31 października świętujemy Światowy Dzień Oszczędzania. Z tej okazji przygotowaliśmy szereg artykułów (nowych oraz wybranych spośród archiwalnych) na temat oszczędzania pieniędzy. By przekonać nieprzekonanych, ale i utwierdzić w swoim przekonaniu tych, którzy wierzą, że oszczędzanie daje wiele korzyści. Dziś odpowiemy na elementarne pytanie: czy warto w ogóle oszczędzać i dlaczego?

Czytaj także: Co warto poprawić w swoich finansach w nowym roku?

Czas to pieniądz

Pracujemy średnio 42,5 godzin w tygodniu, czyli ok. 2000 godzin rocznie, przez 32 lata. Praca oraz inne rzeczy, które musimy zrobić – dojazdy, zakupy, sen itp. – zabierają znaczną część naszego życia. I choć praca jest ważnym elementem życia każdego człowieka, pozwalającym realizować swoje aspiracje, to jednak czas, który poświęcamy na pracę, to czas, w którym nie możemy robić tego, co chcemy. To czas, który sprzedaliśmy naszemu szefowi, firmie, która nas zatrudniła.

Bez trudu możemy zatem wyliczyć, ile warta jest godzina naszego czasu, a więc nie tylko ile zarobimy w czasie dnia pracy, ale także ile nie zarobimy w czasie wolnym. Ilość czasu, którym dysponujemy jest ograniczona, więc ilość pieniędzy, które możemy zarobić również jest ograniczona. W pewnym momencie jedynym sposobem na to, by zarabiać więcej, jest podniesienie swojej stawki godzinowej. A to uzależnione jest od tego, jak wyceniana jest rynkowo praca, którą wykonujemy, oraz jakość pracy, jaką jesteśmy w stanie dostarczyć (czyli nasze kompetencje).

Realnie patrząc, bardzo niewielu ludzi jest w stanie zarabiać bardzo dużo pieniędzy. Większość musi funkcjonować w pewnym przedziale średnim, z małymi odchyleniami w górę lub w dół.

Ale jest dobra wiadomość – nie ma takich pieniędzy, których nie dałoby się roztrwonić. I tak naprawdę na pierwszym miejscu nie stoi to, ile zarabiamy, ale to, ile wydajemy.

Czytaj także: Amerykańscy sportowcy po zakończeniu kariery – wielcy bankruci

Poziom życia

Jeżeli należysz do grupy osób, którym pod koniec pieniędzy zostaje za dużo miesiąca, oznacza to, że wydajesz więcej, niż zarabiasz. Zatem początek miesiąca upływa pod znakiem radosnej, nieskrępowanej konsumpcji, by w jego ostatnich dniach na stole mógł zagościć pasztet, lekko czerstwy chleb i woda.

Tak na poważnie – pierwszy powód, dla którego warto trzymać rękę na pulsie, jeżeli chodzi o wydawanie pieniędzy, to możliwość życia na pewnym określonym poziomie, bez konieczności jego obniżania. Dla wielu osób nawet to może wydawać się rzeczą trudną, bo w życiu równie bywa. Ale właśnie to może być celem numer jeden, oraz podstawowym argumentem za tym, że warto się czasem pohamować, żeby potem nie przymierać głodem. Nie traktować nagłego dopływu gotówki jako okazji do nadmiernej konsumpcji, a wręcz przeciwnie – podejść do sprawy rozsądnie, i zaplanować sobie ile i na co wydamy.

Wiele z naszych „potrzeb” kreowanych jest przez korporacyjnych marketerów, których praca polega właśnie na tym, żeby wyciągnąć od nas pieniądze. To normalna, rynkowa rzecz. Nikt nie będzie tego zabraniał czy delegalizował, bo w gruncie rzeczy konsumpcja i podatki pozwalają państwu łatać dziur w drogach. Jednak zawsze należy zastanowić się, czy na pewno potrzebujemy nowy model smartfona, skoro stary jeszcze działa. Smartfonem się przecież nie najemy.

Czytaj także: Podstawy budżetu domowego – planowanie dochodów i wydatków

Bezpieczeństwo w krótkim i średnim terminie

Oszczędzanie daje nam poczucie bezpieczeństwa. Chociażby w tak trywialnej kwestii, jak awaria pralki. Jeżeli nie posiadamy żadnych oszczędności, nieprzewidziany wydatek może odebrać nam chleb od ust. Albo gorzej – będziemy zalegać z jakąś opłatą i naliczą nam zupełnie niepotrzebne, karne odsetki (jak widać, ten co nie oszczędza, traci podwójnie).

