10 rad dla początkującego inwestora

Jeśli regularnie odkładasz część swoich dochodów, przychodzi taki moment, gdy zapragniesz czegoś więcej niż mikroskopijne odsetki w bankach lub na obligacjach Skarbu Państwa. Wejście na rynek inwestycyjny przypomina skok na główkę do basenu, na dnie którego leży złoto. Tylko że w basenie pływają rekiny.

Mysaver poleca:

W tym artykule zajmiemy się nawigacją po szeroko rozumianym rynku kapitałowym. Inwestowanie w nieruchomości czy własną firmę to temat na inny tekst.

Oto o czym musi pamiętać nowicjusz, żeby wyjść z tego basenu z życiem (kapitałem) oraz złotem (zyskiem)

1. Inwestuj tylko to, co możesz stracić

„Mam 10 tys. zł (oszczędności życia). W co mam zainwestować?” To autentyczny wpis z jednego z forów internetowych poświęconych finansom. Moja odpowiedź: zapomnij na razie o inwestycjach.

Każda inwestycja wiąże się z ryzykiem straty, więc nie należy zaczynać inwestowania przedwcześnie. Najpierw odłóż fundusz awaryjny w wysokości 2-3 tys. zł oraz poduszkę bezpieczeństwa w wysokości minimum 6-miesięcznych wydatków twojego gospodarstwa domowego. Dopiero nadwyżki możesz zacząć inwestować.

Na temat funduszu awaryjnego i poduszki bezpieczeństwa przeczytasz więcej w tekście Jak zaplanować oszczędzanie?

2. Nie bierz kredytu na inwestycje

Jak tylko spróbujesz wejść na rynek inwestycyjny, od razu pojawi się masa naciągaczy, którzy będą cię przekonywać, że inwestować trzeba pożyczone, bo własne kapitały są najdroższe. To owszem prawda, ale w przypadku wielkich firm o dużym obrocie i dostępie do taniego kapitału obrotowego. Nie w przypadku zwykłego Polaka!

Weźmy to na zdrowy rozsądek. Kredytu na inwestycję udzieli najczęściej bank. Banki to kluczowi uczestnicy systemu finansowego o wiedzy i umiejętnościach wielokrotnie przekraczających możliwości inwestora indywidualnego. Jeśli istniałaby inwestycja lepsza niż pożyczenie pieniędzy Kowalskiemu czy Nowakowi, to bank nie pożyczałby nam, tylko inwestował we własnym zakresie.

Pożyczone pieniądze kiedyś trzeba będzie oddać z niemałymi odsetkami. Jeśli inwestycja przyniesie straty lub nawet zysk niższy od oprocentowania pożyczki, dołożymy do tej zabawy z własnej kieszeni. A kto zarobi? Bank oraz ci którzy naganiają „jeleni” do brania pożyczek na inwestycje.

Doświadczeni inwestorzy posługują się czasem „lewarem”, czyli kredytem obrotowym. Ale to narzędzie dla osób, które na rynkach poruszają się sprawnie i minimum od kilku lat. Na początek bezwzględnie inwestuj własny kapitał.

3. Wyznacz cel i strategię inwestycyjną

Nigdy nie wchodź na rynek z założeniem „kupię i zobaczę co się dzieje”. Chyba że traktujesz to jako naukę, a wszystkie zainwestowane pieniądze jako ekwiwalent opłaty za kurs i liczysz się ze stratą wynoszącą 100%.

Cel inwestycyjny każdy musi wyznaczyć sam. Dlaczego to takie ważne? Bo zupełnie inaczej będzie działał ktoś z nastawieniem „mam 10 tys. zł, za rok chcę mieć 1 mln”, a inaczej ktoś z celem „mam 30 lat, chcę mieć 1 mln zł w momencie przejścia na emeryturę”. Tak przy okazji, cel pierwszy zapewne skończy się stratą 100% kapitału, więc podchodź do tego z głową.

Do celu należy dopasować strategię. Jeśli twój cel jest długoterminowy, warto dodać „kamienie milowe”, czyli cele pośrednie, np. „1 mln. na emeryturze, 200 tys. w wieku 40 lat, pół miliona w wieku 50 lat”.

W ramach strategii musisz określić na jakich rynkach działasz, jak analizujesz rynek, ile czasu chcesz poświęcić na aktywne zarządzanie inwestycją, czy co jakiś czas dokładasz nowy kapitał i wszystkie te kwestie, które omawiam w kolejnych punktach. Pamiętaj, jeśli dobrana strategia nie realizuje celów, to coś jest nie tak ze strategią albo celem.

4. Wyznacz akceptowalne ryzyko

Czy jesteś gotów działać na rynku, gdzie w ciągu kilku godzin możesz ponieść 100% strat (forex)? A może giełda to dla ciebie ruletka i wolisz działać na obligacjach korporacyjnych największych firm? Najlepiej określić jaką część kapitału możesz stracić (np. 10%) i zainwestować je agresywniej. Resztę w instrumenty bezpieczniejsze.

