Co z tym brexitem?

Co z tym Brexitem?

Wyjdą? Nie wyjdą? Jak wyjdą? W nocy z 29 na 30 marca o północy polskiego czasu Wielka Brytania formalnie powinna opuścić Unię Europejską. Byłby to pierwszy taki przypadek w historii. Do tej daty zostało tylko kilka tygodni, a Brytyjczycy wciąż nie są zgodni co do dalszych działań.

Co to jest Brexit?

Brexit to skrót od „British Exit”, czyli „brytyjskie wyjście”. O ile wyjście po angielsku to wyjście niepostrzeżone, o tyle wyjście po brytyjsku wprowadziło masę zamieszania.

Zaczęło się od referendum w sprawie wyjścia z Unii Europejskiej, które było jednym z wyborczych postulatów sporej części konserwatystów w wyborach. Choć premier David Cameron zachęcał, by głosować za pozostaniem w Unii Europejskiej, 52% głosujących w referendum 23 czerwca 2016 r. opowiedziało się za opuszczeniem UE. Za wyjściem były Anglia (bez Londynu) i Walia, za pozostaniem Londyn, Szkocja i Irlandia Północna.

Mimo że wynik referendum był niewiążący, rząd brytyjski, już pod wodzą Theresy May, 29 marca 2017 r. oficjalnie uruchomił art. 50 Traktatu o Unii Europejskiej, określający procedury opuszczenia tej organizacji. W ciągu dwóch lat rząd Wielkiej Brytanii musiał zawrzeć porozumienie określające warunki „rozwodu” z Unią Europejską lub wyjść z UE bez takiego porozumienia.

Czytaj także: Co Brexit oznacza dla naszych portfeli?

Czy udało się zawrzeć porozumienie?

Tak, udało się. Mimo licznych opóźnień i problemów rząd Wielkiej Brytanii i Unia Europejska zawarły porozumienie w listopadzie 2018 r. Tylko że porozumienie na razie nie może wejść w życie, bo 15 stycznia 2019 r. członkowie Izby Gmin (niższej izby brytyjskiego parlamentu) zagłosowali przeciw porozumieniu w stosunku głosów 432 – 202. Była to największa porażka rządu w Parlamencie w historii Wielkiej Brytanii. W efekcie porozumienie na razie nie weszło w życie, ale 12 marca 2019 Theresa May zapowiedziała kolejne głosowanie w Parlamencie nad jego zatwierdzeniem.

Dokument, liczący sobie niemal 600 stron, określa relacje między Wielką Brytania i UE po 29 marca 2019 r. De facto niemal nic nie zmieniłoby się w okresie przejściowym, tj. do 31 grudnia 2020 roku. Ustalono, że Wielka Brytania zapłaci 39 mld GBP w ramach „rachunku rozwodowego” – chodzi głównie o różne wcześniej powzięte zobowiązania. Ponadto szczegółowo uregulowano sytuację prawną obywateli UE w Wielkiej Brytanii i brytyjskich w Unii. Wreszcie w porozumienie wpisano możliwość tzw. „backstop”, czyli tymczasowego porozumienia, które miałoby zapobiec kontrolom granicznym w Irlandii, gdzie granica między Republiką Irlandii i Irlandią Północną (będącą częścią Wielkiej Brytanii) stanowiłaby jedyną lądową granicę między Wielką Brytanią i UE.

Czytaj także: Brexit a emigracja zarobkowa. Gdzie Polacy pójdą do pracy?

Dlaczego porozumienie zostało odrzucone?

O ile większość Brytyjczyków zagłosowała za wyjściem z Unii, o tyle nie ma w kraju przekonania co do tego jak takie wyjście powinno wyglądać. Są „twardzi” Brexitowcy, którzy chcą wyjść za wszelką cenę, nawet bez porozumienia. Inni popierają porozumienie. Jeszcze inni chcieliby „rozwiązania norweskiego”, czyli udziału Wielkiej Brytanii w unii celnej bez konieczności przestrzegania wszystkich unijnych regulacji w ramach Europejskiego Obszaru Gospodarczego.

Do porozumienia zastrzeżenia zgłaszane są z wszystkich stron sporu. Labourzyści chcieliby wyjścia „do przedpokoju”, czyli do EOG, więc porozumienie jest dla nich za radykalne. Z kolei twardzi Brexitowcy uważają, że porozumienie niewystarczająco radyklanie zrywa z Unią Europejską.

Jednak największe kontrowersje budzi kwestia granicy irlandzkiej.

Czytaj także: Danuta Hübner: Brexit bez umowy byłby katastrofą. Ale bierzemy to pod uwagę

O co chodzi z granicą irlandzką?

Granica między Irlandią Północną i Republiką Irlandii stałaby się jedyną lądową granicą między UE i Wielką Brytanią. Pojawiłyby się na niej posterunki i kontrole graniczne. Gdzie indziej nie byłoby to takim problemem, ale na Wyspach wciąż żywe jest wspomnienie wojny w Ulsterze, gdzie Irlandzka Armia Republikańska walczyła z państwem brytyjskim.

Ani UE, ani Wielka Brytania nie chcą powrotu twardej granicy na podzielonej wyspie, bo mogłoby to doprowadzić do radykalizacji i ponownego rozniecenia wygaszonego konfliktu w Irlandii Północnej.