Ale i w dłuższej perspektywie – brak zabezpieczenia na wypadek utraty pracy w sytuacji, gdy tę pracę stracimy, może mieć katastrofalne skutki dla naszego budżetu. Utrata dochodu jednej osoby w gospodarstwie domowym mocno ograniczy konsumpcję, a dodatkowo może wpłynąć na powstanie zaległości w zobowiązaniach takich jak czynsz, abonament telefoniczny czy raty kredytu.

Efekt jest taki, że nawet po krótkim okresie bezrobocia możemy tkwić w długach, na których spłacanie pójdą nasze kolejne trzy pensje.

Czytaj także: Jak wyjść z długów?

Bezpieczeństwo w długim terminie

Albo weźmy taką emeryturę… Tutaj nie należy mieć żadnych złudzeń. To, co obserwujemy dzisiaj, to mocno niewydolny organizm, podtrzymywany przez zastrzyki z bardzo silnych środków przeciwbólowych. A i tak poziom życia emerytów nie jest zbyt wysoki. Co jakiś czas słyszymy alarmujące doniesienia o wzroście zadłużenia wśród seniorów. Niestety tak już jakoś jest, że choć z wiekiem potrzeby na nowe smartfony maleją, to jednak rosną potrzeby na leki i usługi lekarskie. Zdrowie ma się tylko jedno.

Odkładanie czegokolwiek na emeryturę jest dziś mało popularne, bo nikt nie lubi martwić się na zapas. Zwłaszcza, gdy zmartwień w codziennym życiu też jest sporo. Jednak odkładanie nawet niewielkich kwot, w bezpieczny sposób, może zrobić różnicę. Zwłaszcza, że dziś stać nas na odłożenie 50 złotych miesięcznie, ale za kilka lat może nas być stać na odłożenie pięć razy większej kwoty. Grunt to wyrobić nawyk.

Czytaj także: Jak oszczędzać na dodatkową emeryturę?

Dla dzieci

Świat ciągle się zmienia. Nasi rodzice, zwłaszcza ci ze starszych pokoleń, odkładali pieniądze na książeczkach mieszkaniowych, z których po hiperinflacji z początku lat 90-tych niewiele zostało. My kredytujemy się na potęgę. Być może w przyszłości, nasze dzieci będą się kredytować już w momencie rozpoczęcia studiów, jak w USA. Może polityka trzymania przez lata niskich stóp procentowych oraz niepohamowany apetyt bankowców sprawi, że za 20 lat wszyscy ludzie będą w ciągu całego swojego życia kupować nie jedno, a kilka mieszkań.

Jedno jest pewne – warto zawczasu pomyśleć nad jakąś formą wsparcia dla naszych dzieci. Jeśli nie ryba to wędka – lepsza edukacja czy możliwość odbycia nawet bezpłatnych praktyk w prestiżowej firmie (skoro są bezpłatne, znaczy że płacą rodzice). To znaczy, że mając piątą dekadę na karku – teraz dzieci ma się coraz później – musimy mieć na tyle duże możliwości finansowe, by móc jeszcze wesprzeć dorastające dzieci. A pamiętajmy, że młode pokolenia są coraz lepiej wykształcone i coraz bardziej ekspansywne na rynku pracy. Nie jest powiedziane, że takie możliwości będziemy mieć.

Czytaj także: Jak nauczyć dzieci oszczędzania pieniędzy?

By żyć długo i w dobrobycie

Zarabiając ciągle określoną pensję, i nie odkładając niczego, jesteśmy skazani na stagnację w obliczu ciągle zmieniającego się świata. Konieczne jest wyrobienie w sobie nawyku odkładania pieniędzy, ale także i znalezienie takiej formy (lub form) odkładania, by procentowały. Czego, jak wiemy, nie zapewniają dziś lokaty bankowe.

Istnieje jednak wiele form lokowania i inwestowania, które mogą wesprzeć nasze oszczędzanie: obligacje skarbowe, szkolenia i podnoszenie własnych kwalifikacji (bardzo dobre rozwiązanie!), metale szlachetne czy nawet akcje spółek giełdowych (tu jednak wymagana jest pewna doza wiedzy). Wszystko będzie lepsze, niż lokaty, które przynoszą nam symboliczny zysk, od którego jeszcze musimy dodatkowo zapłacić podatek Belki.

Grunt to odkładać więcej, wydawać mniej, niż się zarabia i nie szaleć z zadłużeniem.

Czytaj także: Inflacja i niskie stopy procentowe – jak chronić oszczędności?

Photo by Bianca Lucas on Unsplash