Bezpieczne jak w banku

Bezpieczne jak w banku? Nie po GetBack

Po wyemitowanej przez TVN24 serii trzech reportaży, sprawa GetBack zacznie przebijać się do szerszej świadomości. To dobra wiadomość, ponieważ w grę wchodzi bezpieczeństwo naszych oszczędności…

Czytaj także: 10 afer, w których Polacy tracili oszczędności

Przypomnijmy: GetBack to firma założona w 2012 roku we Wrocławiu, której przedmiotem działalności była windykacja masowo kupowanych „złych długów”, czyli takich, które nie rokowały najlepiej. Spółka kupowała pakiety długów za pewien procent ich wartości, a jej zysk stanowiło wszystko to, co odzyskała, powyżej ceny zakupu.

Czytaj także: Afera KNF – czy nasze pieniądze są bezpieczne w banku?

Jednocześnie agresywna strategia spółki GetBack polegała na tym, że kupowała ona pakiety drożej, niż skłonne zapłacić były inne firmy, co spowodowało, że spółka zadłużała się sam m.in. poprzez emisję obligacji korporacyjnych w ofercie publicznej i prywatnej. W tym wszystkim doszło do szeregu nieprawidłowości, które ostatecznie doprowadziły do zawieszenia obrotu akcjami spółki na GPW, jej niewypłacalność oraz aresztowania kilku osób m.in. prezesa spółki Konrada K.

Czytaj także: KNF demaskuje GetBack. Jakich nieprawidłowości dopuścił się windykator?

Bezpieczne jak lokata

Z punktu widzenia przeciętnego człowieka afera GetBack rozgrywa się gdzieś pomiędzy bankami, giełdami i funduszami inwestycyjnymi. Ale to nie do końca prawda. By zapewnić płynność, obligacje musiały być sprzedawane skutecznie i efektywnie. W tym celu do pracy zaprzęgnięto banki i doradców finansowych, którym obiecano bardzo wysokie – jak na standardy tej branży – prowizje.

Czytaj także: Kryzys zaufania na polskim rynku kapitałowym

W przypadku Amber Gold liczba poszkodowanych oscylowała wokół 19 tys., zaś kwota, jaką utracili to 851 milionów złotych. Poszkodowani przez Getback, wg. KNF, to 9242 podmioty, z czego aż 9064 osoby fizyczne, zaś łączna wartość nominalna feralnych obligacji to 2,6 miliarda złotych.

Jak więc widać, oferta obligacji trafiała do klientów zamożnych, posiadających duże oszczędności ulokowane w bankach. Inaczej, niż w przypadku Amber Gold, możliwość zakupu obligacji nie była reklamowana na billboardach. Zakup obligacji rekomendowali pracownicy banków, w których ich klienci trzymali oszczędności.

Czytaj także: GetBack: NIK weźmie pod lupę KNF, UOKiK i GPW

Rodzi się pytanie…

Czy nasze oszczędności w bankach mogą być jeszcze bezpieczne?

Jest takie powiedzenie „masz to, jak w banku”, które oznacza mniej więcej to, że coś jest pewne. Historia GetBack po raz kolejny każe nam zadać sobie pytanie, czy rzeczywiście pieniądze w bankach są bezpieczne? Czy możemy ufać bankierom i doradcom? Czy nie dostaniemy pewnego dnia telefonu ze świetną ofertą, „bezpieczną jak lokata”, ale przynoszącą znacznie wyższy zysk? Bo tak właśnie sprzedawane były obligacje GetBack. Podchodzi to pod definicję „missellingu”, a więc praktyki polegającej na nieuczciwej sprzedaży produktu niedostosowanego do potrzeb klienta – wprowadzaniu w błąd. Uprawniony do zwalczania missellingu jest UOKiK, który w tym przypadku nie zdołał przestrzec klientów.

Jak zatem widać, możemy zostać oszukani w banku, tuż pod czujnym okiem instytucji odpowiadających za to, by rynek był bezpieczny. Pojawia się coraz więcej pytań dotyczących czynności, które podejmowały KNF, UOKiK, GPW oraz firma Deloitte, która zajmowała się audytami finansowymi GetBack (w dniu wczorajszym spółka GetBack ze skutkiem natychmiastowym rozwiązała umowę z Deloitte). I dopóki sprawa nie zostanie do końca wyjaśniona, winni nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności, a Polacy nie odzyskają swoich życiowych oszczędności, trudno będzie mówić o bezpieczeństwie naszych oszczędności w bankach.

Czytaj także: Ryzyko i oszustwo. Gdzie jest granica?

Photo by Ben White on Unsplash