Pamiętaj, że im dalszy horyzont inwestycyjny, tym bardziej opłacalne staje się podjęcie ryzyka. Jeśli pieniędzy potrzebujesz w perspektywie roku, ewentualna bessa może wszystko zniszczyć.

5. Wybierz poziomy wyjścia (nie bój się ciąć strat)

Wchodząc w każdą inwestycję należy wybrać poziom wyjścia lub moment wyjścia i twardo się go trzymać. O poziomie wyjścia mówimy w przypadku inwestycji spekulacyjnych (chcę sprzedać drożej niż kupiłem). Wówczas ustal, że interesuje cię zysk np. 30%. Po przekroczeniu tego poziomu sprzedajesz.

Jasne, patrzenie na dalszy wzrost sprzedanego instrumentu boli. Każdy chciałby sprzedać na samym szczycie, ale to udaje się tylko nieprawdopodobnym szczęściarzom. Sprzedaj, gdy osiągniesz założony poziom i ciesz się zyskiem. Im droższy instrument finansowy, tym większa szansa jego przewartościowania i spadku.

Działa to też w drugą stronę. Załóż sobie maksymalną stratę, np. 10%, i sprzedawaj, gdy kurs spadnie poniżej. Cięcie strat jest bardziej racjonalne niż trzymanie z nadzieją, że „kiedyś odbije”. Strata 10% wymaga 11% wzrostu, by wrócić do punktu wyjścia. Strata 50% wymaga już 100% wzrostów. Niektóre pozycje przynoszą straty nawet u najlepszych inwestorów. Grunt to nie wpadać coraz głębiej w bagno. Wymaga to silnej woli, bo nasz mózg jest tak skonstruowany, by nalegać, że „kiedyś odbije”.

W 2011 r. Skarb Państwa sprywatyzował holding kopalniany JSW. Inwestorzy w emisji publicznej płacili 136 zł za „papier”. Ci, którzy sprzedali akcje z 10% stratą zrobili to po 122,40 zł. W ciągu ostatniego roku kurs JSW wzrósł o prawie 330%. Tylko, że ci, którzy sprzedali z 10% stratą są wciąż do przodu w stosunku do „trzymających”. Na dzień pisania artykułu kurs JSW wynosi 78,30 zł. Tuż po emisji kurs spadł poniżej 110 zł i do tej pory nie wrócił do tego poziomu, nawet jeśli uwzględnimy wypłacane w międzyczasie dywidendy.

Czym jest w takim razie „moment wyjścia”? Mówimy tu o inwestycjach typu rentierskiego. Czyli obligacjach lub akcjach spółek dywidendowych. Przy obligacjach momentem wyjścia może być po prostu dzień ich zapadalności. Czyli trzymam, kasuję odsetki i czekam aż emitent wykupi obligację na koniec terminu, nie przejmując się wahaniem ceny na rynku Catalyst. W przypadku spółek dywidendowych należy wyznaczyć poziom wyjścia od dołu, ale jeśli kurs będzie stabilny, to po prostu kasujemy „odsetki” po postacią dywidendy, np. przez 10 lat.

6. Cierpliwości

Daj swojej inwestycji szansę. Większość rynków finansowych niemal nieustannie porusza się w trendzie bocznym. Wieloletnie badania indeksów amerykańskich pokazują, że ok. 15% sesji to sesje wzrostowe, ok. 5% spadkowe, a ok. 80% to jedynie minimalne drgnięcia w jedną lub drugą stronę. Z kolei analiza indeksu WIG w latach 2002-2011 przeprowadzona przez Pawła Biedrzyckiego z serwisu strefainwestorow.pl wykazała, że całość wzrostów lub spadków podczas hossy i bessy generowało zaledwie 5% sesji.

Przez większość czasu twoja inwestycja będzie zmieniała się bardzo nieznacznie, w niektóre dni będzie traciła na wartości. Nie warto zamykać pozycji po tygodniu, bo nie zrealizowała 1/52 wzrostu założonego na cały rok. Trzymaj się założonych poziomów wyjścia, ale daj kapitałowi popracować.

Pamiętaj też, że gotówka nie parzy. Nie musisz zajmować pozycji na rynku w chwili wpływu środków na rachunek maklerski. Jeśli uznasz, że rynek wygląda nieciekawie, możesz na pewien czas przenieść pieniądze na bezpieczniejsze instrumenty lub wręcz na lokatę. Wrócisz, kiedy cena zakupu będzie atrakcyjna.

7. Zacznij od prostych instrumentów

Na początek trzymaj się z dala od Forexu, kontraktów terminowych, instrumentów pochodnych i skomplikowanych funduszy inwestycyjnych, które nie potrafią zwięźle odpowiedzieć na pytanie „co właściwie masz w portfelu”.