„Backstop” to pomysł na uniknięcie tej granicy. Porozumienie przewiduje, że jeśli nie uda się tego osiągnąć w inny sposób, Irlandia Północna wciąż będzie przestrzegała większości regulacji unijnych. To jednak nie do przyjęcia dla twardych Brexitowców, którzy nie mogą znieść myśli, że jakakolwiek część Królestwa będzie pozostawała zależna od UE i nie uda się uzyskać pełnej niezależności. Pojawiają się też głosy, że nie do przyjęcia jest de facto granica celna wewnątrz państwa, tj. między Irlandią Północną, a Brytanią, czyli Szkocją, Anglią i Walią.

Czytaj także: Brexit. Co oznacza dla polskich firm działających za granicą?

Jakie są inne opcje?

Theresa May chciałaby renegocjować porozumienie, by uczynić je bardziej „strawnym” dla Izby Gmin. Jednak przedstawiciele Unii na razie odmawiają negocjacji mówiąc, że przecież porozumienie zostało wynegocjowane i nie zamierzają wracać do zakończonych rozmów.

Z tego samego względu mrzonką jest też pomysł lidera labourzystów, Jeremy’ego Corbyna, by wrócić do tematu Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Politycy europejscy od samego początku są niechętni temu pomysłowi, zarzucając Brytyjczykom, że „chcą mieć ciastko i zjeść ciastko”.
Wielka Brytania może też poprosić o przedłużenie okresu negocjacji porozumienia. Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł nawet, że nie ma prawnych przeszkód, by Wielka Brytania jednostronnie wycofała się całkowicie z Brexitu przed 29 marca 2019 r.

Istnieje też ryzyko lub szansa (zależy od poglądów), że Wielka Brytania wyjdzie z Unii bez porozumienia o północy z 29 na 30 marca. Byłby to tzw. twardy Brexit lub „no deal”.

Co się stanie, jeśli dojdzie do twardego Brexitu?

Tego tak naprawdę nikt nie wie. Na pewno Wielką Brytanię przestaną obowiązywać unijne regulacje. Z drugiej strony straci wszystkie prawa członka UE. To oznacza przywrócenie pełnych granic z dnia na dzień. Niejasny będzie status obywateli brytyjskich w UE i obywateli unijnych w Wielkiej Brytanii, zwłaszcza osób żyjących tam na stałe. Podobnie wątpliwą kwestią będzie ruch lotniczy, do tej pory działający w ramach unijnej zasady wspólnego nieba.

Na pewno pomiędzy Wielką Brytanią i UE wyrośnie granica celna. Brytyjczycy będą handlowali z Europą tak jak z reszta świata – na zasadach WTO. Zasady te zakładają, że w handlu między sygnatariuszami nie można różnicować ceł. To znaczy że jeśli na zboże z Kenii cło wynosi 10%, to na zboże z Polski też musi wynieść 10%. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy między stronami zawarta jest odrębna umowa handlowa. Tak traktowany jest Traktat o Unii Europejskiej, ustanawiający w UE strefę wolnego handlu.

Wielka Brytania nagle straci dostęp do wolnego rynku. Co więcej nie ma własnych umów handlowych z większością krajów świata, bo takie umowy były zawierane dla całej Unii, której Brytyjczycy nie będą częścią. Przykładem może być umowa o wolnym handlu między Japonią i UE, która weszła w życie 1 lutego 2019 r. Po twardym Brexicie Wielka Brytania przestanie być jej stroną i powróci do obowiązujących wcześniej zasad WTO. Stąd mało prawdopodobne, by powiodło się „zastąpienie Unii Europejskiej Brytyjską Wspólnotą Narodów”, o czym mówili zwolennicy Brexitu, zwłaszcza że nie ma na razie nawet szkiców umów handlowych z tymi państwami.

W Wielkiej Brytanii na pewno wzrosłyby ceny. Choćby dlatego, że kraj nie jest samowystarczalny żywnościowo i sprowadza żywność z UE. Po wejściu w życiu ceł ceny w sklepach na pewno wzrosną.

Według rządu brytyjskiego wyjście bez porozumienia będzie kosztowało ok. 6,3-9% PKB w ciągu pierwszych 15 lat, a nowe cła między UE i Wielką Brytanią mają kosztować firmy ok. 13 mld funtów rocznie. Problematyczne są też kwestie usług prawnych, finansowych i doradczych, które generują ogromne zyski dla londyńskiego City i całego kraju.

Jak Brexit wpłynie na Polskę?

Niestety mamy dużo do stracenia. Jak podaje money.pl, w okresie styczeń-październik 2018 nasz eksport do Wielkiej Brytanii osiągnął wartość ok. 8,9 mld funtów i odpowiadał za 2,8% PKB. To czyni nas ósmym największym partnerem handlowym Brytyjczyków. Po Brexicie cła i bariery administracyjne na pewno wpłyną na zmniejszenie obrotów i opłacalności eksportu na Wyspy. Jak bardzo? To się dopiero okaże.

Bez wątpienia problemy odczują mieszkający w Wielkiej Brytanii Polacy. Co prawda rząd brytyjski ma pomysł na uproszczenie procedur ubiegania się o stały pobyt, a potem obywatelstwo, ale i tak należy się spodziewać znaczących utrudnień w podróżach Wieka Brytania – UE, przynajmniej na początku. Podobnie problematyczna może początkowo być kwestia przesyłania pieniędzy rodzino w Polsce.

Brexit w krótkim terminie nie opłaca się nikomu. Czy Brytyjczycy na dłuższą metę skorzystają? Tego nikt nie wie. Ale nikt też do końca nie wie, co stanie się do 29 marca. Theresa May apeluje do unijnych polityków o rozmowy, 12 marca głosowanie w brytyjskim Parlamencie, a zwolennicy pozostania w Unii wciąż liczą na drugie referendum. To na pewno historyczny proces, szkoda że może nas tak dużo kosztować.