Dziś Narodowy Bank Polski ujawnił zarobki swoich pracowników, co było pokłosiem tzw. „afery wynagrodzeniowej”. Jednak tym, co zbulwersowało kolekcjonerów, była dzisiejsza premiera dwóch zestawów kolekcjonerskich „100 lat złotego”. A konkretnie ich ceny. Czyżby NBP chciał przykryć wysokie ceny zestawów swoimi wynagrodzeniami? Czy monety rzeczywiście są tak drogie? Sprawdzamy!

Mysaver poleca:

Kiedy jeszcze w grudniu analizowałem plan emisyjny NBP na ten rok, napisałem o zestawach „100 lat złotego”, że będą to prawdopodobnie najciekawsze pozycje w tym roku. I dalej się tego trzymam. Pomysł, wykonanie oraz cała otoczka tej realizacji, przewyższają swoim rozmachem nawet słynną serię Skarby Stanisława Augusta, która w ostatnich latach wyznaczyła nową jakość w dziedzinie monet okazjonalnych emitowanych przez NBP.Jednak ceny owych zestawów okazały się bulwersujące dla bardzo wielu kolekcjonerów. W sieci pojawiły się głosy, że jest to przesada, i że nie ma uzasadnienia dla tak wysokich cen.

Jak jest naprawdę? Jak wycenić wartość kolekcjonerską?

Kwestia nakładu

Monety z NBP kierowane są przede wszystkim na polski rynek. Wiadomo, że jakaś część trafi do Polonii, a jakaś niewielka część trafi także do kolekcjonerów zagranicznych, jednak przede wszystkim mówimy o polskim rynku. Porównując monety z NBP z monetami zagranicznymi, należy mieć na uwadze fakt, że rynek polski jest wielokrotnie mniejszy, niż rynek światowy. Nakład 10 tys. w Polsce to nie to samo, co nakład 10 tys. na cały świat.

Kwestia kruszcu

Cena kruszcu oraz jego zawartość w monecie, w przypadku monet okazjonalnych/kolekcjonerskich, nie odgrywa roli pierwszorzędnej. Gdyby kierować się wyłącznie tym kryterium, najlepszymi na świecie monetami byłyby monety bulionowe (np. Wiedeńscy Filharmonicy 1 uncja srebra), nie kolekcjonerskie.

„100 lat złotego” kontra inne monety

Poniżej znajduje się tabela, w której zestawione zostały zestawy „100 lat złotego” ze złota (AU) i srebra (AG), z innymi monetami. Porównywana jest cena za gram, nakład oraz zasięg.

Srebro

W przypadku ceny zestawu srebrnego, płacimy ponad 70 zł za gram kruszcu. I rzeczywiście jest to dużo. Nakład zestawu wynosi 5000. Dla porównania srebrne monety z serii Skarby Stanisława Augusta, kosztują ponad 12 zł za gram. Ich nakład to 6000 egzemplarzy, więc niewiele więcej. Dysproporcja pomiędzy nakładem, a ceną za gram jest spora, na korzyść Skarbów Stanisława Augusta.

Źródło: nbp.pl

Jeszcze lepiej w tym porównaniu wypadają monety z amerykańskiej mennicy Scottsdale Mint, z Serii Biblijnej. Za dwie uncje płacimy ok. 800 zł (tuż po emisji), więc cena za gram jest porównywalna z ceną Skarbów Stanisława Augusta. Natomiast nakład monet ze Scottsdale Mint to 1499 numerowanych egzemplarzy na cały świat, co oznacza, że jeśli chodzi o podaż, Seria Biblijna wygrywa zarówno z monetami „100 lat złotego” (srebrnymi), jak i Skarbami Stanisława Augusta (srebrnymi).

NBP z kretesem bije także przeciętna moneta z New Zealand Mint, która ma nakład w przedziale 5-10 tys. na cały świat. Ale w tym momencie należy uwzględnić także stronę popytową. Może tamtych monet jest 10 tys. na cały świat, ale główny rynek na monety z NBP jest właśnie w Polsce, toteż popyt na nie w Polsce będzie najpewniej większy, niż na monety z New Zealand Mint.

Złoto

„100 lat złotego” w wersji złotej to ok. 272 zł za gram złota i 500 sztuk nakładu, skoncentrowanego na rynku polskim. To również bardzo dużo. Prawie 80 zł za gram więcej, niż w przypadku Jana Olbrachta ze Skarbów Stanisława Augusta, którego nakład wynosi 600 sztuk. Dysproporcja równie wyraźna, jak w przypadku srebra, choć już nie aż tak duża.

Źródło: nbp.pl

Jeżeli jednak porównamy ją ze złotą monetą Darth Vader z New Zealand Mint (1 uncja, 500 szt. nakładu), cena za gram wynosi również w 271 zł. I choć jest to podaż na cały świat, można powiedzieć, że standard jest zbliżony.

Jako ciekawostkę, warto dodać, że w przypadku złotych monet, w 2018 roku mieliśmy jeszcze dwa ciekawe przypadki. Chodzi o monety z okazji 100-lecia niepodległości – 1 zł (dwie uncje złota) i złota kula. W obu przypadkach cena za gram plasowała się w okolicach 240-250 złotych, choć kula miała nakład zaledwie 100 egzemplarzy, zaś 1 zł 1000.

Wniosek jest taki, że o ile w przypadku srebra istotnie cena jest wysoka, o tyle zestaw ze złota ma cenę względnie rynkową. Jest ona oczywiście oszałamiająca, jeżeli zestawimy ją z monetami bulionowymi, jednak nakłady rzędu 500 egzemplarzy to bardzo niewiele. Pytanie tylko, ilu na rynku jest kolekcjonerów, którzy mogą sobie pozwolić na zakup zestawy monet za 25 tys. złotych? Ponieważ wykupienie całego nakładu to warunek konieczny do tego, by produkt stał się deficytowy, a jego cena wzrastała. Przy tej cenie może bardziej adekwatny byłby niższy nakład – 250 lub nawet 100 sztuk?

Potencjalny hit?

Trudno obiektywnie wycenić wartość kolekcjonerską danej monety, bazując jedynie na takich parametrach jak cena, nakład czy zawartość kruszcu. Historia pokazuje, że niektóre monety po prostu staja się popularne, a co za tym idzie – trudne do zdobycia i drogie, a inne nie. I nie podobna przewidzieć, która akurat „wypali”, a która zostanie sklepowym „zalegaczem”.

Nie ulega jednak wątpliwości, że komplety „100 lat złotego” to monety, których emisja wiąże się z okazją naprawdę szczególną, i które już na wstępie zrobiły całkiem sporo zamieszania. Paradoksalnie oburzenie kolekcjonerów i wszelkiego rodzaju bojkoty, mogą przysłużyć się popularyzacji monety w środowiskach osób zamożnych, które niekoniecznie interesują się kolekcjonowaniem monet, ale chętnie kupią taki niezwykły eksponat. Osobiście daję tym monetom duże szanse na osiągnięcie statusu hitu.

fot. Narodowy Bank Polski, flickr.comCC BY-SA 2.0