Dochód pasywny – fakty i mity

Dochód pasywny to termin robiący zawrotną karierę w świecie finansów osobistych. To Święty Graal tej branży, który ma pozwolić na zdobycie upragnionej wolności finansowej i spokojne życie na tropikalnej wyspie bez zmartwień o pieniądze. Jak to w życiu bywa, prawda jest bardziej skomplikowana.

Co to jest dochód pasywny?

Problemy zaczynają się już w chwili, kiedy zapytamy co to właściwie takiego ten dochód pasywny. Bo instynktownie czujemy, że to jakieś pieniądze, na które nie musimy pracować.

Polska Wikipedia pisze, że dochód pasywny oznacza „dochód bez stałego angażowania własnej pracy”. Angielska określa „passive income” jako „przychód z regularnego dopływu gotówki, który nie wymaga wysiłku, by go podtrzymać lub wysiłek ten jest minimalny” (tłum. własne).

Oficjalną definicję dochodu pasywnego ma również IRS, czyli amerykański urząd skarbowy. Według amerykańskiego fiskusa pochodzi on z dwóch źródeł: wynajmu lub „działalności gospodarczej, w której nie bierze się osobiście udziału”. Innymi słowy wynajem lub dywidendy.

Z kolei guru dochodu pasywnego, Pat Flynn ze SmartPassiveIncome.com, ogranicza to pojęcie do dochodów z biznesu online i mówi, że sednem jest „budowa biznesu online, który wykorzystuje automatyzację w taki sposób, by umożliwić transakcje, przepływ gotówki i wzrost nie wymagając obecności [zarabiającego – przyp. KK]. Innymi słowy nie wymieniamy czasu na pieniądze.”

Najbliższa intuicyjnemu rozumieniu „dochodu pasywnego” jest definicja z angielskiej Wikipedii. Tylko ile to jest „minimalny wysiłek”? Czy godzina miesięcznie to za dużo? A dziesięć tygodniowo?

Poza tym kluczowe jest tu sformułowanie „podtrzymać”. To wskazuje na czynnik, którego wiele osób nie docenia.

Czytaj także: Bleisure – czy można połączyć biznes z wypoczynkiem?

Kreowanie dochodu pasywnego jest łatwe i nie wymaga pracy – mit

Większość autorów piszących o dochodzie pasywnym skupia się na efekcie, czyli stałym dopływie gotówki, który nie wymagają większego wysiłku. Tyle że dojście do tego miejsca wymaga z reguły wiele pracy.

Weźmy na przykład Michała Szafrańskiego, najpopularniejszego polskiego speca od finansów osobistych. Jego książka „Finansowy Ninja” przyniosła mu już ponad 1,4 mln zł czystego zysku, choć ukończył ją ponad rok temu, a co miesiąc na jego konto wpływają kolejne tysiące. Tyle że Szafrański na ten sukces ciężko pracował pisząc książkę przez ponad rok, a wcześniej cztery lata w pocie czoła budując swoją markę na popularnym blogu „Jak Oszczędzać Pieniądze”. Obecnie Szafrański wkłada relatywnie mało wysiłku w kreowanie dochodu z książki, ale trzeba pamiętać o wcześniej poświęconym czasie.

Podobnie sytuacja wygląda w innych popularnie podawanych źródłach dochodu pasywnego. Przychód z praw autorskich szybko się zmniejsza, w miarę jak czytelnicy/widzowie/słuchacze nasycą się dziełem. Chyba że stworzycie „Gwiezdne Wojny” albo Harry’ego Pottera”, wówczas to faktycznie będzie samograj. Podobnie ze stronami internetowymi. Jeśli nie będą często aktualizowane, ich odwiedzalność, a więc i dochodowość szybko i dramatycznie spadnie.

Wynajem nieruchomości? Szukanie najemców, remonty i cała masa drobnych kłopotów, o których chętnie opowie wam każdy prowadzący podobną działalność. Dochody z kapitału? Bezpieczne są bardzo niskie, a aktywne inwestowanie zajmuje czasami więcej czasu niż etatowa praca. Poza tym skądś trzeba ten kapitał mieć, bo inwestowanie cudzego to proszenie się o katastrofę. Własna firma zarządzana przez kogoś innego? Bez kontroli nad wynajętym zarządzającym piękny sen szybko może stać się koszmarem.

Dochód pasywny to coś nowego – mit

Wielu samozwańczych guru biznesowych chce nam wmówić, że dochód pasywny to wymysł XXI wieku, a umożliwił nam go rozwój nowych technologii. To oczywiście bzdura. Powiedziałbym wręcz, że dochód pasywny nigdy nie był tak mało popularny jak w XX i XXI wieku. Tylko że wcześniej nazywało się to dochodem rentierskim.

