Współczesne gorączki złota

Gorączka złota kojarzy się z karawaną krytych wozem pionierów, którzy ciągną na zachód przez bezkresną prerię w poszukiwaniu złotych pól Kalifornii. W ten romantyczny mit mało kto wierzy, nikt nie używa już wozów do transportu na dalekie odległości, ale jedno się nie zmieniło. W XXI wieku odkrycie złota wciąż potrafi wywołać gorączkę.

Wielka gorączka złota w Mongolii

Był czas, kiedy Mongołowie zagrażali niemal całemu znanemu światu. Jednak po imperium Czyngis-Chana pozostały jedynie wspomnienia i najnowsza historia Mongolii to opowieść o koczowniczym ludzie, który stał się przedmiotem rozgrywek imperialnych Chin, Japonii i Rosji. Dziś to jeden z dwudziestu największych krajów świata, ale zamieszkują go niecałe 3 mln mieszkańców. A to wszystko przez pustynię Gobi pokrywającą południe kraju, jeden z najbardziej nieprzyjaznych człowiekowi regionów świata.

Już w dwudziestym wieku okazało się, że pod pustynną ziemią leżą skarby. Gobi stała się jednym z największych na świecie zagłębi paleontologicznych i miejscem wielu sensacyjnych odkryć, m.in. pierwszych skamieniałych jaj dinozaura. Jednak najważniejsze dla miejscowej ludności odkrycie miało dopiero nadejść.

W lipcu 2001 r. Kanadyjska firma Ivanhoe Mines ogłosiła, że odnalazła bogate złoża rudy złota i miedzi pod Oyu Tolgoi, co po mongolsku oznacza „turkusowe wzgórze”. Z całego świata na pustynię Gobi zjechały się firmy zajmujące się poszukiwaniem kruszcu. Jednak na tym się nie skończyło.
Na południe zaczęły ściągać tysiące mieszkańców Mongolii, skuszonych perspektywą niezwykłego w biednym kraju zarobku. Nawet dziś, po latach boomu górniczego, kiedy gospodarka rozwijała się w tempie niemal chińskim, według Banku Światowego ponad jedna piąta populacji kraju żyje za mniej niż dolara dziennie.

Jak to zwykle bywa, nieliczni zdobyli prawdziwe bogactwo. W Mongolii pojawiły się luksusy, jak choćby Hummery w najlepiej wyposażonych wersjach. W tym samym czasie ponad sto tysięcy ubogich górników wykopywało kilkumetrowe doły. Pracowali najczęściej w trójkach. Ten na dole nabierał ziemi do wiadra, podawał osobie wyżej, a człowiek na górze wypłukiwał z rudy samorodki. Średnio zarabiali ok. 10 dolarów dziennie na głowę. Nazywano ich „ninja”, bo zielone, plastikowe misy noszone przez nich na plecach skojarzyły się komuś z Wojowniczymi Żółwiami Ninja z popularnej kreskówki.

Choć 30% Mongołów wciąż żyje z hodowli zwierząt, wydobycie kopalin, w tym złota, stało się największą gałęzią mongolskiej gospodarki. Odpowiada za ponad 20% PKB i 80% eksportu, a oba wskaźniki cały czas rosną. Kopalnia złota Oyu Tolgoi jest największą inwestycją zagraniczną w historii Mongolii i szacuje się, że tylko ta kopalnia będzie odpowiadać za jedną trzecią mongolskiego PKB do roku 2020.

Brazylijska gorączka złota

W 2006 roku trzech ubogich hodowców bydła mieszkających opodal Apui karczowało amazońską dżunglę pod pastwisko. Wówczas odkryli samorodki w rzece Rio Juma. Tajemnica się wydała, gdy jeden z nich po pijanemu pochwalił się odkryciem w barze.

Apui to miasteczko w Brazylii, 460 km na południe od Manaus. Można tam dotrzeć tylko rzeką, nie ma utwardzanej drogi. Początkowo więc na teren odkrycia napłynęli jedynie okoliczni mieszkańcy. Okoliczne plantacje i tartaki opustoszały, swoją posadę porzucił nawet zastępca burmistrza Apui, który wolał szukać szczęścia w złotonośnej rzece niż siedzieć na ciepłym państwowym etacie.