Akcje, obligacje, proste fundusze inwestycyjne. Zanim kupisz, upewnij się, że rozumiesz co kupujesz, jak kupujesz i jakie prawa i obowiązki się z tym wiążą. Oczywiście nie musisz z pamięci cytować sprawozdań finansowych spółki, której akcje kupujesz, ale musisz wiedzieć czym się zajmuje, jak wygląda na tle konkurencji i jakie są perspektywy dla jej branży.

Na początku nie graj na spadki. To wymaga stalowych nerwów i dużego doświadczenia. Day trading, krótka sprzedaż i spekulacje na akcjach groszowych są „seksi”, ale początkujący inwestor jest tam tylko frajerem do oskubania.

8. Zwracaj uwagę na koszty

Inwestowanie zawsze wiąże się z kosztami. Większość funduszy inwestycyjnych w długim terminie osiąga wyniki gorsze niż benchmark (wskaźnik odniesienia). W ciągu ostatniego roku indeks WIG wzrósł o prawie 30%. Tylko 4 z 60 funduszy inwestycyjnych akcji polskich szerokiego rynku (wg klasyfikacji bankier.pl) dały inwestorom lepszą stopę zwrotu. W tym samym czasie prosty ETF na WIG20 zyskał ponad 28%. Pokonało go tylko dziewięć funduszy szerokiego rynku, choć WIG zachowywał się w tym czasie lepiej niż WIG20, który wzrósł nieco ponad 25%.

Powodem są oczywiście znacznie wyższe opłaty ponoszone przez klientów klasycznych funduszy inwestycyjnych. Większość funduszy akcji na naszym rynku pobiera ok. 3-4% rocznie za zarządzanie, podczas gdy dostępne na naszej giełdzie ETF-y kosztują 0,15-0,45% rocznie plus prowizja maklerska na wejściu i wyjściu (z reguły 0,39% od transakcji, ale można znaleźć tańsze biura).

Koszty są ważne, ale nie popadaj w paranoję. Załóżmy, że fundusz akcyjny wypracuje zysk 10%. Ty, aktywnie inwestując, wyciągasz 20%. Sprawdzanie kursu funduszu to 15 min. miesięcznie. Aktywne zarządzanie portfelem to 10 godz. miesięcznie. To oznacza, że roczny koszt aktywnego zarządzania to 117 godzin. Jeśli inwestujesz 1000 zł, to różnica zysku wyniesie 100 zł (10% z 1000 zł). By go wypracować, trzeba poświęcić 117 godzin. To daje stawkę godzinową na poziomie 85 groszy i to przed podatkiem Belki. Kiepsko, co? Sytuacja zmienia się, jeśli masz większy kapitał. Jeśli obracasz 100 tys. zł, stawka godzinowa rośnie do 85 zł. To już całkiem godziwa stawka.

Fundusze mogą dać ci też ekspozycję na egzotyczne rynki. Jeśli chcesz zaangażować się z w akcje japońskie, to zapewne taniej wyjdzie kupienie jednostek funduszu, niż bezpośrednio akcji na giełdzie w Tokio, gdzie sesja trwa w naszych godzinach nocnych. Ale jeśli chcesz inwestować na rynku polskim, niemieckim czy amerykańskim, ETF notowany na naszej giełdzie jest lepszą opcją niż klasyczny fundusz inwestycyjny.

9. Nie wkładaj wszystkich jajek do jednego koszyka

Podziel swoje inwestycje na te bezpieczniejsze i te bardziej ryzykowne. Jeśli kupujesz jednostki funduszy, to z różnych towarzystw i działające na różnych polach. Jeśli akcje lub obligacje firm to z kilku różnych branż.

Przy obracaniu większymi kwotami warto ulokować część środków za granicą w obcej walucie. Potraktuj to jako zabezpieczenie przed kryzysem w Polsce lub nagłym spadkiem wartości złotówki.

10. Nie staraj się być mądrzejszy od wszystkich

Czasami rynek myli się dość spektakularnie, zwłaszcza w przypadku baniek spekulacyjnych. Jednak najczęściej zbiorowe działania inwestorów są racjonalne. „Kupuj kiedy leje się krew” i „Łap spadający nóż” brzmi szalenie efektownie. Ale początkujący inwestor próbujący iść pod prąd trendów rynkowych częściej dostanie brutalne kuksańce, niż wyłapie dołek.

Niemal każdy z nas uważa się za mądrzejszego od „tłumu”. Mamy tendencję do nadmiernej wiary we własne możliwości. Jednak początkujący inwestor powinien zarabiać na obowiązujących trendach lub długoterminowych inwestycjach kuponowych.

Życzę wysokich zysków!

fot. Pexels, pixabay.com, CC0