„Duma i Uprzedzenie”, jedna z najlepszych powieści przestawiających obyczaje angielskiej szlachty (gentry) w XIX w., przy każdym niemal bohaterze podaje, ile wart jest dany gentleman. Ot, pan Bingley był szacowany na 10 tys. funtów rocznie. Czy chodzi tu o jego zarobki w biznesie albo rzemiośle? Oczywiście że nie. To po prostu suma czynszów, jakie wpłacali ludzie dzierżawiący jego ziemie. On sam na nich nie gospodarzył i zapewne nie miał nawet pojęcia co się na nich dzieje.

Europejska szlachta i arystokracja okresu nowożytnego w większości składała się z rentierów, których źródłem utrzymania było to, co dziś nazywamy dochodem pasywnym. Niewielu z nich parało się pracą czy interesami w naszym rozumieniu tego słowa.

Dochód pasywny to warunek wolności finansowej – prawda

Wolność finansowa to sytuacja, kiedy możesz pozwolić sobie na niepodejmowanie pracy i nie zmusi cię do tego konieczność ekonomiczna. Jednak życie kosztuje. Żeby pokryć choćby podstawowe potrzeby (mieszkanie, jedzenie, ubrania), potrzebny jest jakiś dochód. Można co prawda przejadać zgromadzony kapitał, ale, jak przekonało się wielu sportowców na emeryturze i zwycięzców loterii, kapitał przejada się znacznie łatwiej i szybciej niż oczekujemy.

W związku z tym, niezbędna będzie jakaś forma dochodu pasywnego. Nieruchomości, dywidendy, odsetki, prawa autorskie. Forma nie jest ważna, istotne by przynosiła niezbędną kwotę.

Dochód pasywny wymaga wielkiego kapitału – częściowo prawda

Jeśli ktoś chce osiągać dochód bez ryzyka i wkładania własnej pracy to faktycznie musi zgromadzić duży kapitał. Złóżmy, że interesuje nas ok. 3 tys. na rękę, czyli okolica obecnej średniej krajowej. Jednocześnie chcemy indeksować kapitał o inflację. W tej sytuacji możemy liczyć maksymalnie na 1,25% ponad inflację (oprocentowanie 4-letnich obligacji Skarbu Państwa, 10-latki nie wypłacają odsetek w systemie rentierskim tylko jednorazowo na koniec okresu oszczędzania). Wymagałoby to kapitału w wysokości przeszło 3,5 mln zł. Tylko po to, żeby zarabiać średnią krajową!

Oczywiście znacznie lepiej wygląda sytuacja w wypadku inwestycji w nieruchomości, obligacje korporacyjne czy akcje spółek dywidendowych. Jednak nawet w przypadku posługiwania się lewarem (kredyt hipoteczny) trzeba posiadać własny kapitał liczony w setkach tysięcy, czyli poza zasięgiem większości z nas. Poza tym wymaga to dużo więcej aktywnej pracy przy doglądaniu interesu i stanowi znacznie większe ryzyko straty kapitału.

Zupełnie bez gotówki można uzyskać dochód z własności intelektualnej, czyli praw autorskich czy patentów. Tyle że to wymaga innego kapitału – czasu i pracy włożonej w wygenerowanie treści/wynalazku. Poza tym trudno tu mówić o dużej stabilności takiego dochodu.

Dochód pasywny jest dla każdego – mit

Zebranie w polskich warunkach kapitału liczącego setki tysięcy czy wręcz miliony złotych to wciąż perspektywa dla kilku procent społeczeństwa. Tylko 3% podatników PIT zarabia rocznie ponad 85 tys. zł (wpada w drugi próg na skali podatkowej). Nawet w ich wypadku zebranie odpowiedniego kapitału to kilkanaście lat bardzo oszczędnego życia.

Z kolei zarabianie na patentach i treściach nie jest proste. Wdrożenie patentu najczęściej wymaga znalezienia partnera z kapitałem, a coś co jest świetnym pomysłem na małą skalę, niekoniecznie musi się sprawdzać na skalę przemysłową. Z kolei wśród twórców na każdego Szafrańskiego przypadają setki autorów, którzy za swoją roczną pracę przy książce dostają kilka-kilkanaście tysięcy, a potem źródełko wysycha. Nie inaczej jest w przypadku filmów, blogów i innych form kreatywnej pracy.

Dochód pasywny jest nie dla mnie – mit

No jak to, przecież nie jest dla każdego? Dochód pasywny jako główne źródło utrzymania to faktycznie trudna sprawa. Ale zupełnie czym innym jest dochód pasywny jako uzupełnienie domowego budżetu. Inwestycje typu rentierskiego są dostępne dla każdego. Obligacje skarbowe, korporacyjne lub akcje są dostępne już przy niewielkim kapitale. Jedno mieszkanie na wynajem raczej nie zapewni ci bogatego życia, ale pozwoli na względnie stabilny, dodatkowy dochód.

Reguły dywersyfikacji odnoszą się nie tylko do inwestycji, ale także do własnych zarobków. Zawsze warto mieć dodatkowe źródło, w razie gdyby główny strumień wysechł. A czemu nie miałoby to być źródło wymagające stosunkowo mało pracy?

fot. Alexsander-777, pixabay.com, CC0

English (angielski) Eesti (estoński) Русский (rosyjski)