to minimum permanentnie rośnie. W konsekwencji, pomimo wahań cenowych, dna na wykresie są coraz wyższe. To właśnie jest podstawą długotrwałego trendu wzrostowego.

W chwili bieżącej, choć złota jest więcej jedynie o 10–15 razy, ilość kapitału na rynku tego metalu jest znacząco wyższa, niż na rynku srebra. Gdyby choćby część kapitału ulokowanego w żółtym metalu skierowana została w stronę białego, wzrosty liczone dwu- a nawet trzycyfrowo nie byłyby niczym dziwnym.

Współczesne gold silver ratio wyraża zatem wypadkową istnienia kilku czynników: podaży pieniądza związanego ze złotem; podaży pieniądza związanego ze srebrem; ilości dostępnego złota; ilości dostępnego srebra. Pierwsze dwa wiążą się z popytem, a więc z ludźmi i podmiotami, które KUPUJĄ, a nie wyrażają chęci nabycia. O sile popytu mówi wolumen, a więc ilość kapitału wymieniana na kruszce. Branie pod uwagę całości dostępnego pieniądza nie jest słuszne, ponieważ tylko część z niego trafia na rynek metali. Warto o tym wszystkim wiedzieć.

 

English (angielski) Eesti (estoński) Русский (rosyjski)