Wydobyciu od początku przeciwni byli miejscowy burmistrz i proboszcz. Temu drugiemu nie podobał się gwałtowny odpływ parafian, ten pierwszy bał się wzrostu przestępczości i obawiał się, że po zakończeniu gorączki złota pozostanie z gigantycznym slumsem w zrujnowanej dżungli. I faktycznie, wkrótce doszło do pierwszych starć o najlepsze złotonośne działki, a najlepiej prosperującym biznesem w okolicy stał się miejscowy dom publiczny. Ceny poszły w górę i dwie kanapki zaczęły kosztować gram złota (ok. 17 dolarów w ówczesnych cenach).

Jednak najbardziej ucierpiało środowisko naturalne. Delikatna równowaga amazońskiej dżungli została zachwiana przez niszczenie brzegów rzeki i rabunkową wycinkę dżungli. Po tętniącym życiem lesie pozostało puste pole błota. Choć proces sądowy zatrzymał maszyny wydobywcze w Apui, wciąż kilkaset osób próbuje tam szczęścia w tradycyjnym, ręcznym płukaniu złota.

Szacuje się, że od 2006 r. do dziś na różnych obszarach brazylijskiej Amazonii gorączce złota uległo pół miliona ludzi.

Gorączka złota w Peru

Trudno tu mówić o klasycznej gorączce złota. W końcu Peru od stuleci należy do największych producentów tego kruszcu na świecie, więc wydobycie nie jest tam czymś, co zaczęłoby się nagle. Jednak wraz ze wzrostem ceny złota na światowych rynkach pod koniec ubiegłej dekady coraz więcej Peruwiańczyków porzucało dotychczasowe zajęcia i zaczynało wydobywać kruszec na własną rękę bez zważania na prawo, środowisko naturalne czy nawet bezpieczeństwo.

W amazońskim stanie Madre de Dios 30 tys. ludzi żyje z takiego wydobycia, a 95% kopie nielegalnie. Rząd peruwiański szacuje, że ok. 40% wydobycia w tym kraju to działalność bez licencji. Kopacze zarabiają od 3 do 5 tys. dolarów miesięcznie przy średniej pensji w regionie wynoszącej 125 dolarów.

Jednak nie pozostaje to bez konsekwencji. Kwitnie przestępczość, a środowisko naturalne rujnowane jest nie mniej niż w sąsiedniej Brazylii. Ciągłe niszczenie brzegów rzek sprawiło, że woda zagarnęła lotnisko w mieście Huepetuhe i zagraża także reszcie miasta. Na razie nie ma jednak pomysłu jak poradzić sobie z problemem.

Współcześni Forty-Niners

Forty-Niners to przywoływani we wstępie pionierzy, którzy w 1849 r. ruszyli tłumnie przez Amerykę, by szukać szczęścia w Kalifornii. Stali się mitem założycielskim tego stanu, a dziś, na fali rosnących cen złota, wiele niespokojnych duchów nawiązuje do tych tradycji.

Oczywiście dziś prawo reguluje wydobycie złota z kalifornijskich strumieni znacznie mocniej niż półtora wieku temu. Są jednak wyspecjalizowane firmy, które pomagają poszukiwaczom. Dla przykładu za 100 dolarów można przyjechać na tydzień, a za 3,5 tys. dolarów otrzymuje się prawo rocznego wydobycia na terenach jednej z firm. Przedsiębiorstwo dostarcza sprzęt, zapasy, know-how i przydziela działkę, a całe wydobyte złoto należy do kopaczy. Jeden abonament uprawnia do udziału w wydobyciu dwie osoby dorosłe i ich dzieci poniżej 18 roku życia.

Poszukiwania złota to również nośny temat w mediach. Udowadnia to serial typu reality na Discovery „Gold Rush”, a Polsce nadawany jako „Gorączka złota”. W tym roku ma się rozpocząć piąty sezon (nie licząc spin-offów), w którym widzowie znów będą śledzili losy dwóch ekip wydobywających złoto w różnych zakątkach Ameryki.

Problem stał się na tyle poważny, że na skutek apeli organizacji ekologicznych parlament stanu Kalifonia nałożył moratorium na wydobycie z użyciem techniki bagrowania, czyli mechanicznego usuwania wierzchniej warstwy osadu z dna rzeki, do czasu powstania raportu o wpływach takiego wydobycia na środowisko. Jednak organizacje zrzeszające kopaczy już przebąkują o przeniesieniu się do położonego dalej na północ Oregonu.

Gorączkę złota trudno zdusić przepisami prawa.

Krzysztof Krzemień

English (angielski) Eesti (estoński) Русский (rosyjski)