Dlaczego warto mieć przynajmniej część swojego majątku offline?

Zbliża się koniec roku, więc w mediach pojawia się coraz większa liczba prognoz na to, co czeka nas w 2018 roku. Poza pęknięciem kilku(nastu?) baniek, czeka nas również globalny kryzys na niespotykaną skalę, rozpad Unii Europejskiej i jeszcze kilka nieszczęść, które mogą nadejść lub nie. Istnieje jednak jedno, bardzo realne zagrożenie, którego być może trochę nie doceniamy – pokładamy zbyt wiele wiary w technologii.

Technologia bardzo często łączy się ze zwiększoną wydajnością i wygodą. W dzisiejszych czasach coraz mniej osób dokonuje przelewów w fizycznej placówce banku. Można to zrobić z domu, w dogodnym momencie np. wieczorem, kiedy już mamy chwilę czasu, by o tym pomyśleć. Coraz rzadziej korzystamy też z gotówki, bo istnieje kilka innych sposobów płacenia, które nie wymagają odwiedzin w bankomacie ani pamiętania o tym, by mieć przy sobie portfel. Jednak kierując się wyłącznie wygodą i efektywnością, wystawiamy się na liczne ryzyka.

Jeśli myślicie, ze chodzi o cyberprzestępców, to dobrze myślicie. Już teraz są oni dużym problemem. A będzie tylko gorzej!

Czytaj także: Światowa Rada Złota: Globalne trendy gospodarcze na następne 30 lat

Podążaj za białym królikiem…

Świat znalazł się w ciekawym momencie. Mamy olbrzymie napięcia geopolityczne na wielu płaszczyznach, ale otwarte konflikty zbrojne nie są nikomu szczególnie na rękę. Mniej więcej od II wojny światowej mocarstwa próbują załatwiać swoje sprawy w nieco mniej bolesny (dla nich) sposób – wybierają sobie jakieś Bogu ducha winne, postronne państwo np. Wietnam, Afganistan czy Syrię, i robią tam tzw. wojnę zastępczą. Tyle, że technologia wszystko utrudnia – media społecznościowe pozwalają pokazywać relacje z pierwszej linii, demaskując półprawdy podawane ludziom przez media mainstreamowe. Dlatego mocarze poszli po rozum do głowy i postanowili zaprząc technologie do swoich celów, urządzając tym samym globalne pole walki w internecie – tym samym, w którym na co dzień płacimy nasze rachunki.

Wśród kilku najbardziej jaskrawych przykładów tego, że internet jest polem walki, jest chociażby wirus Stuxnet czy działania grupy Lazarus, która najwyraźniej jest jednym z organizatorów zbiórki na rzecz programu nuklearnego Kim Dzong Una. Nie bez znaczenia są także osiągnięcia Rosjan w tym względzie. Słynna farma trolli z Petersburga odpowiada za kształtowanie opinii publicznej poprzez propagowanie fake news oraz opłacanie facebookowych reklam dla treści pogłębiających społeczne podziały.

W ostatnich dniach świat obiegła wiadomość o kampanii, która miała wystartować 8 grudnia, a której organizatorami miała być grupa nazywająca siebie Electronic ghosts of the Caliphate, czyli hakerzy wspierający będące chwilowo w odwrocie ISIS. Na stronie http://map.norsecorp.com/#/ możemy śledzić na żywo alerty o rozmaitych atakach, aczkolwiek trudno stwierdzić jakiekolwiek nasilenie w ostatnich dniach. Liczba cyberataków jest „zwyczajnie duża”.

Warto przy tej okazji przypomnieć historię grupy Cyber Caliphate, która również miała być elektronicznym ramieniem ISIS. Grupa odpowiadała m.in. za zhakowanie GPW w 2014 roku. Ostatecznie okazało się, że za atak odpowiadała grupa Fancy Bear (znana akże jako APT28), powiązana z rosyjskimi służbami specjalnymi. Jak widać, do sieci przeniosło się także zjawisko tzw. false flag, czyli operacji pod fałszywą flagą.

Jak w tym wszystkim ma się odnaleźć Kowalski?

Być może niektórzy czytelnicy czują się w tym momencie jak bohater filmu Matrix Neo, tuż po tym, jak wybrał czerwoną pigułkę i zaczął sprawdzać, „jak głęboka jest królicza nora”.

Nie ma nic złego w postępie ani w nowych technologiach. Świat musi iść do przodu, a my musimy zwiększać efektywność wielu procesów. Należy jednak pamiętać, że po drodze musi dojść do określonej liczby wypadków przy pracy, z których będziemy mogli wyciągnąć wnioski. Rzecz w tym, aby być na te wypadki choć trochę przygotowanym.

Rozwiązanie jest bardzo proste – trzymać choć część swojego majątku offline. I bynajmniej nie chodzi o to, by zaszyć gotówkę w materacu. Gotówka to papier, na którym nadrukowane są liczby odzwierciedlające cyfrowy zapis. Historia pokazuje, że gotówka może stać się zupełnie bezwartościowa. Najświeższy przykład to chyba Zimbabwe, gdzie trwająca latami hiperinflacja doprowadziła do wykończenia lokalnej waluty, a później jeszcze przeniosła się na dolara amerykańskiego i pchnęła ludzi w stronę kryptowalut.

Tym, co może nam stworzyć jakiekolwiek zabezpieczenie przed złem czającym się w sieci jest oczywiście złoto i srebro w formie fizycznej. Warto posiadać na czarną godzinę choćby jedną uncję złota. A najlepiej dwie. Bo w końcu czarna godzina może nadejść.

fot. agdas666, pixabay.com, CC0

English (angielski) Eesti (estoński) Русский (rosyjski)