Od czwartku 80 proc. mieszkańców Wenezueli nie ma prądu. Powodem jest awaria w największej hydroelektrowni w Guri. W poniedziałek szkoły i urzędy mają dzień wolny. Nie jest znana data wznowienia pracy elektrowni.

Zdaniem rządu i prezydenta Maduro, awaria jest efektem sabotażu i cyberataków zorganizowanych przez opozycję oraz Stany Zjednoczone. Nie dostarczono jednak żadnych dowodów, które mogłyby potwierdzić te informacje.

Czytaj także: Złote samoloty Maduro

Eksperci ds. energii, a także byli i obecni pracownicy Corpoelec – firmy zarządzającej elektrownią oraz siecią przesyłową – blackout jest wynikiem lat niedoinwestowania i korupcji.

Jedną z branych pod uwagę przyczyn, jest awaria turbiny w Guri. Od czwartku czterokrotnie próbowano uruchomić elektrownię, jednak za każdym razem kończy się to kolejnymi awariami, które jeszcze bardziej destabilizują sieć. Po ostatniej próbie uruchomienia elektrowni, która miała miejsce w sobotę, doszło do eksplozji w podstacji pomocniczej w pobliżu Guri.

Eksperci podkreślają, że najbardziej doświadczeni operatorzy już dawno opuścili firmę z powodu niskich zarobków oraz atmosfery paranoi panującej w firmie.

Czytaj także: Hiperinflacja w Wenezueli

Dostarczająca prąd do 80 proc. gospodarstw elektrownia w Guri oraz podstacja San Geronimo B, przesyłają prąd za pośrednictwem jednej z najdłuższych linii wysokiego napięcia na świecie.

Sytuacja w Wenezueli po awarii prądu stała się jeszcze bardziej dramatyczna. Dochodzi do coraz większej liczby rozbojów i grabieży. Brak prądu jest także bardzo dotkliwy dla szpitali oraz pacjentów, którzy wymają np. dializowania. Z powodu awarii prądu zmarło już co najmniej 15 osób.P

hoto by CHIRAG K on Unsplash